Gorące wiadomości

Reforma oświaty - nauczyciele mają zarabiać więcej. MEN będzie zachęcać finansowo samorządy do zmniejszania liczebności klas

Jak podaje Interia w resorcie edukacji podsumowane zostały prace specjalnych zespołów zajmujących się m.in. nowymi zasadami finansowania oświaty, czasem i warunkami pracy nauczycieli, a także uproszczeniem systemu wynagradzania. Uczestniczyli w nich przedstawiciele oświatowych związków, samorządowcy, a także przedstawiciele resortu.

Zgodnie z Kartą nauczyciela, w skład wynagrodzenia nauczycieli wchodzi wynagrodzenie zasadnicze, wszelkiego rodzaju dodatki (np. za wysługę lat, motywacyjne oraz funkcyjne), wynagrodzenia za nadgodziny i zastępstwa oraz nagrody i inne świadczenia. Na podstawie ich ustaleń Anna Zalewska, szefowa MEN, ma przedstawić 4 kwietnia szczegółowe rozwiązania, które zaczną obowiązywać już od przyszłego roku.

MEN chce przede wszystkim uprościć system wynagradzania nauczycieli i zrezygnować ze średniej płacy, a co za tym idzie, z obowiązku wypłaty jednorazowego dodatku uzupełniającego. Wszystko wskazuje na to, że od przyszłego roku nie będzie już średnich płac dla nauczycieli liczonych od kwoty bazowej ustanawianej w ustawie budżetowej. Po zwiększeniu płacy zasadniczej część dodatków do pensji miałaby ulec likwidacji.

- Jeśli pensja zasadnicza uległaby zwiększeniu, to nie mamy nic przeciwko temu, aby niektóre składniki wynagrodzenia włączyć do płacy zasadniczej. Nikt nie mówiłby wtedy, że nauczyciel dyplomowany zarabia średnio 5 tys., a przecież do tej średniej wlicza się godziny ponadwymiarowe czy też np. odprawy emerytalne. Obecne przepisy zamydlają rzeczywisty ogląd na pensje nauczycieli - mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.

Według niego związkowcy zgodzą się na uproszczenie systemu pod warunkiem, że wzrośnie pensja zasadnicza.

- System trzeba maksymalnie uprościć i premiować pracę najlepszych. Ponadto dodatki do pensji dla nauczycieli to przeżytek. Nie chcemy czternastki ani całego tego mechanizmu z naliczaniem średniej płacy - dodaje Marek Olszewski, wójt Gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.

Według ustaleń Interii, płace nauczycieli będą pochodną przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. - Dzięki temu nie musielibyśmy co roku negocjować podwyżek - mówi Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność. Tłumaczy, że zaproponowana zmiana oznaczałaby wzrost pensji dla nauczycieli od 300 do nawet 600 zł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że te kwoty będą zbieżne z tymi, które zaproponuje w kwietniu rząd.

O jakichkolwiek zmianach nie chce za to słyszeć Związek Nauczycielstwa Polskiego, który na 31 marca zaplanował strajk generalny.

- Obecny system nie jest idealny, ale wolałbym, żeby ten rząd przy nim nie pracował, bo może to być tylko ze szkodą dla nauczycieli. Nie ma zgody na likwidację średniej płacy, a nawet zmiany sposobu jej wyliczania - mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.

Resort zamierza także zdecydować, ile mają pracować nauczyciele specjaliści, w tym m.in. logopedzi, pedagodzy i psycholodzy. Tych nauczycieli jest około 60 tys., a teraz ich pensum określają gminy. W efekcie waha się ono od 18 do nawet 40 godzin tygodniowo.

- To wszystko odbija się na uczniach, bo przecież nie może być tak, że nauczyciel ma prowadzić dokumentację i pracować z dzieckiem 40 godzin tygodniowo. Dlatego wstępnie ustaliliśmy, że pensum będzie na poziomie 18-20 godzin i wynikać ma bezpośrednio z Karty nauczyciela - powiedział Interii Sławomir Wittkowicz. Nie ma natomiast mowy i zgody na to, aby pozostałym nauczycielom podwyższyć pensum.

Dodatkowo zmiany mają sprawić, że logopedzi i pedagodzy mają być obligatoryjnie zatrudniani w szkołach i przedszkolach, a nie jak obecnie za zgodą gmin. Tego typu rozwiązanie będzie jednak rodziło dodatkowe koszty dla samorządów.

MEN chce też weryfikować pracę nauczycieli co 5 albo 7 lat. Obecnie nauczyciele są oceniani na wniosek samego zainteresowanego, przy ewentualnym awansie lub z inicjatywy dyrektora. - Przez taki system mamy do czynienia z nauczycielami, których praca nie była weryfikowana nawet przez 20 lat. Oczywiście najbardziej tym zmianom sprzeciwiają się dyrektorzy, którzy będą mieć więcej pracy. Będą też musieli doceniać tych lepiej ocenianych - mówi Sławomir Wittkowicz. Przy okazji ma zostać zmieniona skala ocen pracy nauczyciela - ma być pięciostopniowa, a nie jak obecnie trzystopniowa.

Od przyszłego roku samorządy mają być też premiowane wyższą subwencją oświatową jeśli klasy dla uczniów nie będą zbyt liczne, a także, te które nie pracują w systemie zmianowym.

Skąd rząd weźmie na to wszystko pieniądze? Ministerstwo finansów opublikowało szacunkowe dane dotyczące wykonania budżetu za okres styczeń - luty 2017, z których wynika, że stan finansów państwa jest bardziej niż zadowalający.

Po upływie 2 miesięcy zrealizowano 60,94 mld zł tj. 18,7% planowanych dochodów oraz 60, 08 mld zł tj. 15,6% planowanych wydatków, co oznacza osiągnięcie nadwyżki budżetowej w wysokości ponad 0,85 mld zł, a nie deficytu, jak wcześniej przewidywano. Według wstępnych szacunkowych danych za okres styczeń - luty dochody budżetu państwa były wyższe 4,6 mld zł w porównaniu z tym samym okresem roku ubiegłego, przy czym dochody podatkowe wzrosły aż 25,6% r/r. Na taki wynik złożyło się m.in. uszczelnienie rozliczeń podatku VAT. Dzięki temu dochody z samego tylko podatku VAT były wyższe aż o 40%. Mimo więc wyraźnie wyższych wydatków budżetowych (ze względu na program 500+), wzrost dochodów podatkowych w 2 pierwszych miesiącach tego roku był na tyle duży, że ostatecznie zamiast przewidywanego deficytu, budżet państwa ma nadwyżkę wynoszącą prawie 1 mld zł.

Jak pisze portal Money.pl, każdego roku przez wyłudzenia VAT budżet traci kilkadziesiąt miliardów złotych. Część ekspertów mówi nawet o 50 mld zł, które każdego roku zamiast do Skarbu Państwa trafiają do przestępców. Za takie pieniądze rząd mógłby sfinansować program 500+ i to dwukrotnie. Zatem, gdyby całkowicie uszczelnić system VAT, program śmiało mógłby się nazywać "Rodzina 1000+".

Przyjęte niedawno przez Sejm nowe prawo wprowadza do Kodeksu karnego nowe kategorie przestępstw: wystawianie fikcyjnych faktur VAT oraz ich podrabianie i przerabianie w celu użycia jako autentycznych. Nowelizacja, przygotowana w ministerstwie sprawiedliwości zakłada surowe kary za wyłudzenia podatku VAT: kara 25 lat będzie mogła być orzeczona za fałszowanie faktur VAT, których wartość przekracza 10 mln zł. Z kolei karą więzienia od 3 do 15 lat byłoby zagrożone fałszowanie faktur o wartości przekraczającej 5 mln zł.

Opublikowano: 2017-03-26

Źródło: Interia


Zobacz więcej wiadomości



Żaden Czytelnik nie napisał jeszcze swojego komentarza. Napisz swój komentarz