Gorące wiadomości

Polska podpisała Konwencję o zapobieganiu przemocy wobec kobiet

Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, która we wtorek w Strasburgu podpisała w imieniu Polski konwencję o zapobieganiu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej, oceniła, że przygotowanie do ratyfikacji potrwa ok. dwóch lat.

Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została przedstawiona do podpisu w maju 2011 r. w Turcji. Polska jest 26. państwem, które ją podpisało. "Teraz będziemy się przygotowywać do ratyfikacji. Ja ten czas realnie oceniam na dwa lata. Potrzeba wielu dyskusji w gronie ekspertów - temu poświęcimy pewnie rok 2013 i część 2014, a w 2014 podejmiemy już prace legislacyjne, jednak ten etap potrwa kolejne kilka miesięcy" - powiedziała pełnomocniczka po podpisaniu konwencji.

W jej ocenie trzeba będzie zorganizować szereg spotkań eksperckich, które będą miały na celu wprowadzenie do polskiego prawa nowych pojęć - używanych w konwencji, a niezdefiniowanych w naszych przepisach; chodzi np. o przemoc ekonomiczną. Podkreśliła, że najważniejsza rozbieżność pomiędzy polskim prawem a konwencją zostanie wkrótce zlikwidowana - chodzi o tryb ścigania gwałtu, który w Polsce ścigany jest na wniosek ofiary, a w myśl konwencji powinien być przestępstwem ściganym z urzędu. Prace nad odpowiednimi zmianami w przepisach toczą się już w Sejmie.

Na początku grudnia rząd jednomyślnie wyraził zgodę na podpis; zdecydował też o złożeniu oświadczenia, że będzie stosować konwencję zgodnie z zasadami polskiej konstytucji. Polska złoży także dwa zastrzeżenia. Pierwsze - do artykułu 30 (ust. 2) dotyczącego odszkodowań od państwa, których mogą żądać ofiary przemocy. Polska zastrzega, że będzie stosować ten artykuł wyłącznie w stosunku do pokrzywdzonych będących obywatelami Polski lub Unii Europejskiej oraz "w trybie własnego prawa krajowego".

Drugie zastrzeżenie - do artykułu 44 (ust. 1 lit. e) ws. przepisów dotyczących ścigania przestępstw, o których mowa w konwencji - stanowi, że Polska zastrzega, że nie będzie stosować postanowień konwencji w przypadku, kiedy przestępstwo popełnione zostało przez osobę z miejscem stałego zamieszkania na terytorium Polski, ale niebędącą obywatelem naszego państwa.

Zdaniem Kozłowskiej-Rajewicz już samo podpisanie konwencji, choć to dopiero pierwszy etap zawierania umowy, może spowodować zmiany w podejściu do problemu przemocy. Przypomniała, że podobnie było w przypadku kwot na listach wyborczych - zanim przepisy weszły w życie, niektóre partie zaczęły je stosować, a towarzysząca pracom nad ustawą dyskusja wiele osób przekonała, że jest to rozwiązanie potrzebne. "Jestem przekonana, że analogicznie będzie z konwencją - sama dyskusja spowoduje zmianę nastawienia do tego problemu" - powiedziała Kozłowska-Rajewicz.

Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji; zwraca uwagę, że przemoc ma płeć - oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a promowanie równości pomiędzy kobietami i mężczyznami, walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczne.

Dokument nakłada na państwa strony takie obowiązki, jak: zapewnienie oficjalnej infolinii działającej 24 godziny na dobę dla ofiar przemocy oraz portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci; prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn. Na tle dyskusji o konwencji doszło do sporu pomiędzy Kozłowską-Rajewicz, która przekonywała, że dokument należy jak najszybciej ratyfikować, a ministrem sprawiedliwości Jarosławem Gowinem, który widział w nim wyraz ideologii feministycznej, służący zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych. Zdaniem ministra niektóre zapisy konwencji są sprzeczne z konstytucją.

Krytycy konwencji wskazują, że zwalczanie przemocy wobec kobiet jest tylko pretekstem, by narzucić krajom ją ratyfikującym, przemyconą w konwencji feministyczną koncepcję płci (gender). Zgodnie z tym podejściem, płeć nie jest zdeterminowana biologicznie, za pomocą chromosomów XX i XY, lecz jest tylko "konstruktem społecznym, narzucanym jednostkom przez patrialchalną kulturę".

Konwencję skrytykowało m.in. wiele organizacji społecznych oraz Prezydium Episkopatu. Według biskupów dokument w definicji płci pomija naturalne różnice biologiczne pomiędzy kobietą i mężczyzną, niepokój hierarchów wzbudził też "obowiązek edukacji i promowania m.in. "niestereotypowych ról płci", a więc homoseksualizmu i transseksualizmu".

Opublikowano: 2012-12-20

Źródło: Radio "Plus"


Zobacz więcej wiadomości



Napisz swój komentarz
Zobacz komentarze Czytelników



Zobacz więcej komentarzy