Artykuł

Kamil Czajkowski

Kamil Czajkowski

Gdy wszystko chce znaczyć, nie znaczy nic, czyli o pustce bijącej z przesytu. Negatywne skutki przeciążenia informacyjnego dla funkcjonowania ludzkiej psychiki


    A nade wszystko - powódź, nadmiar, przerost informacji, komunikatów, dźwięków i obrazów o ładunku semantycznym, którego odcyfrować, a już tym bardziej wchłonąć i przyswoić, nie ma czasu.(...) Jak w tym wszystkim odróżnić postrzeżenia ważne od błahych, trwałe od ulotnych - jak wysupłać prawdę spod warstw strojów jarmarcznych, postanowić co strój, a co przebranie, co jest czego udawaniem? A jeszcze, zanim do tych pytań dojdzie - jak poszatkować szum na dźwięki, jak wyłuskać obraz z powodzi kolorów, wykroić zdania z potoków słów? Wraz z natężeniem hałasu rośnie próg wrażliwości, i każdy następny przekaz musi być głośniejszy od poprzedniego, każdy obraz jaskrawszy, każdy szok dotkliwszy. I tak wciąż po wznoszącej się spirali - aż szum ogłuszy, wizja oślepi, wstrząs sparaliżuje. Festyn znaczeń kończy się bezsensem - gdy wszystko chce znaczyć, nie znaczy nic. Wewnątrz nasycenia czai się próżnia - zmysłowa, znaczeniowa, emocjonalna.
    Zygmunt Bauman - "Dwa szkice o moralności ponowoczesnej"

Przywołując we wstępie słowa wybitnego, polskiego socjologa chciałem zwrócić uwagę czytelnika na fakt, że poruszany w artykule temat przeciążenia informacyjnego jest dziś szeroko dyskutowanym problemem społecznym, a nie tylko zagadnieniem zajmującym psychologów poznawczych w ich mrocznych laboratoriach gdzieś w piwnicach amerykańskich uniwersytetów. Nasza zachodnia cywilizacja to środowisko przeładowane informacjami. Skrzynki mailowe są przepełnione spamem, czyli niechcianymi bądź niepotrzebnymi wiadomościami. Ale spam nie ogranicza się tylko do poczty elektronicznej. Wlewa się do naszej świadomości rwącym potokiem przez każde uchylone w niej okno zmysłów. Portale społecznościowe bombardują nas kolorowymi postami w tramwajach, na ulicach, w domu i w pracy. Telewizja skutecznie wypełnia każdy centymetr kwadratowy ciszy naszych mieszkań. Internet nosimy w kieszeni zawsze przy sobie. Bilbordy stały się nieodzownym elementem naszego krajobrazu. Przenośne odtwarzacze muzyki towarzyszą nam na każdym kroku. Telefony komórkowe stały się smyczą, z której nie spuszczamy się prawie nigdy. Radia wypełniają duszne wnętrza samochodów stojących w ulicznych korkach. Nasza psychika przygnieciona takim ciężarem informacji grozi zawaleniem - przekonują psychologowie. I przestrzegają, że trzeba nam ten walący się budynek opuścić bezzwłocznie tzn. zanim po drodze do wyjścia ewakuacyjnego zdążymy napisać o tym na twitterze czy facebooku.

Przeciążenie informacyjne - co to takiego


Zjawisko przeciążenia informacyjnego wiąże się ściśle z wcześniejszymi konstruktami psychologicznymi, mianowicie z pojęciami przeciążenia sensorycznego i deprywacji sensorycznej. To ostatnie zagadnienie stało się przedmiotem badań empirycznych i opisu naukowego jako pierwsze. Pionierem badań nad deprywacją sensoryczną był Donald Hebb - ówczesny prezes Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego. W latach czterdziestych minionego stulecia w swoim laboratorium na Uniwersytecie w Montrealu stworzył on środowisko w najwyższym stopniu pozbawione źródeł stymulacji zmysłowej i zauważył, że pozostawanie w nim przez dłuższy czas spowodowało u badanych szereg negatywnych skutków w funkcjonowaniu psychiki (Kaye, 2009). Izolacja od informacji ze świata zewnętrznego spowodowała zaburzenia percepcji, a w niektórych przypadkach pojawiły się nawet halucynacje. Wystąpiły także zaburzenia w sferze emocjonalnej - w postaci nasilonego lęku i niepokoju. Sam Hebb na sympozjum poświęconym deprywacji sensorycznej na Harvardzie nazwał to zjawisko swego rodzaju "praniem mózgu" (brainwashing) (Solomon i in, 1961). Wynik prowadzonych przez Hebba badań był jednoznaczny: stymulacja zmysłów jest niezbędnym warunkiem prawidłowego funkcjonowania psychicznego człowieka. Z takiego wniosku wyłoniło się natomiast inne pytanie badawcze: co stanie się z funkcjonowaniem psychiki w przypadku kiedy zmysłowej stymulacji będzie za dużo?

Jedno z badań mających dać odpowiedź na to pytanie przeprowadzone zostało przez badaczy japońskich na Uniwersytecie Tohoku ponad trzydzieści lat temu (Lipowski, 1975). Założyciela facebooka nie było wtedy jeszcze na świecie, a internet był zaledwie lokalną siecią akademicką na amerykańskich uczelniach. Japońscy badacze chcąc więc znaleźć środowisko odpowiednie do badania nadmiernej stymulacji posłużyli się codziennym doświadczeniem pracowników wielkiej fabryki narażonych na intensywne bodźce słuchowe i wizualne. W warunkach eksperymentalnych poddawano robotników oddziałaniu silnych dźwięków, jaskrawych i intensywnych kolorowych świateł. U badanych w wyniku tych oddziaływań zaobserwowano trwałe podniecenie, zmiany nastroju, a także nasilenie się agresji, intensywnego lęku i smutku.

Przeciążenie informacyjne nie jest więc nowym konstruktem psychologicznym, pojęcie to zastąpiło tylko w literaturze przedmiotu wcześniejsze pojęcie przeciążenia sensorycznego - jak zauważa w swoim artykule David Weinberger (Weinberger, 2010). Było to związane z rozwojem technologii informatycznej i tendencją do przejmowania przez psychologię poznawczą terminologii komputerowej. Mózg w tym nowym rodzącym się trendzie był rozumiany jako komputer i podobnie jak komputer stał się nośnikiem i rejestratorem informacji, a nie odbiorcą i przetwornikiem wrażeń zmysłowych, jak to miało miejsce w klasycznym ujęciu biologicznym. Stąd różnica między pojęciem przeciążenia sensorycznego a przeciążenia informacyjnego jest raczej natury terminologicznej, a nie jakościowej. Każdy bowiem bodziec zmysłowy jest swego rodzaju informacją. Dlatego też w dalszej części artykułu będę posługiwał się tymi terminami zamiennie.

Podsumowując, przeciążenie informacyjne jest zatem doświadczeniem zbyt dużej ilości napływających informacji w postaci wrażeń zmysłowych, komunikatów werbalnych i pozawerbalnych w stosunku do możliwości ich przetworzenia w danym czasie przez nasz aparat poznawczy.

Regulacja ilości napływających informacji - poziom organizmu



Zestawienie przykładowych badań nad skutkiem niedoboru stymulacji sensorycznej jak i jej nadmiarem pozwalają wysnuć wniosek, że istnieje pewien optymalny poziom informacji, który nasz system poznawczy może przyjmować i przetwarzać. Przy czym ten optymalny preferowany poziom stymulacji może być różny u poszczególnych osób. Jest to postulat wielu klasycznych teorii temperamentu m.in Eysenckowskiego podziału na ekstrawertyków i introwertyków (ekstrawertycy mają większe zapotrzebowanie na stymulację). Psychologowie zajmujący się różnicami indywidualnymi zdefiniowali takie cechy jednostki, jak tendencja do intensywnego reagowania na słabe bodźce oraz tolerancja na przedłużoną intensywną stymulację. Zachowanie optymalnego poziomu stymulacji przez jednostkę jest doświadczeniem przyjemnym, a odstępstwa od niej są przeżywane jako negatywne. Przy tym, jak postuluje regulacyjna teoria temperamentu polskiego psychologa Jana Strelaua, jednostka jest aktywnie zaangażowana w dostarczanie sobie dawki wrażeń zmysłowych potrzebnej do osiągnięcia optymalnego poziomu stymulacji, bądź unikaniu jej, gdy ów optymalny poziom został już przekroczony (Strelau, 2006). Sposoby dostarczenia sobie potrzebnej stymulacji wydają się być proste. Wystarczy wystawić się na działanie czynników silnie pobudzających nasze zmysły, bądź wykonać jakąś wzmożoną aktywność poznawczą czy fizyczną. Kwestią bardziej złożoną, a która wiąże się bezpośrednio z tematem niniejszego artykułu, pozostaje w jaki sposób jednostka broni się przed nadmierną stymulacją zmysłową.

W 1903 roku, czyli na długo przed tym zanim Hebb przeprowadził swoje badania, Georg Simmel w swoim artykule "Metropolia a życie psychiczne" napisał: "Człowiek jest istotą, której istnienie jest zależne od zmian. Jego umysł jest stymulowany prze ciągłe zmiany, jakie dokonują się w środowisku między chwilą obecną a bezpośrednio ją poprzedzającą. Gdy znajdziemy się w dużym mieście będziemy zmagać się więc z naporem okrutnej stymulacji. Zaczniemy kierować się wtedy bardziej rozumem niż sercem, staniemy się obojętni, staniemy się nieczuli, staniemy się otępiali" (Simmel, 1903). Choć pisząc te słowa Simmel nie znał pojęcia przeciążenia informacyjnego, to doskonale opisał mechanizmy obronne, będące odpowiedzią organizmu na to zjawisko. Obojętność, otępienie, znieczulenie.

Nasz organizm jest tak skonstruowany, by w sposób wysoce zautomatyzowany bronić się przed szkodliwymi czynnikami, które w jakikolwiek sposób zaburzają jego równowagę. I tak na przykład dostanie się do układu pokarmowego toksyn spowoduje wymioty, ciało obce tkwiące w skórze złuszczy się i zostanie odrzucone. Podobnie działa nasza psychika. Szkodliwe informacje są ignorowane przez system poznawczy - w swoisty sposób wydalane z organizmu. Ma to na przykład miejsce przy wypieraniu z pamięci traumatycznych wydarzeń (McNally, 2003). Organizm broni się zatem również przed dopływem nadmiernej ilości informacji, będącym - jak wykazały badania przywołane przeze mnie wcześniej - zagrożeniem dla jego równowagi. Broni się, ignorując. Znane są przypadki żołnierzy, którzy potrafili spać przy odgłosach ostrzału artyleryjskiego. System poznawczy zwyczajnie wyłączył w ich głowach huk bomb rozrywających domy w sąsiedztwie. Na tej samej zasadzie nasza psychika może ignorować i zwyczajnie nie rejestrować informacji, które przekraczają jej możliwości przetwarzania. Choć jest to zbawienne dla organizmu, nie jest do końca korzystne dla jednostki. Jaką mamy bowiem pewność, że wśród zignorowanych informacji nie ma tych istotnych, których w żadnym wypadku nie powinniśmy pominąć? Niestety, żadnej. Stopniowo możemy stać się nieczuli i niewrażliwi także na nie. Żołnierz znieczulony na odgłos pocisków wybuchających w sąsiedztwie, nie usłyszy także tego, lecącego w jego kierunku.

Jakie zagrożenia dla naszego codziennego życia niesie owa obrona organizmu przed przestymulowaniem? Pierwsze, na jakie chciałbym zwrócić uwagę, dotyczy języka i systemu znaczeń. Potok słów płynących do nas zewsząd przerodził się w prawdziwą powódź. Chcąc uchronić się przed psychicznym podtopieniem budujemy językowe wały przeciwpowodziowe. Wały ignorancji i lekceważenia.
    Nikt już nie panuje nad słowem. Słowa leją się z ust rozwrzeszczanych tłumów, z głośników radiowych i telewizyjnych, z milionów książek i gazet, z magnetofonów i adapterów, z wieców i kościołów, z nielegalnych druków i z kosmosu. Ogromne rzeki zatrutych słów płyną znikąd donikąd. Wielkie chmury martwych słów unoszą się do stratosfery. Niebotyczne góry kamienieją z żużlu spalonych słów. Słowo jest śmieciem. Słowo jest najtańszym opakowaniem plastikowym. Słowo jest kłopotliwym odpadkiem współczesnej cywilizacji. - pisał Tadeusz Konwicki (Konwicki, 1989).

Straciliśmy zaufanie do słów. Przestaliśmy mieć do nich szacunek. Można dziś mówić wszystko i słuchać wszystkiego bez żadnych konsekwencji. Tracąc zaś kontakt ze słowem tracimy tym samym możliwość poznania rzeczywistości. Jej rozumienia, interpretacji i komunikowania. W myśli filozofii austriackiego myśliciela Ludwika Wittgensteina, że granice naszego języka są granicami naszego świata, niszcząc nasz język, niszczymy także bezpośrednio świat, w którym żyjemy. To właśnie jeden z negatywnych skutków reakcji organizmu na informacyjny alarm przeciwpowodziowy.

Ale słowo to nie jedyna, niewinna ofiara wojny organizmu z przeciążeniem informacyjnym. Także nasza wrażliwość na piękno zdaje się konać cicho w blasku neonów, bilbordów, ekranów LCD, telewizji i komputerów. W tradycji prawosławia, twórcy ikon, aby w swoich obrazach uchwycić blask i piękno transcendencji przed przystąpieniem do malowania, zachowywali tzw. "post oczu". Izolowali się od pstrokacizny i krzykliwego krajobrazu miasta, od widoku budzącego cielesne pożądanie i udawali się na łono natury (Nowosielski, 1991) Była w tym niezwykle trafna intuicja. Aby usłyszeć szept trzeba zamilknąć. Jeśli piękno jest szeptem, nasz wzrok musi na swój sposób "zamilknąć", by je dostrzec. Tymczasem wizualne przeciążenie informacyjne znieczula nas na dostrzeganie subtelnego piękna. Na przykład piękno ludzkiego ciała, dajmy na to - ciała kobiety. Nasz organizm, broniąc się przed wszechobecną nagością i przesyconymi seksualnością obrazami, może sprawić, że znieczulimy się na jego subtelny obraz. Zbyt jasny blask zwyczajnie nas oślepi i będziemy potrzebować coraz to mocniejszych bodźców by dostrzec cokolwiek. By cokolwiek z tego, co widzimy nas poruszyło cokolwiek zachwyciło.

Kolejną ofiarą obrony przed przesytem będzie pewnie muzyka, która zostanie ostatecznie zagłuszona jazgotem kakofonicznych tonów popkultury. To może bardzo pesymistyczna wizja, powiedziałbym nawet rozpaczliwa. Pustka bijącą z przesytu. Chroniąc się przed nadmiarem doświadczenia znieczulamy się na nie, a potem szukamy doświadczeń jeszcze silniejszych, by odczuć cokolwiek. Dramatyczne błędne koło. Na szczęście człowiek, oprócz zautomatyzowanych reakcji obronnych na poziomie organizmu, może jeszcze sam podjąć świadomą aktywność w celu regulacji ilości napływających informacji. Podobnie, jak w przypadku choroby, nasz organizm reaguje gorączką, ale to do nas należy decyzja, by położyć się pod ciepły koc i napić mleka z czosnkiem. Taka aktywność własna człowieka może zniwelować negatywne skutki regulacji wyłącznie na poziomie organizmu.

Regulacja ilości napływających informacji - poziom behawioralny


Jak wykazaliśmy, regulacja ilości napływających informacji wyłącznie na poziomie organizmu nie jest do końca skuteczna, ponieważ powoduje skutki uboczne w postaci nieselektywnego odrzucania ważnych treści oraz znieczulenia na subtelne bodźce. Należy ją zatem wspomóc własną aktywnością. Internet i popularna prasa pełne są ofert najróżniejszych szkoleń i kursów proponujących skuteczne metody radzenia sobie z nadmiarem informacji. Wszystkie je można streścić krótkim hasłem "selekcjonuj lub giń". Chodzi o to, by bardzo świadomie zarządzać zasobami swojej uwagi. Jak to lapidarnie ujął Ole Eichhorn w artykule na temat przeciążenia informacyjnego, który ukazał się w magazynie Computerworld: "To, że ktoś wysłał ci wiadomość, nie znaczy jeszcze, że musisz ją przeczytać" (Brandel, 2008). Autor tego artykułu podaje szereg sposobów zachowania, jak sam to nazywa "dyscypliny mentalnej" czyli kontrolowania tego, co słuchamy, co czytamy i na co patrzymy.

Jednak nie wszystkie informacje napływające do naszego organizmu mają charakter świadomy i podlegają kontroli. Psychologia zna zjawisko przekazu podprogowego, tzn. rejestrowanego poniżej progu świadomości (zainteresowanych tym tematem odsyłam do klasycznego badania Roberta Zajonca). Nie wystarczy zatem wyłącznie czujnie selekcjonować, trzeba jeszcze chronić się przed wpływem bodźców pozaświadomych, a mówiąc prościej, od czasu do czasu zapewnić sobie wakacje zmysłów. Przebywanie w ciszy, na łonie natury - gdzie napływające informacje sensoryczne są harmonijne i stonowane, może zapewnić swoisty relaks przepracowanemu umysłowi. Coraz bardziej popularne są oferty dni wyciszenia proponowane np. przez wspólnoty zakonne i organizowane w ich klasztorach. Ludzie są gotowi zapłacić duże pieniądze tylko za to, by móc po prostu pobyć w ciszy. Spokój i cisza staje się cennym towarem - jak się okazuje, niezwykle deficytowym i przez to poszukiwanym. Nie trzeba jednak wyjeżdżać do pustelni by zadbać o swój dobrostan psychiczny. Wystarczy być świadomym zagrożenia i niepotrzebnie nie wystawiać się na ostrzał wroga. Relaksacyjna kąpiel, wyłącznie grającego w pokoju obok telewizora, zrezygnowanie z słuchawek na uszach podczas spaceru - to drobne czynności, które mogą nas uchronić przed naprawdę poważnym zagrożeniem.

Przeciążenie informacyjne a zaburzenia psychiczne


Na zakończenie chciałbym jeszcze poruszyć problem wpływu przeciążenia informacyjnego na zdrowie psychiczne. W przywoływanym już wcześniej artykule David Weinberger stwierdza:
    Dziś rozpatrujemy problem przeciążenia informacyjnego jako zagadnienie społeczne, a nie psychologiczne. Bardziej niż utraty zdrowia psychicznego boimy się tego, że nie będziemy w stanie znaleźć informacji, której potrzebujemy. To jest niezwykła historia adaptacji. To o czym niegdyś sądziliśmy, że jest w stanie zniszczyć naszą zdolność racjonalnego myślenia, a nawet doprowadzić do choroby psychicznej, stało się po prostu naszym naturalnym środowiskiem. To w nim żyjemy (...). Zaadoptowaliśmy się świetnie. A może właśnie już zwariowaliśmy? (Weinberger, 2010).

W drzemiącej w tych słowach ironii jest moim zdaniem coś niepokojącego. Owszem, prognozy o tym, że sensoryczne przestymulowanie, jakie niesie dwudziesty pierwszy wiek, niechybnie doprowadzi ludzkość do powszechnej choroby psychicznej, trzeba uznać za przesadzone. A jednak, jak zauważa wielu autorów zajmujących się psychopatologią, a wśród nich nieżyjący już wybitny polski psychiatra Antoni Kepiński: choroba psychiczna to zmiana ilościowa, a nie jakościowa (Kępiński, 2002a). To znaczy, że jeśli nawet jakiś czynnik nie powoduje zmian mogących być zdiagnozowanych bezpośrednio jako choroba psychiczna, nie znaczy wcale, że nie przesuwa naszej psychiki niebezpiecznie w jej kierunku. Czynniki szkodliwe dla życia psychicznego mogą naszą psychikę osłabiać, w różnym stopniu zaburzać, czynić podatną na zmiany chorobowe. Czy do takich czynników należy zjawisko przeciążenia informacyjnego? Według Kępińskiego niewątpliwie tak. W myśli tego autora życie człowieka polega na współoddziaływaniach jednostki i jej otoczenia na dwóch płaszczyznach: energetycznej i informacyjnej. Upraszczając tę niezwykle ciekawą teorię można powiedzieć, że wymiana energetyczna (metabolizm energetyczny) to wszelkie biologiczne czynności życiowe, natomiast wymiana informacyjna (metabolizm informacyjny) to szeroko pojęte życie psychiczne. Zaburzenie jednej sfery, w interesującym nas przypadku sfery wymiany informacyjnej, prowadzi do zakłócenia funkcjonowania drugiej, czyli podstawowych funkcji życiowych, w tym zdrowia. Kępiński w dziele "Lęk" pisze:
    Metabolizm informacyjny jest tą sferą duchową, która otacza i przenika metabolizm energetyczny. Rozbicie jej pociąga za sobą rozbicie porządku energetycznego. Bez należytego porządku informacyjnego porządek energetyczny ulega stopniowemu rozprzężeniu, prowadzącemu w końcu do śmierci.

A formułując definicję choroby psychicznej, w tym samym dziele stwierdza:
    Choroba psychiczna jest zaburzeniem porządku w wymianie informacyjnej, a więc częściową śmiercią, zwycięstwem entropii w sferze znaków i symboli, w sferze ducha. (?) Przepływ informacji jest równie konieczny dla ustroju jak przepływ energii i przerwanie go grozi dezintegracją struktur czynnościowych, a w dalszej kolei rzeczy - struktur morfologicznych (Kępiński, 2002b).

Czy więc, jeśli chodzi o zdrowie psychiczne, możemy lekceważyć wpływ przeciążenia informacyjnego, które, jak zauważyliśmy, zakłóca naszą wymianę informacyjną z otoczeniem? Wydaje się, że nie do końca. Zdecydowanie więc nie podzielam optymistycznego, a nawet ironicznego tonu autora cytowanego na początku tego akapitu. Istnieją bowiem liczne badania kliniczne wskazujące na przeciążenie informacyjne jako bezpośrednią przyczynę zaburzeń psychicznych, na przykład prowadzone przez dr. Dorrena Millera amerykańskiego specjalistę od medycyny pracy (Miller, 2004).

Zakończenie


Mam świadomość, że niniejszy artykuł nie wyczerpał poruszanego zagadnienia. Zamierzałem jednak jedynie zasygnalizować pewne problemy i zagrożenia. Współczesny człowiek powinien być świadomy, po pierwsze istnienia zjawiska przeciążenia informacyjnego w dzisiejszej zachodniej cywilizacji, po drugie jego negatywnego wpływu na funkcjonowanie ludzkiej psychiki, a po trzecie potrzeby aktywnego chronienia się przed nim i minimalizowania jego negatywnych skutków. Pomimo, że zdolności adaptacyjne człowieka są naprawdę imponujące, zdaje się, że żyjemy w środowisku niezbyt higienicznym dla naszej psychice. Niepohamowany w swej cywilizacyjnej kreatywności i technologicznej ekspansji człowiek wyprzedził ewolucję i bez oglądania się na swój zasłużony przecież, stary, poczciwy organizm, dalej brnie przed siebie. Tylko, czy wobec ponoszenia tak wysokich kosztów tego wyścigu z własnym człowieczeństwem warto ciągle jeszcze przyśpieszać?



    Autor jest absolwentem Niższego Seminarium Duchownego Misjonarzy Oblatów M.N. w Markowicach k. Inowrocławia; studiował filozofię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo. Dominikanów w Krakowie, obecnie studiuje psychologię na Uniwersytecie Gdańskim.

    Zobacz także: blog Autora - "Ludzka rzecz być człowiekiem".



Bibliografia


  • Brandel M. (2008) Is it time to go on a data diet, Computerworld, August 2008 Vol. 25
  • Kaye, J. S. (2009) Isolation, sensory deprivation, and sensory overload: history, research, and interrogation policy, from the 1950s to the present day. Guild Practitioner, Spring 2009, Vol. 66 Issue 1, p2-17, 16p
  • Konwicki T. (1989) Kalendarz i Klepsydra. Warszawa: Czytelnik, 1989
  • Kępiński A (2002a) Psychopatie, Kraków 2002, Wydawnictwo Literackie
  • Kępiński A (2002b) Lęk, Kraków 2009, Wydawnictwo Literackie
  • Lipowski Z. J. (1975) Sensory and Information Inputs Overload:Behavioral Effects,16 Comprehensive Psychiatry 199/1975
  • McNally R.J.(2003) Remembering Trauma. Cambridge, MA: Belknap Press/Harvard University Press; 2003
  • Miller D. (2004) Info overload causes mental problems. Occupational Health, 00297917, Jul2004, Vol. 56, Issue 7
  • Nowosielski J (1991) Inność Prawosławia, Warszawa 1991
  • Simmel G. (1903) The Metropolis and Mental Life, w: Bridge G, Watson S. The Blackwell City Reader, Blackwell Publishing 2002,
  • Solomon P. (1961) Sensory Deprivation: A Symposium Held at Harvard Medical School, Cambridge, MA, Harvard University Press.
  • Strelau J (2006) Temperament jako regulator zachowania, Gdańsk 2006, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
  • Weinberger D. (2010) Bringing on the info overload, KM World, Feb2010, Vol. 19 Issue 2, p1-22, 2p.




Opublikowano: 2012-04-09



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu