Artykuł

Benedykt Krzysztof Peczko

Benedykt Krzysztof Peczko

Współcześni profesjonaliści


    Poniższy tekst jest odpowiedzią na pytania, z jakimi zwracały się do mnie liczne osoby po lekturze artykułu „Współcześni szarlatani”, opublikowanego w tygodniku Ozon nr 36-37/22.12.2005 – 4.01.2006. Jego treść wywołała silne kontrowersje, a nawet oburzenie nie tylko u osób uczących się i stosujących NLP w swojej pracy, ale w ogóle zajmujących się profesjonalnie pomaganiem, edukacją, zarządzaniem itp., a doceniającymi wartość NLP choćby w sposób pośredni. Czuję się dodatkowo zobowiązany do skomentowania tego tekstu, ponieważ przed jego opublikowaniem przekazałem redakcji Ozonu wiele danych merytorycznych na temat NLP i NLPt (neurolingwistycznej psychoterapii), ich pozycji w świecie i w naszym kraju, badań nad ich skutecznością, standardów szkoleniowych i zasad etycznych wymaganych przez wiodące organizacje światowe, upowszechniające NLP i NLPt oraz wiele innych. Wiem również, że redakcja znała dane zamieszczone w moich artykułach nt. mitów i faktów o NLP (całkowicie zignorowane w artykule), zamieszczone na stronie internetowej Polskiego Instytutu NLP. Przed drukiem artykułu autoryzowałem treść moich wypowiedzi, w sumie blisko 2 strony maszynopisu. Z tego wszystkiego w wersji finalnej zostało wykorzystane jedno wyjęte z kontekstu zdanie, które najwyraźniej pasowało do tez lansowanych w artykule. Zdecydowałem się więc opublikowaćw internecie to, co zostało na temat profesjonalnego NLP przemilczane przez "Ozon", a przy okazji wskazać na liczne błędy, jakie zawiera w sobie artykuł. Podobno tygodnik ten specjalizuje się w naświetlaniu zjawisk społecznych i unika publikacji tekstów skupiających się na szczegółach merytorycznych poruszanych zagadnień (rzekomo dlatego moje wypowiedzi nie pasowały do „profilu”). Niestety, wspomniany artykuł nie ogranicza się do „aspektów społecznych” i przedstawia karykaturalny obraz NLP, przy czym zawarte w nim sformułowania wyraźnie pretendują do miana „eksperckich” i miarodajnych. Tym bardziej więc wymagają one stosownego komentarza.


    „Usłużny pędzel obcina prawdę ze względu na płótno, które jest ciasne.”

    – Rabindranath Tagore

Tekst „Współcześni szarlatani” jest przestrogą dla potencjalnych uczestników różnego rodzaju kursów, treningów, warsztatów itp., którzy często zbyt pochopnie podejmują decyzje o swoim udziale w tego rodzaju działaniach, opierając się przy tym na „robiących wrażenie” hasłach reklamowych i zawartych w nich nierealistycznych obietnicach. Nawiasem mówiąc, fakt, że tak wiele osób daje się złapać na ten „lep” sam w sobie jest ciekawym fenomenem społecznym. Niestety, dla uczestników również bardzo kosztownym. I to zarówno w sensie materialnym, jak też emocjonalnym i intelektualnym. Dlatego warto i trzeba uświadamiać opinię publiczną o różnego rodzaju nadużyciach w tej dziedzinie i przez to poddać tę sferę większej kontroli społecznej. W przekazanych do redakcji Ozonu materiałach podałem m.in. tytuł książki Davida Boadelli „Toksychni terapeuci”, która dostarcza pogłębionej psychologicznej wiedzy o mechanizmach funkcjonujących w tzw. „grupach destrukcji” oraz wyjaśnia, jak to się dzieje, że niektórzy ludzie wykazują większą skłonność do tworzenia patologicznych relacji w ramach różnych społeczności religijnych czy pseudoterapeutycznych (a czasami wręcz nieświadomie ich poszukują). Książka ta jest rzeczową przestrogą i pomocą w uświadomieniu sobie zawczasu „wczesnych sygnałów ostrzegania”, pozwalających uchronić siebie i innych przed tego rodzaju uwikłaniami. Z sobie tylko wiadomych powodów redakcja nie udostępniła jednak tego tytułu czytelnikom. W artykule dominuje styl straszenia odbiorców, ale jak widać zabrakło w nim miejsca na faktyczną troskę o nich – wyrażającą się m.in. w dostarczeniu im informacji na temat źródeł konkretnych narzędzi samoobrony.

Błędy logiczne i nadmierne uogólnienia


Osnową całego artykułu jest charakterystyka poczynań i poglądów przedstawicieli (tylko) jednej z organizacji zajmujących się w naszym kraju stosowaniem i uczeniem technik NLP. I na tym kończą się walory tego tekstu. Próbuje on bowiem następnie na podstawie przedstawionych danych wyciągnąć i zgeneralizować wnioski na temat NLP w ogóle. Sprawia wrażenie, jakby poddawana ocenie organizacja była reprezentatywna dla NLP w Polsce, a może i na świecie; że NLP samo w sobie jest tożsame ze stylem jego prezentowania, z filozofią życiową czy systemem wartości tego czy innego trenera. Jest to typowy tzw. logiczny błąd zakresu. Np. po opisie rozczarowania jednego z uczestników treningu czytamy: ”Gdy opadają rozbudzone na kursach emocje, podobnie zaczyna myśleć wielu adeptów NLP” (podkreślenie BP). Zdanie to wydaje się bardzo niewinne i całkowicie oczywiste, jednakże wprowadza w błąd. W rzeczywistości odnosi się ono nie do „adeptów NLP” w ogóle (a taka sugestia jest w nim ukryta), lecz do uczestników konkretnych zajęć, prowadzonych przez konkretne osoby, powołujące się na NLP. Oczywiście przeciętny czytelnik nie zauważa tej subtelnej różnicy i sam zaczyna nieświadomie uogólniać przekazywane mu osądy. Cytowane zdanie nie jest tu bynajmniej wyjątkiem. Oto inny przykład: „Tak jak inni nasi rozmówcy, którzy dzielili się negatywnymi doświadczeniami z NLP, prosił, byśmy nie ujawniali jego nazwiska, a nawet zmienili imię. – NLP-erzy są napastliwi, bo w grę wchodzą bardzo duże pieniądze – tłumaczył” (podkreślenia BP). Tutaj efekt jest taki sam. „Negatywne doświadczenia z NLP” w istocie odnoszą się do konkretnej formy przekazu NLP w wydaniu konkretnych trenerów, a nie do samego NLP. „NLP-erzy są napastliwi” z kolei sugeruje, że wszystkie osoby zajmujące się NLP są agresywne i przesłania fakt, że chodziło tu przecież tylko o tych, z którymi dany uczestnik miał nieszczęście się zetknąć. Niby jest to dosłowny cytat z wypowiedzi uczestnika, ale w zestawieniu z pozostałymi sformułowaniami nabiera on dodatkowego, tendencyjnego znaczenia. Od dziennikarstwa pretendującego do rzetelności i działalności prospołecznej oczekuje się precyzji i jednoznaczności, a co najmniej większych kompetencji w zakresie poprawnej komunikacji międzyludzkiej. Nomen omen, to właśnie NLP uczy tych umiejętności.

Kolejny błąd polega na tym, że NLS (neurolingustic seducting), czyli tzw. neurolingwistyczne uwodzenie zostało w artykule określone jako „odmiana NLP”. W rzeczywistości jest to tylko nazwa handlowa stosowana przez nielicznych trenerów, i odnosząca się do niektórych warsztatów, obiecujących nauczyć przy wykorzystaniu wybranych technik NLP, jak skutecznie uwodzić. Zatem nie jest to jakaś odmiana, czy specjalny „system” NLP, a w odniesieniu do NLP w ogóle to jedynie marginalne zjawisko. Oczywiście nie jest ono takim dla poszkodowanych, którzy dali się naciągnąć na duże koszty i w dodatku ponieśli straty moralne. Ale i w tym przypadku nie ma to żadnego związku z NLP jako takim, tylko z określonymi trenerami.
Większość definicji i opisów NLP przedstawionych w artykule pochodzi od krytykowanej przezeń grupy trenerów (jednym z wyjątków jest cytat nt. powiązań ruchu gałek ze sposobem przetwarzania informacji), więc nie mogą one uchodzić za reprezentatywne.

Niewiedza, nieścisłości i pomijanie ważnych informacji


Artykuł poddaje w wątpliwość opisywane przez NLP powiązania ruchu gałek ocznych ze sposobem przetwarzania informacji przez człowieka (w obszarze trzech głównych kanałów zmysłowych: wzroku, słuchu i zmysłu czuciowo-kinestetycznego). Powołuje się przy tym na „raport MILS – Międzyresortowego Zespołu do Walki z Sektami działającego przy rządzie francuskim”. Mocno powiedziane i brzmi naukowo. Tyle tylko, że nie zostało wyjaśnione, co to były za badania, gdzie, kiedy i przez kogo dokładnie zostały przeprowadzone, jaka grupa była nimi objęta itp. itd. (warto byłoby przynajmniej dać jakiś odnośnik do bardziej szczegółowych informacji). Tego rodzaju badania, w tym potwierdzające omawianą tu prawidłowość były przeprowadzane już dawno i zostały obszernie opisane w literaturze specjalistycznej [1].
Badania naukowe dotyczące ruchu gałek ocznych wymagają precyzyjnego doboru pytań i poleceń kierowanych do osób badanych oraz odróżnienia tzw. „dominującego kanału zmysłowego” od „wprowadzającego” (niekiedy tłumaczonego na polski jako „przewodni”). Pierwszy to ten, w obszarze którego dana osoba najczęściej przetwarza informacje (np. w formie obrazów), a drugi określa „przejście”, poprzez które ta sama osoba „dostaje się” do jakichkolwiek swoich informacji (może to być np. tzw. „dialog wewnętrzny”, czyli jedna z odmian doznań słuchowych, albo odczucia kinestetyczne). Czasami zmysł dominujący jest równocześnie wprowadzającym, a niekiedy nie – a wówczas sprawa się komplikuje, również dla ewentualnego badacza. Pominięcie tego zjawiska może zniekształcać wyniki, co zresztą niejednokrotnie już się zdarzało. Jednak oprócz tego typu badań, istnieją dane w postaci obserwacji dokonywanych przez terapeutów, coachy i nauczycieli z całego świata, od lat stosujących NLP. Te zaś jednoznacznie potwierdzają omawiany tu związek ruchu gałek ocznych ze sposobem przetwarzania informacji. Oczywiście w niektórych indywidualnych przypadkach wzorzec tych ruchów może odbiegać od przeciętnego i trzeba umieć go w takim przypadku rozpoznać, ale prawidłowość jako taka nadal istnieje. Należy przy tym podkreślić, że wskaźniki ruchu gałek ocznych są w praktyce wykorzystywane do określenia tego, w obszarze którego kanału zmysłowego (lub kanałów) nasz rozmówca przetwarza informacje w danej chwili, a nie do formułowania stwierdzeń „on jest wzrokowcem”, albo „ona jest czuciowcem”. We współczesnym profesjonalnym NLP unika się tego rodzaju etykietowania, zwracając bardziej uwagę na proces i styl myślenia występujące u danej osoby podczas konkretnej rozmowy. Ponadto, oprócz ruchów oczu NLP wykorzystuje także inne grupy wskaźników tego rodzaju (predykaty słowne, zmiany tonu głosu i tempa mówienia, styl oddychania i inne). Dopiero obserwacja tak różnych wskaźników umożliwia trafne (ale nadal jedynie w sposób przybliżony) określenie stylu przetwarzania informacji u osoby „X”.

Tak czy inaczej stwierdzenie, że „badania naukowe podważyły te związki” jest kolejnym niesłusznym uogólnieniem, które usiłuje stawiać NLP w opozycji do nauki i vice versa (ta tendencja nasila się w dalszych częściach artykułu). W rzeczywistości zdanie to powinno brzmieć: „niektóre badania naukowe nie potwierdziły tych związków, a inne wykazały istnienie tego typu powiązania”.

Tymczasem artykuł zawiera następującą konkluzję na ten temat: „NLP-erzy nadal traktują swoje arbitralne interpretacje ruchów oczu jako skuteczną technikę ‘czytania’ ludzkich myśli i uczuć.” Słowo „arbitralne” – według definicji słownikowej – może oznaczać „samowolne, nieuzasadnione, narzucające swoje zdanie”. W świetle przedstawionych wcześniej wyjaśnień, takie określenie („arbitralne”) w odniesieniu do omawianego tu zagadnienia samo w sobie ma charakter arbitralny. Poza tym, cytowany fragment artykułu wprowadza w błąd twierdząc, że adepci NLP próbują na podstawie ruchu gałek ocznych „odczytywać myśli i uczucia”. Bowiem w ten sposób można określić jedynie to, w zakresie którego kanału zmysłowego nasz rozmówca przetwarza informacje. Czyli, czy myśli w danej chwili obrazami, dźwiękami-słowami, czy przede wszystkim doświadcza uczuć i stanów ciała. Nie można jednak na tej podstawie określić, jaka jest dokładnie treść myśli czy uczucia. A to przecież dosłownie oznaczałoby „odczytywanie myśli i uczuć”. Ten błąd rzeczowy przypisuje więc adeptom NLP nieprawdziwe intencje.

Kolejne niewinnie brzmiące zdanie podaje, że NLP powstało „pierwotnie jako system terapeutyczny, stworzony przez psychologów-amatorów: Johna Grindera, językoznawcę specjalizującego się w psycholingwistyce, oraz Richarda Bandlera, matematyka i informatyka interesującego się sztuczną inteligencją.” „Psycholodzy-amatorzy” nie jest tu określeniem właściwym, bowiem Grinder i Bandler interesowali się przede wszystkim psychoterapią (a nie sztuczną inteligencją), ta zaś nie jest tożsama z psychologią. Jest to autonomiczna dziedzina wiedzy stosowanej, której uprawianie wymaga profesjonalnego przygotowania określonego przez organizacje do tego powołane. Np. na naszym kontynencie taką funkcję spełnia Europejskie Stowarzyszenie Psychoterapii. Warunkiem ubiegania się o Europejski Certyfikat Psychoterapeuty nie jest ukończenie studiów psychologicznych, lecz za wystarczające uważane jest odbycie co najmniej trzech lat studiów humanistycznych lub medycznych [2]. Natomiast główny nacisk jest położony na praktyczny aspekt przygotowania do pełnienia funkcji psychoterapeuty. Obejmuje ono zaliczenie kilkuletnich szkoleń w zakresie teorii i metodologii wybranej „szkoły” psychoterapii, staże, własną psychoterapię, superwizje itp. Z tego punktu widzenia twórcy NLP spełniali wymagane obecnie w Europie kryteria, a nawet dużo więcej – ucząc się przy tym od czołowych specjalistów. Co więcej wiele modeli teoretycznych i praktycznych metod opracowanych przez tych „amatorów” zostało powszechnie przyjętych i „wchłoniętych” przez różne profesje: przez inne podejścia terapeutyczne, a także przez zupełnie inne dziedziny, takie jak zarządzanie, edukacja itp. Jednym z elementów tego rodzaju wkładu, jaki NLP wniosło do powszechnej wiedzy nt. porozumiewania się jest np. tzw. meta-model językowy, opublikowany po raz pierwszy w dwutomowym dziele „Struktura magii” [3]. Książka ta opisuje zasady precyzyjnej i „zdrowej” komunikacji międzyludzkiej w sposób, który był możliwy właśnie dzięki interdyscyplinarnemu podejściu autorów. Więcej informacji na ten temat znajdzie czytelnik w książce Wolfganga Walkera „Przygoda z komunikacją” [4] - jest to najbardziej dokładny i rzeczowy opis historii powstania NLP na polskim rynku.

„Do dziś NLP-erom musi wystarczyć przekonanie, że są skuteczni, bo z nielicznych eksperymentów trudno wywnioskować coś pewnego” – to kolejna „rewelacja” głoszona przez artykuł. Z polskojęzycznych źródeł na ten temat godny polecenia jest tekst autorstwa Martiny Genser-Medlitsch i Petera Schütza z Austrii, pt. „Czy neurolingwistyczna psychoterapia jest efektywna?” (Nowiny Psychologiczne nr 1/2004 s. 23-47). Zawiera on także bogatą bibliografię nt. ogólnoświatowej literatury referującej wyniki ważniejszych badań nad efektywnością NLP. Polecam również stronę http://www.nlp.de/research/.

Warto wspomnieć, że Polski Instytut NLP również miał swój wkład w realizacji międzynarodowego programu badawczego, odbywającego się pod auspicjami Europejskiego Stowarzyszenia Neuro-Lingwistycznej Psychoterapii (EA NLPt), a pilotowanego w Polsce przez Katedrę Psychopatologii i Psychoterapii Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Raport z tych badań był przekazany do EA NLPt, a także przedstawiony przez dr Mirosławę Huflejt-Łukasik podczas Trzeciego Światowego Kongresu Psychoterapii, jaki odbył się w Wiedniu, w lipcu 2002 r. PI NLP udziela również merytorycznego wsparcia magistrantom i doktorantom przygotowującym prace na temat NLP. Fakt, że tematy takowe są akceptowane przez promotorów i recenzentów tych prac, świadczy o ustalonej pozycji NLP również w środowiskach akademickich.

Kolejny pseudo-rzeczowy fragment artykułu powołuje się na informację przekazaną przez prof. Jana Czesława Czabałę, która głosi, że „w raporcie na temat skutecznych terapii, opublikowanym w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych, tej metody (NLP - przyp. B.P.) nie było”, oraz że „amerykańska nauka się tym po prostu nie interesuje”. Trzeba tu dopowiedzieć, że w USA w szczególnym stopniu upowszechniła się wersja swego rodzaju „pop-NLP”, które stało się dogodnym narzędziem tamtejszej „filozofii sukcesu” (w biznesie, w rodzinie, w seksie, w „duchowości” i w czymkolwiek tylko się da). Znowu jednak nie jest to cecha samego NLP, lecz tamtejszej jego spłyconej wersji, a właściwie mentalności stosujących go ludzi. Owa filozofia posiada szczególną zdolność wchłaniania w siebie jakichkolwiek nowych metod i modeli, wykorzystywanych następnie do popularyzacji jej samej. Bez wątpienia kontr-akademicka postawa Richarda Bandlera, szczególnie w okresie pierwszych lat rozwoju NLP, była w tym względzie nie bez znaczenia. Od razu jednak trzeba dodać, że po przełomowych odkryciach i sformułowaniach w latach 70., już od początku lat 80. rola Bandlera i Grindera w rozwoju NLP zaczęła szybko słabnąć. John Grinder na długie lata wycofał się z aktywności w tej dziedzinie, do której na większą skalę powrócił dopiero na początku lat 90. (a nie był to wnoszący wiele nowego come back). Richard Bandler natomiast od dawna działa w ramach swojej prywatnej firmy The Society of Neuroliguistic Programming™, pozostając w znacznej izolacji od licznych i liczących się nie tylko na rynku NLP ośrodków i organizacji, zarówno w samej Ameryce, jak i na całym świecie. O faktach tych rzadko (o ile w ogóle) można przeczytać w książkach nt. NLP, których autorzy zwykle oddają hołd pionierskim pracom Grindera i Bandlera. Zazwyczaj umyka przy tym fakt, że byli oni ważnymi współ-twórcami oraz inicjatorami nurtu psychologii, który następnie rozwijał się autonomicznie z pomocą wielu znaczących badaczy i autorów, i tak pozostało do dzisiaj.

Od 1983 roku rozwój NLP na świecie jest stymulowany, a jego standardy są określane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie NLP (IA NLP), skupiające przedstawicieli ze wszystkich kontynentów. Powstało ono jako organizacja, której celem jest wymiana dorobku w zakresie NLP, jak również zrzeszanie trenerów i sympatyków tego nurtu, którym zależy na kultywowaniu wysokich standardów teoretycznych, metodologicznych i etycznych NLP. Tak więc, zaledwie kilka lat od sformułowania przez Grindera i Bandlera pierwszych modeli i metod NLP, pojawiła się ogólnoświatowa organizacja, która od tamtej pory stanowi potężną przeciwwagę dla wszelkich „monopolistycznych” czy „dewiacyjnych” zjawisk i tendencji w tym obszarze, jakie tylko mogłyby zaistnieć. Więcej informacji na ten temat znajdzie czytelnik na stronie http://www.ia-nlp.org/.

Od 1994 roku ukazuje się również kwartalnik NLP Word, będący międzykulturowym forum wymiany doświadczeń i nowych idei w dziedzinie teorii i praktyki NLP. Szczegóły można znaleźć na stronach http://www2.unil.ch/angl/docs/nlpworld/ oraz http://www.nlpworld.com/.

Dzięki swoim interdyscyplinarnym korzeniom, a także uniwersalnemu charakterowi modeli i metod, NLP znalazło zastosowanie w różnych dziedzinach – od psychoterapii i coachingu przez edukację, biznes, sport, aż po samorozwój. Pozytywnym aspektem tego zjawiska jest fakt, że pomocne narzędzia wspomagania siebie, innych ludzi, organizacji itp. stały się dostępne szerokiemu kręgowi odbiorców, i tym samym została zaspokojona istotna potrzeba społeczna. Równocześnie, w niektórych przypadkach nie obyło się bez nadmiernych uproszczeń i spłycenia tego rodzaju wiedzy, a czasami wręcz naruszenia podstawowych zasad etycznych dotyczących wywierania wpływu na jednostki i grupy. Tego typu uboczne zjawiska procesu popularyzacji NLP skłoniły profesjonalne środowiska psychoterapeutyczne, funkcjonujące w obszarze naszego kontynentu, do utworzenia Europejskiego Stowarzyszenia Neuro-Lingwistycznej Psychoterapii (EA NLPt), z siedzibą w Wiedniu, gdzie program zasady stosowania tego rodzaju terapii oraz szkoleń w jej zakresie istniały już od 1986 roku. Samo Stowarzyszenie było zarejestrowane w roku 1995 i obecnie skupia przedstawicieli z 19 krajów europejskich oraz sympatyków z innych kontynentów (liczba ta sukcesywnie się powiększa). W 1999 roku neuro-lingwistyczna psychoterapia (NLPt) została uznana przez Europejskie Stowarzyszenie Psychoterapii (EAP) – największą i najbardziej profesjonalną tego typu organizację w naszej części świata - za autonomiczną, kompletną i spójną modalność (czyli „szkołę”) terapeutyczną oraz została umieszczona na oficjalnej liście obok 29 innych uznanych przez EAP modalności (zob. http://www.europsyche.org/).

Wydawałoby się, że Pan Prof. Czabała, jako autorytet w dziedzinie psychoterapii, przytaczając dane amerykańskie (pomijam już fakt, że od dawna nieaktualne) powinien był znać również europejskie (Polska od blisko dwóch lat jest członkiem UE!). Ale jak widać i w tym przypadku potwierdza się przysłowie, że „pod latarnią jest najciemniej”. Tym bardziej, że w tym samym roku, którego dotyczy przywoływany przez Pana Profesora raport, został opublikowany pierwszy w Polsce akademicki podręcznik psychoterapii, który opisuje NLP jako jedną ze „szkół” profesjonalnej pomocy psychologicznej [5]. Poza tym, to powszechne zjawisko, że uznani eksperci danej modalności (kierunku) nie są wystarczająco zorientowani co do pozostałych. Dlatego był to nieszczęśliwy pomysł, aby szukać miarodajnych informacji o NLP u osoby, która specjalizuje się w zupełnie innym podejściu. Ja sam, mimo że pracuję jako psychoterapeuta od 20 lat (i nadal się uczę), nie miałbym odwagi wypowiadać się np. na temat obecnej sytuacji w psychoanalizie, ponieważ nie jest to moja specjalność.

Tak czy inaczej, cytowanie wypowiedzi, która powołuje się na dane sprzed 12 lat (!) jest – oględnie mówiąc – ryzykowne. To tak, jakby charakteryzować obecną sytuację społeczną, polityczną czy jakąkolwiek inną na podstawie danych (i to wybiórczych) z 1994 roku. Takie posunięcie dziennikarskie uznano by przecież za absurd.

Powyższe dane i wyjaśnienia dyskredytują również następujące fragmenty artykułu: „Dr Christian Balicco, specjalista od zasobów ludzkich, członek Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, twierdzi, że akcentowanie związków ze złożonymi dyscyplinami naukowymi to tylko propaganda: podnosi prestiż NLP w oczach osób mających mgliste pojęcie o tych dziedzinach. To, co uderza podczas bliższego kontaktu z NLP, to – według niego – intelektualna miałkość. Programowanie Balicco nazywa ‘sztuką manipulowania bliźnimi’.” I podobna wypowiedź: „... francuski antropolog komunikacji – prof. Yves Winkin – po przebrnięciu przez kilka dzieł o NLP nazwał programowanie „intelektualnym oszustwem”. Uważa, że powoływanie się przez NLP-erów na świat naukowy jest nadużyciem, bo postawie NLP-erów daleko do standardów nauki. Nie prowadzą badań i nie wykazują skłonności do krytycznej oceny swoich twierdzeń. Manipulują ludźmi i ideami.”

Cytowane wypowiedzi poruszają ważny problem, polegający na tym, że nie można nauczyć się NLP z książek i nie można go w taki sposób w pełni zrozumieć. NLP, tak jak każda nauka stosowana, do przyswojenia jej sobie (choćby w stopniu podstawowym) wymaga ćwiczeń i praktyki. Osoby, które takowych nie posiadają, nie są w stanie zrozumieć w wystarczającym stopniu nawet fundamentalnych pojęć. Paradoksalnie, niektórym naukowcom często trudniej jest zrozumieć teksty nt. NLP, niż przeciętnemu człowiekowi, ponieważ używane w tym systemie pojęcia mogą oni rozumieć według wcześniej wyuczonych znaczeń. Tymczasem każda dziedzina wiedzy operuje sobie właściwym, „wewnętrznym” językiem pojęć, które mogą brzmieć podobnie do znanych powszechnie, ale w danym systemie posiadają własne, specyficzne znaczenie. Jednak, gdy pracownicy naukowi uczestniczą w praktycznych zajęciach NLP, wiele nieporozumień zostaje wyjaśnionych i szybko pojawiają się odpowiedzi na wiele pytań. I na szczęście często tak właśnie się dzieje.

Kiedy laik czyta podręcznik chirurgii, łatwo może mu się on wydać niezrozumiałym „bełkotem”, ale jak wiadomo nikt tej sztuki nie opanował wyłącznie na podstawie lektury. Mało tego, osoby specjalizujące się w danej dziedzinie chirurgii nie są ekspertami w innych. Na przykład neurochirurg nie wypowiada się na tematy dotyczące specyfiki chirurgii ortopedycznej. „Wartość” opinii na temat jakiejkolwiek praktycznej dziedziny wiedzy sformułowanych na podstawie lektury kilku tekstów nie wymaga komentarza. Podobnie jak wówczas, gdy ktoś na podstawie samych studiów nad przewodnikiem po Tatrach, uznałby, że są one nieciekawe, przereklamowane i nie warto się tam wybierać.

Ubolewania godne jest to, że artykuł żongluje opiniami naukowców (zapewne autorytetów w swojej dziedzinie), którzy na temat NLP mają bardzo powierzchowne informacje i takież poglądy. W każdym razie, wypadałoby skontaktować się z ekspertami, którzy posiadają odpowiednią wiedzę na ten temat – zdobytą dzięki studiom popartym praktyką, a nie w drodze paru przypadkowych lektur. Dotarcie do takich ekspertów (jak też odnośnych organizacji) jest bardzo łatwe w dobie funkcjonowania Internetu i nie wymaga nawet wychodzenia z domu. Zagadką pewnie pozostanie niezrozumiały w tym względzie sposób przeprowadzania selekcji „konsultantów”, stosowany przez redakcję Ozonu.

W świetle powyższego, kolejne sformułowanie zawarte we „Współczesnych szarlatanach”, które brzmi: „NLP-erzy (również w Polsce) atakują akademicką naukę, a tradycyjną psychoterapię oskarżają, że jest rozwlekła i nieskuteczna” można uznać za kompletny brak znajomości rzeczy i/lub zupełne lekceważenie faktycznej sytuacji. Ma ono taką samą wartość informacyjną, jak reklamowa wypowiedź typu „polscy stomatolodzy polecają pastę X”. Od razu narzuca się pytanie – „którzy konkretnie?”.

Owi „NLP-erzy” (neologizm o charakterze slangowym z lubością stosowany w artykule) to zaledwie kilka nazwisk wymienionych w tekście. Profesjonalni adepci NLP często współpracują ze środowiskami akademickimi, a część z nich to wręcz pracownicy naukowi i dydaktyczni wyższych uczelni, także w Polsce.

Pomieszanie pojęć i poziomów logicznych


Według artykułu, „W Stanach NLP uważa się dość powszechnie za terapię New Age”. W tym miejscu mogę powtórzyć to, co napisałem już wcześniej [6]: wiele osób identyfikujących się z nurtem New Age interesuje się m.in. NLP i się go uczy, a potem powołuje się nań w ramach swojego światopoglądu. Ponieważ New Age jest nurtem bardzo pojemnym i ma charakter eklektyczny, więc nic dziwnego, że przytaczane w tekście osoby zajmujące się astroterapią, tarotem, czy im podobnymi metodami, łatwo przyswajają sobie niektóre elementy i pojęcia zaczerpnięte także z NLP. Fenomen ten występuje również w naszym kraju, choć na pewno w nieporównanie mniejszej skali, niż w USA. To do tego zjawiska odnosi się cytowany w artykule „raport Komisji do Spraw Sekt parlamentu belgijskiego z 1997 roku, stwierdzający, że „wśród adeptów programowania pojawiają się szarlatani i sekciarze, którzy techniki NLP próbują dołączać do arsenału swoich środków psychomanipulacji” (podkreślenia – B.P.). Postronnemu obserwatorowi łatwo wówczas pomylić NLP jako takie z formą, w jakiej jest ono prezentowane przez daną osobę. Pomyłka ta wynika zarówno z niewiedzy na temat tego, czym jest NLP, jak też czym jest New Age – mgliste pojęcie, które kojarzy się z czymś, przed czym przestrzegają jedni, a czym zachwycają się inni, ale mało kto wie, co to naprawdę jest. Często stanowi „słowo-wytrych”, którym etykietowane jest to, co nieznane i niezrozumiałe, lub co odbiega od utartych sposobów myślenia (poglądy, postawy, metody itd.), a co brzmi lub wygląda egzotycznie, orientalnie itp. Zaś stawianie znaku równości pomiędzy NLP a New Age jest po prostu przejawem ignorancji. Chyba, że do New Age zaliczymy wszelkie nowe okrycia i metody, także współczesnej psychologii.

Artykuł podaje również, że „NLP jest pełne ideologicznych założeń podważających ideę neutralności metody”. Kolejny błąd logiczny, tym razem dotyczący omawianych kategorii. Jakiekolwiek „ideologiczne założenia” nie mają i nie mogą mieć żadnego wpływu na samą metodę. Stopień użyteczności i właściwości młotka samego w sobie nie zmieniają się w zależności od ideologii, jaką kieruje się osoba, która go używa. Natomiast wpływa ona znacząco na styl działania tej osoby, w tym również na sposób wykorzystania młotka. Jakakolwiek ideologia (system przekonań) znajduje się na dużo wyższym poziomie logicznym (i – w kategoriach logiki - ma charakter bardziej abstrakcyjny), aniżeli konkretne narzędzie. Jeżeli ktoś miałby wątpliwości w tym względzie, to proszę spróbować przy pomocy samej swojej „ideologii” zmienić fizyczną strukturę młotka (jego kształt, skład chemiczny itp.). Narzędzia NLP mają oczywiście bardziej subtelny charakter, ale i tak można je opisać jako instrukcje dotyczące sekwencji konkretnych, mierzalnych zachowań. Zachowania zaś to zupełnie inna kategoria logiczna, niż idee i przekonania.

To oczywiste, że NLP opiera się na pewnych założeniach teoretycznych, ponieważ są one podstawą każdego systemu wiedzy. Założenia przyjmowane w matematyce, zwane aksjomatami, nie są udowadniane, lecz stanowią fundament wszystkich jej teorii. Nikt jednak z tego powodu nie zarzuca matematykom, że przyjmują określoną „ideologię”. W religii tego rodzaju założenia zwie się dogmatami i też uznawane są za pewnik, nie wymagający dowodzenia. Co więcej, każdy człowiek posiada – uświadamiane sobie czy nie – swoje własne założenia na temat rzeczywistości, wyrosłe z wcześniejszych doświadczeń, wpojonych przez otoczenie wzorców i samodzielnie dokonanych uogólnień.

Założenia przyjęte w NLP nazywane są postulatami i nie nadaje im się rangi takiej, jaką posiadają aksjomaty czy dogmaty. Wprawdzie wynikają one z konkretnych odkryć dotyczących funkcjonowania ludzkiego umysłu, komunikacji itp., ale nadal pozostają tylko postulatami, które mogą się zmieniać i rozwijać – wraz z rozwojem ogólnej wiedzy o człowieku, jak też z rozwojem samego NLP. A oto kilka z tych postulatów mylnie zinterpretowanych w artykule.

Błędne, powierzchowne interpretacje


Zdaniem artykułu, „NLP głosi skrajny subiektywizm poznawczy i moralny relatywizm. Twierdzi, że nie istnieje obiektywna prawda, a jedynie prawdy poszczególnych ludzi tworzących własne „mapy rzeczywistości”. W praktyce przeszkodą na drodze do sukcesu mogą być przekonania religijne lub zasady moralne. Do naruszenia systemu wartości klienta może dojść i na kursach, i podczas spotkań indywidualnych w ramach psychoterapii czy coachingu.”

W przypadku tego sformułowania ponownie daje o sobie znać powierzchowna wiedza nt. NLP, zaczerpnięta zapewne z wyjętych z kontekstu fragmentów książek i/lub z wypowiedzi tych samych, w kółko cytowanych przez artykuł trenerów NLP. „Skrajny subiektywizm i moralny relatywizm”, odnoszą się zapewne do błędnie zinterpretowanego postulatu, który głosi, że ludzie działają na podstawie własnego sposobu spostrzegania rzeczywistości, w oparciu o swój wewnętrzny model świata. Rozwinięcie tego założenia przedstawia się następująco: Każdy człowiek posiada unikalną mapę rzeczywistości. Żadna mapa nie jest bardziej rzeczywista czy prawdziwa od innych. Niektóre mapy są dokładniejsze i bardziej czytelne niż inne, jednakże – jak to sformułował słynny lingwista i filozof, Alfred Korzybski - mapa nie jest tym samym, co terytorium. Ze stwierdzenia tego nie wynika, że „nie istnieje prawda obiektywna”, jak to pokrętnie zostało ujęte w artykule. Wręcz przeciwnie, metafora Korzybskiego zakłada istnienie „terytorium”, na temat którego ludzie tworzą swoje mapy. Owo „terytorium” to rzeczywistość, a „mapy” to próby opisu tego, jaka i czym ona jest. Zatem „subiektywizm” w ujęciu NLP może co najwyżej odnosić się nie do stwierdzeń o charakterze metafizycznym (jak to sugeruje artykuł), lecz odnośnie do właściwości ludzkiego poznania.

Właściwie, trafniejsze jest tu określenie „konstruktywizm”. NLP zalicza się bowiem do jednego z nurtów psychologii konstruktywistycznej [7], której nazwa pochodzi od słów „konstruować” i „konstrukcja”, a odnoszących się do sposobu, w jaki ludzie spostrzegają rzeczywistość. Podejście to podkreśla, że z milionów danych nieustannie płynących do nas ze świata, nasze umysły „odfiltrowują” niewielką ich ilość, po czym z tego materiału tworzą w miarę spójny konstrukty – mentalną reprezentację rzeczywistości. Tak powstała „mapa” dostarcza poczucia podstawowej orientacji w świecie oraz umożliwia przetrwanie i sprawne wykonywanie w nim niezbędnych działań. Proces selekcji informacji, który ma miejsce podczas konstruowania tego rodzaju map, dokonuje się za pośrednictwem wielu różnych „warstw filtracyjnych”.

Pierwsza z nich ma charakter neurologiczny i jest bezpośrednio związana z ograniczonymi możliwościami percepcyjnymi naszych zmysłów. Wiadomo na przykład, że niektóre zwierzęta dysponują niewyobrażalnymi dla nas zmysłami, i które potrafią orientować się w świecie za pomocą ultradźwięków (nietoperze, delfiny), infradźwięków (wieloryby, słonie), promieni ultrafioletowych (pszczoły i inne owady), promieni podczerwonych (grzechotniki, kleszcze), „zmysłu elektrycznego” (ryby głębinowe) itp., itd. Na tym tle jest oczywiste, że ludzkie zmysły rejestrują zaledwie wąskie pasmo i to niektórych tylko parametrów przyrody. Zjawisko to ma bezpośredni związek z ograniczeniem pojemności informacyjnej ludzkiego umysłu, która na poziomie świadomym wynosi średnio ok.7 jednostek informacji rejestrowanych równocześnie. Na całą resztę pozostajemy „ślepi”, „głusi” i „nieczuli”.

Druga warstwa dotyczy wzorców kulturowych, które są nam „wdrukowywane” od początku naszego życia. Każda kultura opiera się na z góry określonej mapie świata (założenia, przekonania, interpretacje, wartości itd.) i wpaja ją następnie wszystkim swoim członkom. Do tej warstwy należy również zaliczyć „filtracyjną” funkcję języka (oprócz jego funkcji komunikacyjnej). Chociaż języki mówione różnią się od siebie, to ich wspólną cechą jest ograniczona ilość pojęć, jakimi dysponują, specyficzny dla danego języka charakter tych pojęć oraz określone struktury językowe, które odpowiadają równocześnie strukturom myślenia, dokonującego się właśnie za pośrednictwem wybranego języka. Jedną z powszechnych cech zarówno języka, jak i myślenia, które w jego obrębie się dokonuje, są procesy upraszczania i skracania. Z jednej strony, zapewne czyni to komunikację w ogóle możliwą, lecz z drugiej deformuje i ogranicza nasze poznanie.

Trzecia warstwa ma charakter bardziej indywidualny i związana jest z tzw. historią osobistą każdego człowieka. Na podstawie przeżywanych zdarzeń, sytuacji, relacji, a także własnych procesów wewnętrznych (emocji, skojarzeń, wspomnień itd.) ludzie nadają znaczenie temu, co dzieje się w nich i wokół nich. I tak, jak nie ma w naturze dwóch identycznych odcisków palców, tak też niepowtarzalny charakter ma historia osobista każdej istoty ludzkiej. Dlatego zabarwia ona sposób spostrzegania rzeczywistości, odczuwania i myślenia w równie zindywidualizowany i niepowtarzalny sposób.

Działanie procesów filtracyjnych dokonuje się nieświadomie i automatycznie, więc jest procesem niekontrolowanym. W związku z tym przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że to, co uważa za rzeczywistość, jest tylko jej subiektywną mentalną reprezentacją. Natura mapy zawsze pozostaje taka sama – jest ona tylko wytworem kartografii. Jak to określił fizyk Ervin Schrödinger, „Każdy obraz świata stworzony przez człowieka jest i zawsze pozostanie jedynie konstruktem jego umysłu, i nie można udowodnić innego rodzaju jego istnienia” [8].

Wypowiedź Korzybskiego „Mapa nie jest tym samym co terytorium”, jest więc tylko przypomnieniem o subiektywnym charakterze „rzeczywistości”, którą tworzymy „w swoich głowach” oraz zachętą do zachowania większego, zdrowego krytycyzmu w odniesieniu do własnej mapy oraz większej uważności i otwartości w stosunku do map świata innych ludzi, jak i samego terytorium.

Nie tylko NLP, ale każdy system profesjonalnego pomagania (jednostkom i grupom) wymaga pełnego poszanowania map świata innych ludzi, nawet jeśli krańcowo odbiegają one od naszych własnych. Powszechnie przyjęte reguły udzielania profesjonalnej pomocy zobowiązują terapeutę, coacha czy trenera do neutralności światopoglądowej. Oznacza to, że osoba udzielająca wsparcia nie może ingerować w treść przekonań, zasad moralnych i wartości osób wspomaganych, nie może ich „nawracać” na jakąkolwiek filozofię czy religię lub do nich zniechęcać. Jeśli to robi, nie jest to już profesjonalna pomoc, a działanie takie jest traktowane jako wykroczenie przeciwko podstawowym zasadom etyki zawodowej. Można oczywiście pracować z klientami na poziomie ich przekonań i wartości, ale pomagający przyjmuje wówczas tzw. „meta-pozycję” i pomaga na przykład zrozumieć danej osobie, jaki wpływ owe przekonania i wartości wywierają na jej życie i funkcjonowanie w danym otoczeniu oraz ewentualnie dokonać ich „aktualizacji”. Jeżeli klient dokonuje jakichkolwiek zmian w tym zakresie, to tylko i wyłącznie w wyniku własnych decyzji i wyborów oraz własnej oceny sytuacji. Adepci NLP nie są powołani do wypowiadania się na temat religii, ponieważ zwykle nie jest to zakres ich kompetencji (za wyjątkiem np. duchownych, studiujących NLP i stosujących je w swojej działalności). Natomiast docenia ono religijność jednostki jako potencjalne źródło jej tzw. wewnętrznych zasobów pomocnych w rozwiązywaniu problemów i realizacji celów. Jakiekolwiek nadużycia w tym względzie mogą dotyczyć tylko konkretnych osób stosujących i/lub powołujących się na NLP.

Następnie artykuł krytykuje założenie NLP, głoszące, że „nie ma błędów, są tylko informacje zwrotne”. „Ten optymizm w spojrzeniu na człowieka jest – jak zauważa w „Encyklopedii białych plam” ks. dr Aleksander Posacki – całkowicie sprzeczny z tradycją chrześcijańską, bo „pomija tendencyjnie rzeczywistość grzechu i zwodzenia duchowego”.

Znowu spłycona interpretacja i znowu błąd logiczny. NLP jest jednym z działów psychologii stosowanej, tymczasem w artykule wytoczone zostały argumenty teologiczne. Teologia operuje swoją własną terminologią i własnymi założeniami wstępnymi. Są one stosowne do realizacji celów, jakim ma ona służyć, a z pewnością nie należy do nich wyjaśnianie zasad funkcjonowania umysłu, czy też analizowanie psychiki ludzkiej w oparciu o dane nauk empirycznych i klinicznych. Wypowiadanie się NLP na tematy teologiczne byłoby równie nieuzasadnione. Jeszcze raz warto podkreślić, że NLP zajmuje się przede wszystkim usprawnianiem obserwowalnych i mierzalnych ludzkich zachowań i umiejętności. Natomiast przedmiotem badań teologii jest system przekonań religijnych. Są to zupełnie różne poziomy logiczne. Wprawdzie na podstawie danych nauk eksperymentalnych i stosowanych można dokonywać różnego rodzaju uogólnień, to jednak są one traktowane jako modele teoretyczne podlegające stałej weryfikacji. Dlatego inny postulat NLP brzmi następująco: „NLP nie jest filozofią, w którą trzeba by bezkrytycznie wierzyć. Nie należy traktować go jako „prawdę”, lecz jako użyteczny model rzeczywistości i testować go w praktyce.” Tak więc, profesjonalne NLP również siebie traktuje jako mapę, która... nie jest tym samym co terytorium

Kiedy mówimy o tym, że nie ma błędów, tylko informacje zwrotne, to jest to propozycja spojrzenia na ludzkie działania w sposób wolny od nadmiernego obwiniania siebie (czy kogokolwiek) oraz patrzenia na problem w sposób często uniemożliwiający jego rozwiązanie. Nie zmienia to faktu, że takie „informacje zwrotne” bywają trudne i bolesne. NLP zachęca do tego, by nawet najbardziej przykre doświadczenia traktować jako „lekcje”, które mogą zostać następnie wykorzystane w teraźniejszości i przyszłości – z pożytkiem dla siebie i dla innych. Nie usprawiedliwia tym samym zachowań przynoszących szkodę, ale wskazuje na możliwość potraktowania ich – skoro już się wydarzyły - na przykład jako źródła doświadczenia, dzięki któremu będziemy zdolni unikać ich w przyszłości, a także chronić innych przed podobnymi błędami i ich negatywnymi skutkami. Człowiek nie jest więc w NLP traktowany jako istota nieomylna, ale taka, która może nieustannie się uczyć i wzbogacać wewnętrznie.

Nieco wcześniej artykuł stawiał NLP w opozycji do nauki, a w cytowanym przed chwilą fragmencie próbował przeciwstawić NLP „wierze chrześcijańskiej”. I znowu należy podkreślić, że jedynie indywidualny styl uprawiania NLP mógłby być dyskutowany w takich kategoriach, lecz nie NLP jako metoda. A oto kilka faktów rozwiewających tego typu wątpliwości. Część uczestników naszych szkoleń i konsultacji, to osoby duchowne (niektóre tego rodzaju działania były realizowane na zamówienie np. zgromadzeń zakonnych czy seminariów duchownych). Na zachodzie współpraca tego rodzaju ma znacznie dłuższą tradycję i jest jeszcze bogatsza. Na przykład Austriackie Centrum Treningowe NLP od wielu lat realizuje warsztaty oraz seminaria z udziałem czołowych autorytetów NLP w ośrodku salezjańskim Don Bosco House w Wiedniu i przy współpracy organizacyjnej tego ośrodka.

Jednym ze światowej sławy trenerów, terapeutów i autorów NLP (uznanym także w środowiskach duchownych) jest meksykański karmelita bosy, o. Louis Jorge González. Opublikował on wiele książek prezentujących możliwości zastosowania NLP (jako „metody służebnej”) w pogłębianiu duchowości i rozwoju religijności. Dla przykładu wymieńmy kilka z nich: „Modeling on Jesus. In Search of Personal Growth with NLP” (Modelowanie Jezusa. Rozwój osobisty z wykorzystaniem NLP”); „Jesus in Dialogue. Personal & Spiritual Accompaniment with NLP” („Jezus i dialog. Osobiste i duchowe towarzyszenie / przewodnictwo z wykorzystaniem NLP”); „Jesus the Leader. Facilitating Group Learning with NLP” („Jezus jako przywódca. Wspieranie uczenia się w grupach z wykorzystaniem NLP”) [9]. W dedykacji do innej swojej książki – „Love, Health and Longevity” [10] („Miłość, zdrowie i długowieczność”) o. González pisze: „Wyrażam moje najgłębsze uczucia wdzięczności i miłości dla Roberta Diltsa i Todda Epsteina, którzy zapoznali mnie z podejściem NLP do tematyki zdrowia i wewnętrznego dobrostanu” (nauczycielami NLP o. Gonzáleza byli również m.in. Judith DeLoziere i John Grinder). Przykładów takich można by wymienić wiele więcej.

Biorąc powyższe pod uwagę, wszelkie próby przeciwstawienia NLP chrześcijaństwu (lub odwrotnie) są bezzasadne i można je w najlepszym przypadku uznać za zwykły przejaw nieznajomości faktów oraz niezrozumienia samego NLP.

Wybiórczość, tendencyjność, arogancja


Artykuł poświęca dużo uwagi jednemu, krytykowanemu przezeń środowisku trenerów. Niestety, jak już wspominałem, wyniki tych analiz zostały następnie przeniesione na NLP w Polsce w ogóle, a także na NLP jako nurt psychologii. Obficie cytowane wypowiedzi kilku trenerów zostały przedstawione jako reprezentatywne dla NLP (także w naszym kraju). Co więcej tekst ten utrzymuje, że będący w centrum krytyki trener jest „niekwestionowanym mistrzem większości polskich NLP-erów”. Opisując strony internetowe reklamujące to środowisko, artykuł podaje, że „w wulgarności celuje szczególnie strona NLS związana z czołówką polskich NLP-erów”. Podsumowaniem tego sposobu prezentowania sytuacji NLP w naszym kraju jest zdanie: „.Polski ruch NLP jest rzeczywiście nastawiony na handel technikami manipulacji.” (podkreślenia BP) Artykuł jest przy tym tak skonstruowany, że określenia typu „psychomanipulacja”, „psychoprostytucja”, „prymitywne” i „wulgarne” czytelnik łatwo może skojarzyć sobie z całym nurtem NLP w Polsce, a może nawet i na świecie, co wprost sugeruje zdanie: „...jedna z podstawowych zasad programowania neurolingwistycznego – „nie można nie komunikować” – jest wypierana przez zasadę „nie można nie manipulować” (taką ewolucję NLP obserwuje się w wielu krajach)”. Jeżeli redakcja Ozonu naprawdę w to uwierzyła, to znaczy, że sama... uległa manipulacji, dała się uwieść i oszukać. To znaczy, że w niekwestionowany sposób przyjęła wszystkie te hasła krytykowanego przez siebie środowiska powołującego się na NLP, które brzmią „jesteśmy najwspanialsi, jesteśmy czołowymi ekspertami” itp. Jeśli tak, to nie najlepiej świadczy to o zdolności redakcji do krytycznej oceny dostarczanego jej materiału oraz o dużej podatności na sugestie tego typu.

W rzeczywistości znajdujący się w centrum krytyki trenerzy i utworzone przez nich stowarzyszenie są tylko jednym z wielu ośrodków zajmujących się NLP w Polsce. Tworzą oni zwulgaryzowaną formę NLP, znajdującą się na marginesie całego tego nurtu. Można powiedzieć, że są outsiderami w tej dziedzinie, jakkolwiek pewnie najbardziej marketingowo krzykliwymi. Im mniejsza i niskiej jakości zawartość, tym bardziej potrzebuje rozbudowanego i przyciągającego uwagę opakowania. Stąd szokujące slogany i obietnice. Słowo „manipulacja” jest właśnie jednym z nich. Np. ostatnio wydana przez One Press książka Bandlera i La Valle’go „Anatomia manipulacji”, w oryginale nosi tytuł „Persuation Engineering”. Dosłowne tłumaczenie to „Technologia perswazji”. No ale zapewne względy komercyjne oraz wyznawana filozofia podpowiedziały decydentom tytuł, który bulwersuje i szokuje, a tym samym bardziej przyciąga uwagę. Tyle tylko, że wprowadza w błąd oraz rodzi niepotrzebne obawy i uprzedzenia. Z NLP pozostaje w takich przypadkach tylko nazwa, kilka przerobionych na własny użytek haseł i wybranych technik.

Redakcja nie zadała sobie trudu skontaktowania się z innymi ośrodkami NLP w Polsce, a jeśli nawet tak się stało – jak miało to miejsce w przypadku naszego Instytutu – to uzyskane w ten sposób dane zostały całkowicie przez nią pominięte. Obraz NLP w ogóle, a także w Polsce został tym samym spreparowany na podstawie wyolbrzymionej roli marginalnego (w skali całego NLP) zjawiska. Czytelnicy zostali więc nakarmieni fikcyjną, wyssaną z palca prasową wersją opisu NLP w skali „globalnej”. Gdy artykuł stara się przekonać, że krytykowana w nim zwulgaryzowana forma NLP jest dominująca w Polsce, nie powołuje się przy tym na żadne konkretne dane. A wypadałoby np. porównać liczbę ośrodków NLP nie związanych z tamtym środowiskiem, ich dorobek, styl uprawiania NLP oraz lansowane wartości, liczbę trenerow, charakter oraz ilość realizowanych szkoleń i innych działań (np. konferencji naukowych) itp. itd. Tym bardziej, że zanim krytykowany w artykule „mistrz polskich NLP-erów” pojawił się na rynku, profesjonalne NLP rozwijało się w Polsce od ponad 10 lat (!!!). Wówczas dopiero można by mówić o wartości merytorycznej artykułu. Ponieważ jednak tak się nie stało, pozostaje on jedynie wyrazem ignorancji autorów oraz ich tendencyjnych opinii.

Artykuł wielokrotnie szafuje pojęciami „manipulacja”. Poniżej podaję jego definicję opublikowaną w jednym ze słowników: „Manipulacja faktami, danymi itd. to zręczne i często nieuczciwe posługiwanie się nimi po to by uzasadnić swoje tezy lub przekonać ludzi do swoich poglądów. Dziennikarz, który manipuluje informacjami, tak je dobiera i zestawia, by wpływać na poglądy i zachowania ludzi, ‘udowadniając’ im coś” [11]. Myślę, że efektu uzyskanego w artykule nie powstydziliby się krytykowani w nim zwolennicy manipulacji.

Zadania mediów masowych


Ich siła wpływu jest obecnie tak duża, że nazywane są one „czwartą władzą”. Niektórzy wymieniają media w jednym rzędzie z władzą państwową, rozrywką i biznesem [12], inni sytuują je obok władzy ustawodawczej, sądowniczej i wykonawczej (jako „władzę” opiniotwórczą oraz narzędzie wywierania nacisku społecznego) [13]. Tak znacząca pozycja mediów proporcjonalnie nakłada na nie również stosowne odpowiedzialności.

W cytowanym poniżej tekście, Ewa Nowińska podkreśla, że art. 10 ust. 1 ustawy Prawo prasowe stanowi, że „zadaniem dziennikarzy jest służba społeczeństwu i państwu”, przy czym podstawowym narzędziem tej służby jest informacja. Zaś według art. 6 ust.1 wspomnianej ustawy „prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk”. Z kolei art. 12 ust.1 pkt. 1 ustawy podkreśla, iż „dziennikarze są zobowiązani do szczególnej staranności i rzetelności zarówno na etapie zbierania, jak i wykorzystywania materiałów prasowych, zwłaszcza zaś do sprawdzenia ich zgodności z prawdą lub oparcia się na źródłach” [14]. Autorka zadaje następnie (retoryczne) pytanie, czy media rozumieją odpowiedzialność, jaka na nich ciąży i dochodzi do wniosku, że „nawet jeśli tak jest, niewiele z tego wynika dla ich działań”. Natomiast co do obowiązku „prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk” – stwierdza autorka – to „jest to postanowienie, którym dziennikarze nadmiernie się nie przejmują, zaś ze względu na brak sankcji jest jedynie (niestety) normą blankietową”. (Oczywiście jest tu mowa o częstych zjawiskach występujących w działaniach mediów, pamiętać jednak należy także o rzetelnym i etycznym dziennikrastwie istniejącym w naszym kraju.)

Autorka wyjaśnia następnie dlaczego tak się dzieje: „Należy bowiem podkreślić, iż zarówno dziennikarze, jak i przedsiębiorcy medialni uczestniczą w walce konkurencyjnej, która ma miejsce na wolnym rynku. Stąd w dużej mierze ich wysiłki skierowane są na uatrakcyjnienie „towaru” tak, aby łatwiej było go sprzedać. Dążąc więc do sukcesu rynkowego (czytaj: zysku), łamią niekiedy nakazy i zakazy ustawowe.”

I, jak zauważa Ewa Nowińska, często łamane są wówczas nie tylko zasady prawne, ale też poczucie godziwości. „Buduje się w ten sposób określony stan świadomości społecznej, za który wprost ‘czwarta władza’ nie odpowiada”. Oczywiście najbardziej poszkodowani są odbiorcy. Przeciętny obywatel jest właściwie bezbronny wobec tendencyjnie przetworzonej papki medialnej, stwarzającej pozory miarodajnego źródła informacji. „W powodzi afer, niedomówień czy wręcz pomówień giną fakty. Media stały się sędzią i straszakiem. Czy zawsze w dobrej sprawie?” [15].

Niestety artykuł „Współcześni szarlatani” również łamie powyższe zasady, a w dodatku próbuje tworzyć swój własny wizerunek jako „chrześcijański”. Jednakże zaistniałe w nim nieprawidłowości w najmniejszym stopniu nie licują z tym określeniem. Nie wystarczy powoływać się wybiórczo na autorów czy organizacje religijne, aby na to miano zasłużyć. Z pewnością upowszechnianie niekompletnych i jednostronnych informacji jest sprzeczne nie tylko z prawem prasowym, ale też z etyką chrześcijańską. „Półprawda” jest przecież nieprawdą. Z tego punktu widzenia umieszczone pod nazwą „Ozon” hasło „Tylko prawda” nabiera charakteru groteski.

Zakończenie


W niniejszym artykule wyraziłem wiele gorzkich słów, co w świetle przedstawionej analizy jest zupełnie zrozumiałe. Chciałbym jednak podkreślić, że moja krytyka dotyczy jedynie stylu dziennikarskiego, błędów i zniekształceń, jakich pełno jest w tekście oraz odnosi się do poszczególnych wypowiedzi zawartych w artykule „Współcześni szarlatani”. Dlatego aby uniknąć niepotrzebnego wrażenia personalnej krytyki, w ogóle nie posługiwałem się w moim tekście nazwiskami osób odpowiedzialnych za publikację tego artykułu. Zależało mi bowiem na tym, aby „oddzielić problem od człowieka”. Jeden z postulatów NLP głosi, że „za każdym ludzkim zachowaniem kryje się jakaś pozytywna intencja, której spełnieniu zachowanie to ma służyć”. Zakładam więc, że autorowi i producentom omawianego tu artykułu również przyświecał jakiś pozytywny cel, tyle tylko, że zagubił się on w negatywnych skutkach ubocznych spowodowanych tą publikacją. Jednym z nich – zapewne najbardziej szkodliwym – jest dezinformacja, wprowadzenie w błąd czytelników i wywołanie reakcji odrzucenia przez nich z przestrachem narzędzia, które w rękach kompetentnych osób wielu z nich mogłoby przynieść oczekiwaną pomoc, a nawet być dla nich zbawienne (doniesienia na ten temat już do nas docierały).

Życzę Redakcji Ozonu – a są to szczere życzenia – aby swoją misję dziennikarską pełniła z jak największym sukcesem. Zaś prawdziwy sukces w tym przypadku, to realizowanie na tym niełatwym i skomplikowanym rynku wysokich wartości społecznych, którym z założenia dziennikarstwo ma służyć, pamiętając przy tym, że – jak to wyraził dr Roman Bartoszcze: „Wolność wypowiedzi to nie jest prawo wydawców i nadawców do prezentowania swoich treści społeczeństwu, ale jest to przede wszystkim prawo odbiorców do uzyskiwania informacji” [16]. Pełnej informacji, należałoby dodać.



    Autor jest psychologiem, psychoterapeutą, certyfikowanym trenerem NLP, dyrektorem Polskiego Instytutu NLP, autorem publikacji nt. psychoterapeutycznego zastosowania metafor i psychologii świadomości.
    Tekst artykułu jest polemiką z artykułem „Współcześni szarlatani”, opublikowanym na stronach tygodnika "Ozon".



Przypisy


  1. Zob. np. Dooley K. O., Farmer A. (1988). Comparison of aphasic and control subjects of eye movements hypothesised in neurolinguistic programming. Perception & Motoric Skills, 67 (1) 233-234; Schierman J., Ringelband O. (1985). Repräsentationssysteme und Blickrichtungen. Eine Empirische Untersuchung zum Neurolinguistischen Programmieren. GwG-Info, 61, 63-67; Wertheim E.H., Habib C., Cumming G. (1986). Test of the neurolinguistic programming hypothesis that eye-movements relate to processing imagery. Perception & Motoric Skills, 62 (2), 523-529.
  2. Zob. np. Dooley K. O., Farmer A. (1988). Comparison of aphasic and control subjects of eye movements hypothesised in neurolinguistic programming. Perception & Motoric Skills, 67 (1) 233-234; Schierman J., Ringelband O. (1985). Repräsentationssysteme und Blickrichtungen. Eine Empirische Untersuchung zum Neurolinguistischen Programmieren. GwG-Info, 61, 63-67; Wertheim E.H., Habib C., Cumming G. (1986). Test of the neurolinguistic programming hypothesis that eye-movements relate to processing imagery. Perception & Motoric Skills, 62 (2), 523-529.
  3. Wprawdzie przyjęta w styczniu 2006 r. przez Sejm Polski ustawa o zawodzie psychologa stanowi, że jedynie absolwenci studiów psychologicznych z tytułem magistra mogą świadczyć usługi psychologiczne, w tym psychoterapeutyczne, ale sprawa ta nadal jest dyskutowana. W każdym razie, ponieważ Polska jest krajem członkowskim UE, to wcześniej czy później tego rodzaju regulacje prawne będą musiały być dostosowane do unijnych. Zarówno w Europie jak też w USA (a także w innych częściach świata, jak np. Kanada, Australia, Nowa Zelandia i innych) psychologia i psychoterapia uważane są za dwa różne zawody, wymagające osobnych sposobów zdobywania kwalifikacji.
  4. Bandler R., Grinder J.: The Structure of Magic t. 1 i 2. Palo Alto (Science & Behavior Books) 1975-1976.
  5. Gańsk (GWP) 2001.
  6. Praca zbiorowa pod red. prof. dr hab. Lidii Grzesiuk: Psychoterapia. Szkoły, zjawiska, techniki i specyficzne problemy. Warszawa (PWN) 1994, ss. 208-210.
  7. „NLP – prawdy i mity” cz. II, http://www.econlp.com/content/view/32/22/
  8. Więcej informacji nt. tego nurtu psychologii znajdzie czytelnik w: Watzlawick P. (red.): The Invented Reality. How Do We Know What We Believe We Know? Contribution to Constructivism). New York, London (W.W. Norton & Co.) 1984.
  9. Cyt. za: Watzlawick P.: The Language of Change. New York, London (W.W. Norton & Co.) 1993, s. 44.
  10. Wszystkie opublikowane w Guadalaharze i/lub Monterrey w Meksyku (druga z nich w Nairobi i Meksyku) przez Editorial Font S.A. – kolejno w latach 1993, 1994 i 1995.
  11. Monterrey, Meksyk (Editorial Font S. A.) 1995.
  12. Pawelec R.: Wieża Babel. Słownik wyrazów obcych. Warszawa (Wydawn. Szkol. PWN)1999, s. 360.
  13. Mrozowski M.: Media masowe. Władza, rozrywka i biznes. Warszawa 2001.
  14. Nowińska E.: Media jako czwarta władza? Co na to prawo? W: Magoska M. (red.): Media, władza, prawo. Kraków (Wyd. Uniwersytetu Jagellońskiego) 2005, ss. 9-17.
  15. Jak wyżej: ss. 9-10, 14 i 17.
  16. Jak wyżej. A przy okazji, jest tajemnicą Poliszynela, że media same zatrudniają sztab specjalistów od wywierania wpływu, wykorzystując najnowsze zdobycze psychologii i dziedzin pokrewnych - dla zwiększenia poziomu oglądalności lub poczytności, albo też w celu forsowania własnej wersji zdarzeń czy własnych opinii.




Opublikowano: 2005-12-18



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

  • Współcześni profesjonaliści

    Autor: Justin   Data: 2008-05-04, 20:12:34               Odpowiedz

    Oj... te badania koordynowane przez EA NLPt... coś słabo je koordynują... :)

    Na stronie EA NLPt nawrzucano niezgrabnie abstraktów artykułów pobranych z różnych baz danych a większość autorów tych artykułów opublikowała je przed powstaniem tej organizacji lub całkowicie niezależnie od ... Czytaj dalej

Zobacz więcej komentarzy