Artykuł

Andrzej Augustynek

Andrzej Augustynek

Zachowanie w chwili zagrożenia i silnego stresu u ofiary, świadka i przestępcy


Sytuacje zagrażające, lęk i stres towarzyszą nam przez całe życie. Wpływają znacząco na nasze zachowanie. Lęk ostrzega przed zagrożeniami. Stanowi jeden z najważniejszych mechanizmów przystosowania się do otoczenia. Gdy jednak jego natężenie lub czas trwania staje się nieadekwatny do sytuacji, względnie występuje bez przyczyny, jest to objaw patologiczny. Lęk patologiczny przybiera wiele postaci, posiada szereg przyczyn. Występuje w przebiegu wielu schorzeń somatycznych. Towarzyszy dezintegracji psychicznej.

Z kolei stres jest reakcją organizmu na wymagania środowiska, lub długotrwałe działanie emocji (przeważanie lęku). Stres wywołują czynniki nazywane stresorami, zaliczamy do nich:

  • deprywacja (pozbawienie możliwości zaspokojenia istotnych potrzeb zarówno biologicznych, indywidualnych i społecznych;
  • zagrożenie (groźba utraty możliwości zaspokajania istotnych potrzeb);
  • frustracja (przeszkoda na drodze do zaspokojenia istotnej potrzeby, czy realizacji ważnego celu);
  • ból (fizyczny i psychiczny).

Reakcję organizmu na stres można opisać w kategoriach ogólnego zespołu adaptacyjnego, który składa się z następujących faz:

  1. Alarmowej (mobilizacyjnej) - walczymy ze stresem, podejmujemy próby usunięcia jego źródła.
  2. Odporności - przystosowujemy się do życia w stresie.

  3. Wyczerpania - przedłużający się stres wyczerpuje nasze siły i prowadzi do zaburzeń psychosomatycznych.

Stres o słabym i umiarkowanym natężeniu może wyzwalać reakcje pozytywne, chociażby mobilizację do zmiany niekorzystnej sytuacji. Tym samym negatywne emocje o umiarkowanym natężeniu mogą wpływać korzystnie na poziom działania.

Udokumentowano jednoznacznie dezorganizujący wpływ stresu na procesy pamięciowe i to zarówno na zapamiętywania jak i przypominanie. W tej sytuacji uzasadnione jest postawienie pytania: czy naoczni świadkowie jakiegoś zdarzenia – napadu rabunkowego, morderstwa lub wypadku - zeznając później przed policjantem, prokuratorem czy sędzią, opisują to, co rzeczywiście się stało? Okazuje się, że chociaż działają w dobrej wierze, często zniekształcają prawdę. Historia kryminalistyki nie tylko w Polsce zna podobne przypadki. Dlaczego tak się dzieje? Jakie procesy psychiczne (pamięciowe) prowadzą do zniekształcenia przypominania? Czy zeznania świadków mogą pomóc w poszukiwaniu przestępcy? Kiedy można uznać je za wiarygodne? Np. młodociane ofiary gwałtów często nie mogą sobie przypomnieć wielu istotnych szczegółów zdarzenia. Jest to wynik pourazowej amnezji, która jest mechanizmem obronnym chroniącym ofiarę przed lękiem wywołanym przypominaniem sobie traumatycznego wydarzenia. Aby przezwyciężyć amnezję, musimy narazić ofiarę na emocje związane z przeżytym zdarzeniem. W zależności od cech psychicznych osoby reakcje mogą być bardzo różne, często trudne do opanowania, a nawet szkodliwe dla ofiary. Musi o tym pamiętać psycholog, starając się zminimalizować niepożądane efekty badania (np. pod hipnozą). Jest to poważny dylemat mogący wywołać konflikt etyczny, w którym badający jest zmuszony do wyboru pomiędzy stanem psychicznym ofiary a bezpieczeństwem wielu innych potencjalnych ofiar.

W przypadkach świadków trudności te na ogół są mniej istotne. Badanie prowadzi się przeważnie w celu rozpoznania przestępcy. Korzystna jest wtedy współpraca z rysownikiem opracowującym portret pamięciowy przestępcy. A wyniki, jak na to wskazuje chociażby moje własne w tym zakresie doświadczenie, są obiecujące. Aby jednak nie popadać w euforię trzeba stwierdzić, iż stosując hipnozą istnieje niebezpieczeństwo nieetycznego działania hipnotyzera polegające na zasugerowaniu fałszywych zeznań. Jest to jednak zarzut nie przeciwko hipnozie jako metodzie, lecz ludziom ją stosującym. Przykładem może być sprawa „rytualnego morderstwa” dokonanego w Tissa Elsar na początku naszego wieku. Zaginęła mała dziewczynka. Rozpoczęto śledztwo. Między innymi przesłuchiwano 13-letniego chłopca. Dziecko nic nie wiedziało. Wtedy wziął je na badanie pod hipnozą komisarz sądowy, niekryjący się z poglądami antysemickimi. Po paru godzinach badania chłopiec zeznał: jego ojciec, Żyd - organista zwabił dziewczynkę do synagogi. Gdy chłopiec usłyszał krzyk dochodzący z synagogi pobiegł tam. Drzwi były zamknięte, ale przez dziurkę od klucza widział dziewczynkę rozciągniętą na podłodze i trzymaną przez trzech ludzi. Jeden z nich puszczał jej krew z gardła, którą pozostali zbierali na dwa talerze. Chłopiec przez trzy miesiące podtrzymywał swoje zeznanie. Nawet widok ojca i dwunastu współoskarżonych nic nie zmienił. A jednak wszystko to było jedynie efektem sugestii nieuczciwego sędziego śledczego. Żadne zabójstwo rytualne nie miało miejsca. Gdy po wielu dniach znaleziono w lesie ciało dziewczynki, okazało się, że umarła na skutek zadławienia się własną śliną w trakcie ataku epileptycznego, który miała podczas samotnego spaceru.

Aby stwierdzić, jaką wartość mają zeznania świadków, przeprowadziłem eksperyment w trakcie szkolenia oficerów śledczych policji (22 mężczyzn i 2 kobiety). Podczas prowadzonego przeze mnie wykładu na temat psychologii zeznań świadków na salę weszła młoda, atrakcyjna dziewczyna i wręczyła mi jakieś pismo. Przez około dwie minuty udawałem, że czytam to pismo. W tym czasie dziewczyna stała przodem do szkolonych. W tydzień później na następnym wykładzie poprosiłem kursantów o wykonanie rysopisu i opisu ubioru dziewczyny. Mimo, że byli to profesjonaliści, tylko około połowa z nich zadanie swoje wykonało w miarę poprawnie. Reszta popełniała pomyłki. Podawali różny od rzeczywistego kolor i długość włosów. Bardzo różnie opisywali też jej twarz, sylwetkę i ubiór. Dla jednych była smukła dla innych „przy kości”. Jedni twierdzili, że ubrana była w dżinsy, inni, że w garsonkę. Następnie wykonano tzw. okazanie. Do sali weszło 10 dziewczyn o tym samym wzroście i w przybliżeniu podobnym wieku. Tym razem nie było pomyłki. Wszyscy badani bezbłędnie wskazali na właściwą osobę. Eksperyment dowiódł, że przypominanie sobie wyglądu jakiejś osoby jest znacznie trudniejsze od rozpoznania. W przypominaniu osoby zwracają uwagę na różne szczegóły fizjonomii. Jedni na oczy, usta, owal twarzy. Drudzy na kolor i długość włosów. Ponadto trudno jest precyzyjnie słowami opisać specyficzne szczegóły wyglądu człowieka. Dlatego opracowanie portretu pamięciowego jest niełatwe. Natomiast w rozpoznawaniu porównujemy to, co zapamiętaliśmy z tym, co widzimy.

Przytoczę teraz dwie sprawy z mojej praktyki jako biegłego sądowego. W 1997 roku badałem wojskowego odpowiedzialnego za magazyn broni, z którego zginęły trzy ręczne karabiny maszynowe. Żołnierz nie umiał powiedzieć, co się z tą bronią stało. Dochodzenie w tej sprawie nie dało żadnych rezultatów. W tej sytuacji przełożeni żołnierza zwrócili się do mnie z prośbą o podjęcie próby wyjaśnienia tego wydarzenia pod hipnozą. W czasie trwania hipnozy żołnierz przypomniał sobie, że kiedy był pod wpływem alkoholu wrzucił do pobliskiego stawu trzy ręczne karabiny (odnaleziono je tam), a następnie o tym zapomniał.

Przykładem manipulacji pamięcią osoby składającej zeznania była sprawa rozpatrywana przez Sąd Wojewódzki w Łomży. W efekcie napadu na kantor walutowy (15 października 1995 roku) ofiarami zostały dwie młode pracownice. Jedna zginęła. Druga doznała poważnych uszkodzeń mózgu (rany postrzałowe głowy).

Siedem miesięcy po napadzie rozpocząłem badania. Pokrzywdzoną podczas trzech sesji pięciokrotnie poddałem hipnozie. Po każdej sesji składała zeznania przed prowadzącymi śledztwo.

Po pierwszej twierdziła, że przypomniała sobie jedynie fragmentaryczny zarys twarzy i sylwetki dwóch mężczyzn wchodzących do kantoru. Po drugiej sesji podawała, że do kantoru weszło dwóch mężczyzn. Drugi z pistoletem w ręce. Pierwszy był szczupłym, wysokim mężczyzną o ciemnych włosach, drugi krępej budowy miał włosy jaśniejsze. W zeznaniach po trzeciej sesji pojawiła się informacja, że druga osoba o ciemnej karnacji miała kręcone, kędzierzawe, prawdopodobnie tlenione włosy. Poszkodowana określała tę osobę jako „typ południowca”.

Po ostatniej sesji hipnozy prowadzący sprawę funkcjonariusze policji okazali jej 22 zdjęcia twarzy różnych mężczyzn (słabej jakości odbitki ksero). Ofiara wskazała na dwa z nich. Równocześnie w kolejno składanych zeznaniach dodawała coraz to nowe szczegóły wyglądu sprawców. W tej sytuacji trudno było oddzielić elementy rzeczywistego przypomnienia od konfabulacji to przypomnienie zniekształcających.

W dalszym toku sprawy poszkodowanej okazano 10 mężczyzn, z tym, że wśród dziewięciu szczupłych blondynów był jeden śniady, krępy Ormianin. Ofiara bez wahania wskazała na niego. Rozpoznanie to później podtrzymała na sali sądowej. Był to jednak klasyczny przykład „wdrukowania fałszywych wspomnień”. Badana pamiętała jedynie ogólny zarys twarzy i sylwetki. Na to nałożył się obraz konkretnej osoby. Dlatego też w wyjaśnieniach do mojej opinii jako biegłego złożonych przed Sądem w Łomży określiłem wiarygodność zeznań pokrzywdzonej jako niską. W prawidłowo przeprowadzonym okazaniu powinno uczestniczyć, co najmniej kilka osób podobnych do podejrzanego. Pikanterii sprawie dodaje, że drugim podejrzanym w tej sprawie był Cygan. Też krępy z kędzierzawymi włosami. Nie dziwi, więc wyrok uniewinniający. Co nie znaczy, że podsądny zbrodni tej nie dokonał! Sąd jednak miał wątpliwości, które słusznie rozstrzygnął na korzyść oskarżonego. Był to klasyczny przykład “wdrukowania fałszywych wspomnień” ofierze, innymi słowy - manipulacji pamięcią. Identyfikacja podejrzanych odbywała się w tendencyjnych warunkach i nic dziwnego, że pamięć świadka została zniekształcona. W opisywanej historii wystąpiły również inne zachowania charakterystyczne dla zachowania się naocznego świadka, niezbyt dokładnie pamiętającego szczegóły wydarzenia.

Gdy nie potrafimy sobie czegoś przypomnieć, powstaje luka pamięciowa. Mając jednak w pamięci inne wspomnienia dotyczące danej sprawy, posiadając notatki, rozmawiając ze znajomymi, można z pewnym marginesem błędu próbować zrekonstruować (a nie przypomnieć sobie) to, co się wtedy wydarzyło. Można również lukę pamięciową wypełnić wyobrażeniami. W psychologii zjawisko to nazywamy konfabulacją. Na przykład ludzie starzy czasami konfabulując, uzupełniają luki swej pamięci odnośnie dawno przeżytych wydarzeń. W efekcie dochodzi do tak zwanej subiektywizacji wspomnień. Dzieciństwo przypominane po wielu latach może być przedstawione jako pasmo nieszczęść lub, przeciwnie, okres jednej wielkiej sielanki.

Można manipulować pamięcią nie tylko świadków, niestety także w nieetyczny sposób. Znane są przypadki, gdy nieetyczny psychoterapeuta sugerował pacjentom (najczęściej były to młode kobiety), iż ich zaburzenia emocjonalne wywołały zapomniane z dzieciństwa fakty molestowania seksualnego. Poniższe przykłady pokażą niemalże krok po kroku jak to zrobiono.

W 1986 roku N. C. z Wisconsin zgłosiła się do psychiatry skarżąc się na uporczywe lęki i stany depresyjne. Po wywiadzie terapeuta stwierdził, iż przyczyną zaburzeń są zapomniane stresy z dzieciństwa. Aby do nich dotrzeć zastosował psychoterapię i hipnozę. Po kilku sesjach dotarł do wypartych wspomnień o przemocy (bicie, znęcanie się psychiczne), której rzekomo N.C. doświadczyła w dzieciństwie. Podczas dalszych sesji psychoterapii lekarz pytaniami sugerującymi utrwalał w pacjentce przerażający obraz jej dzieciństwa. Zaczynał od niewinnych pytań: czy ojciec całował ciebie? Jak ciebie wtedy trzymał? Czy robił to namiętnie? Czy widziałaś ojca nagiego? Czy rodzice interesowali się piekłem i szatanem? Czy oglądaliście wspólnie filmy satanistyczne?, itd., itd. Kobieta nabrała z czasem przekonania, że wyparła ze swojej świadomości następujące wspomnienia: należała do sekty satanistycznej, pożerała niemowlęta, była gwałcona przez ojca, odbywała stosunki seksualne ze zwierzętami. W końcu po rozmowach z rodzicami i znajomymi N. C. zrozumiała, że zaszczepiono jej fałszywe wspomnienia. Pozwała w tej sytuacji psychiatrę do sądu i po trwającym pięć lat procesie, przyznano jej w 2,4 mln dolarów odszkodowania.

N. C. jest niestety tylko jedną z wielu pacjentek, którym wszczepiono fałszywe wspomnienia. W 1992 roku w Missouri pewien pracownik poradni przykościelnej podczas wielu sesji terapii hipnotycznej „pomógł” B. R. „przypomnieć” sobie, że jej ojciec, osoba duchowna, systematycznie gwałcił ją między siódmym a czternastym rokiem życia, w czym niekiedy — przytrzymując ją — pomagała mu jej matka. Pod wpływem terapeuty B. R. przypomniała sobie także, że dwukrotnie zaszła z ojcem w ciążę i że ten zmusił ją do ich przerwania. Gdy posądzenia te ujawniono, ojciec pacjentki musiał zrezygnować z funkcji pastora. Badanie lekarskie wykazało jednak, że 22-letnia B. R. wciąż jest dziewicą i nigdy w ciąży nie była. Rodzina pokrzywdzonej pozwała więc terapeutę do sądu i otrzymała w 1996 roku milion dolarów odszkodowania.

Naocznym świadkom trudno uniknąć zarówno konfabulacji, jak i subiektywizacji wspomnień. Badania dowodzą, że sugestia i wyobraźnia mogą nawet przyczyniać się do powstania “wspomnień” o zdarzeniach, które nigdy nie zaistniały. Jak bardzo można osobom zasugerować nieistniejące fakty, pokazuje eksperyment przeprowadzony w 1998 roku przez amerykańskiego psychologa S. Kassina podczas kursu komputerowego. W kursie uczestniczyła grupa 20 osób. Po jego zakończeniu każdą z nich indywidualnie informowano, że zepsuła komputer. Początkowo badani zdecydowanie odrzucali ten zarzut. Następnie jednak, gdy podstawieni przez eksperymentatora “świadkowie” twierdzili, iż widzieli, jak ta osoba uszkodziła komputer, przyznali się do winy. Postąpiło tak około 60% badanych, opisując nawet szczegółowo, jak do tego doszło.

W wykładzie tym zasygnalizowałem tylko pewne problemy związane z wiarygodnością zeznań świadków. Osobnym, równie ważnym zagadnieniem, jest rozpoznanie, kiedy świadek mówi prawdę a kiedy kłamie, ale już temat na osobny artykuł.








Opublikowano: 2005-02-16



Oceń artykuł:


Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Skomentuj artykuł