Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • Związek z partnerem DDD

    Autor: kamido   Data: 2020-05-02, 23:44:13               Odpowiedz

    Witajcie.
    długo się zastanawiałam, jak właściwie mam napisać... Nasza historia jest bardzo długa, skomplikowana, pogmatwana... Próbowałam to jakoś w skrócie ująć w słowa, ale kurczę nie da się :) mimo wszystko jednak jakiś wstęp jest potrzebny...

    Od wielu lat (prawie 30) jestem związana z mężczyzną wychowanym przez despotyczną matkę i ojca będącego pod jej pantoflem. Mój mąż nigdy nie usłyszał od rodziców, że go kochają, wiecznie stawiano przed nim jedynie wymagania, ciągle było za mało, był porównywany z innymi (oczywiście słyszał, że on jest gorszy od innych), krytykowany, traktowany z góry. Ignorowali jego potrzeby emocjonalne, wymuszali określone zachowania. W wieku ponad 20 lat matka nadal decydowała dosłownie o wszystkim w jego życiu aż do momentu, gdy w akcie desperacji, mając dość trwających przez kilka lat prób zniszczenia naszego związku (jesteśmy razem od lat nastoletnich) wyprowadził się z rodzinnego domu do mnie. Miał wtedy 23 lata.

    Byliśmy bardzo młodzi (ja miałam lat 21) i generalnie zostaliśmy "dorosłym", samodzielnym związkiem. Dzisiaj wiem, że nie byliśmy na to gotowi, ale dzisiaj nie ma to też znaczenia. Generalnie problem, który pojawił się wtedy i trwa do dzisiaj, to problem z gniewem, złością i brakiem poczucia własnej wartości u mojego męża.

    Podobnie jak wcześniej jego matka na nim, on zaczął na mnie wymuszać oczekiwane zachowania i krytykować mnie za wszystko. Potrafił przejawiać zachowania bardzo obcesowe, chamskie, krzywdzące... Zaznaczam, że bez przemocy fizycznej. Krytykanctwo, gniew, złość, brak jakiejkolwiek empatii, pretensje o wszystko, oczekiwanie, że dostosuję się do jego wymagań... Był ( i jest nadal) perfekcjonistą, wszystko musi być idealne... Godziłam się na to i starałam się wychodzić naprzeciw jego oczekiwaniom, bo jestem osobą bardzo empatyczną i starałam się rozumieć, z jakiego domu wyszedł i dlaczego to robi, było to jednak bardzo trudne. Dzisiaj wiem, że niewłaściwe i że sama też miałam deficyty, które mnie ku temu skłaniały.

    Oczywiście jak pewnie większość młodych partnerek / żon wierzyłam, że mój partner "zrozumie i się zmieni". Po paroletnim okresie wzlotów i upadków (generalnie mimo wszystko bardzo się kochaliśmy) wzięliśmy ślub, po kolejnym roku zaszłam w ciążę, po paru kolejnych latach w drugą... W międzyczasie parę razy prawie się rozstaliśmy (z mojej inicjatywy), bo zachowania męża były dla mnie nie do zniesienia... Mój mąż prosił, bym nie odchodziła, obiecywał zmiany swoich postaw. Okazało się też, że ma nerwicę lękową, włącznie z objawami somatycznymi. Przez dwa lata był na lekach - wtedy był spokojniejszy, ale raniące zachowania się nie zmieniły, chociaż nieco złagodniały. Traf chciał, że czystym przypadkiem trafił zawodowo na osoby, których wpływ sprawił, że rzeczywiście mąż wiele zrozumiał i faktycznie w dużej mierze zmienił się na lepsze, co pozwoliło mi przetrwać przy nim kolejne lata (bilans widać nadal był dla mnie na plus). Nasze życie jednak to była i jest swoista sinusoida.

    Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że zachowania męża uderzają już nie tylko we mnie, ale i w dzieci. Oboje są już nastolatkami. Starsze zaczyna przejawiać zachowania lękowe i perfekcjonistyczne, jest bardzo krytykanckie w stosunku do siebie, nie docenia siebie, ma zaniżone poczucie własnej wartości... Młodsze z pozoru przyjmuje postawę "nieprzejmowania się". Oboje są bardzo wrażliwi, empatyczni, starsze ma tendencję robienia tego, czego chce tata, żeby tylko był spokój (bardzo stresuje się gniewem i konfliktami), młodsze podejmuje rękawicę i buntuje się, stosując bierną agresję. Wiem, że późno na to, ale zaczynam się mocno zastanawiać, czy nie powinniśmy się rozstać, żeby ochronić dzieci, które oczywiście nie tylko są adresatami zachowań ojca, ale i świadkami naszych ciągłych kłótni... Z pewnością im to nie pomaga, by zbudować sobie obraz związku i miłości taki, jak powinien on wyglądać...

    Cały problem polega na tym, że mąż przejawia w stosunku do nas postawy agresywne, krytykuje mnie i dzieci, bardzo często generalizując i oceniając nieobiektywnie - teksty typu "nigdy nie sprzątacie", "macie mnie w d...ie", towarzyszy temu agresywny, pogardliwy ton, często przekleństwa... Ja wtedy staję w obronie dzieci (zresztą za radą psychologa) lub siebie, podejmuję merytoryczną dyskusję, w której mąż sobie nie radzi, kończy się kłótnią i jego fochem... Efekty tej korelacji łatwo przewidzieć - dzieci przestają się z nim liczyć (są już na tyle duże, że same potrafią weryfikować, czy tata jest obiektywny i rzetelny w swoich ocenach czy nie). Kółko się zamyka, bo mój mąż bardzo źle znosi ewentualność tego, że będzie lekceważony. Obraża się więc i przyjmuje postawę "mam was gdzieś, róbcie co chcecie".

    Próby rozmów i tłumaczenia nie dają efektów - mąż często przyznaje mi rację, obiecuje zmianę postaw - po czym po paru dniach czy tygodniach wszystko wraca do smutnej normy.

    Mąż ma postawę smutną, malkontencką, przesyconą z jednej strony lękiem (boi się wielu rzeczy), perfekcjonizmem (odstępstwa od ideału doprowadzają go do szału), z drugiej złością i gniewem, agresją, pogardą w swoich postawach, brakiem szacunku do bliskich... Próbowałam wszystkiego - terapii własnej, terapii małżeńskiej, mąż tez był na terapii... Rozmów, kłótni, listów (liczone w setkach), nie trafia nic.

    Generalnie to jest mądry, wykształcony człowiek, z sukcesami zawodowymi, inteligentny, zaradny, przedsiębiorczy, wartościowy... Ma z pewnością zaniżone poczucie własnej wartości, co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, z jakiego domu wyszedł. Ma świadomość, jak wygląda nasze życie, nieraz mówi, że powinien odejść, że nas krzywdzi... Z drugiej strony moje próby podjęcia działań naprawczych budzą jego złość, pretensje, już nawet nie chce ze mną rozmawiać, mówi, że go oceniam (to akurat prawda), twierdzi, że nim manipuluję... Wiem, że nie potrafi identyfikować własnych uczuć, emocji, nie potrafi określić, o co właściwie mu chodzi, nie ma świadomości siebie...

    Nie wiem, co robić. Moje standardowe działania z pewnością nie pomagają mu uwierzyć w siebie, w możliwość zmiany tego wszystkiego, bo rzeczywiście ciągle zwracam mu uwagę na to, co robi... Ale jest we mnie już tyle żalu za to, co mi robił przez większość życia, że nie bardzo umiem podejść do tego inaczej... Z jednej strony szkoda mi to wszystko przekreślić, z drugiej nie mogę tego ciągnąć tak dłużej, przede wszystkim ze względu na dzieci...

    Może macie pomysł, jak trafić do takiego człowieka? Jak zmienić ten wieloletni marazm, w którym tkwimy, żeby nie rozwalać tego związku?

    Z góry serdecznie dziękuję za wszystkie odpowiedzi...



    • RE: Związek z partnerem DDD

      Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-03, 10:46:09               Odpowiedz

      Kamido
      "Może macie pomysł, jak trafić do takiego człowieka? Jak zmienić ten wieloletni marazm, w którym tkwimy, żeby nie rozwalać tego związku?"

      A w Częstochowie byłaś ? ;)))
      To zasuwaj na kolanach, bo na cud zakrawa Twoja usilna i wieloletnia chęć zmiany zaburzonego człowieka w średnim wieku .
      Raczej zastanowiłabym się co jest ze mną nie tak, że związałam się z despotą i w dodatku po wielu terapiacch nie potrafię od niego odejść ?



      • RE: Związek z partnerem DDD

        Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 13:37:09               Odpowiedz

        Cześć, dziękuję za odpowiedź.
        Napisałaś: "Raczej zastanowiłabym się co jest ze mną nie tak, że związałam się z despotą i w dodatku po wielu terapiach nie potrafię od niego odejść ?"
        Chyba nazywają to miłością... ;) Mawiają też, że miłość jest ślepa...
        Zastanawiałam się nad tym nieraz, sama przeszłam dwie terapie, które pomogły mi zrozumieć z jakimi sama deficytami się zmagam i wyeliminować ich wpływ na moje życie. No, przynajmniej w większości...

        A tak poważnie - mam poczucie, że terapie męża nie dotknęły tego, czego powinny dotknąć. Myślę, że główny problem jest w tym, że mój mąż nie identyfikuje swoich uczuć, nie ma świadomości samego siebie. Tak mocno wyparł swoje potrzeby będąc dzieckiem despotycznych rodziców, że do dzisiaj nie ma z samym sobą kontaktu. Desperacko potrzebuje miłości, szacunku... często używa słów wskazujących na to, że chce więcej poważania, uwagi, miłości - np. mówi "jestem Twoim ojcem, masz mnie szanować", "ja odmawiam sobie, żebyście wy mieli, a wy tego nie szanujecie" i inne takie... Potrzebuje docenienia, uwagi, mam poczucie, że ta potrzeba jest niezaspakajalna - ile byśmy tego nie dali, tyle będzie za mało. Jednocześnie sam tego wszystkiego nie daje nam.

        Kiedyś ktoś mi powiedział, że dziecko w dzieciństwie napełnia swój słoik na miłość, po to, aby jak dorośnie mogło z tego słoika czerpać i dawać tę miłość innym. Ale jeżeli dziecko nie ma napełnionego słoika, bo rodzice nie dali tej miłości, to potem zamiast dawać innym z desperacją wciąż próbuje napełnić swój własny słoik... Sądzę, że ten cytat doskonale oddaje to, co dzieje się z moim mężem. Problem w tym, że ja nie jestem w stanie mu tego pokazać. Próbuję mu uświadomić, że jest już dorosły, że teraz to my musimy naszym dzieciom pokazać wzorce, napełnić im te słoiki z miłością, żeby były w życiu szczęśliwe. Nie trafia. Bardzo często w przypadku różnych "przewinień" dzieci traktuje ich jak dorosłych, odsądza od czci i wiary, posądza o złe intencje, o brak poszanowania, a dzieci są po prostu dziećmi i jak to dzieci popełniają błędy, rozrabiają, próbują unikać obowiązków itp... to przecież nie znaczy, że mają złe intencje, nie kochają, nie szanują...

        Kiedyś nagrałam jego "występ" w stosunku do dzieci - najeżony agresją i przekleństwami, wyrzutami o brak szacunku, generalizowaniem, pretensjami - potem przesłałam mu plik. Po odsłuchaniu był w szoku. Powiedział, że on ma świadomość, że to nie powinno tak wyglądać, że on wie, że już mu tyle razy o tym mówiłam, że widocznie on nie umie tego zmienić. Że chyba powinien nas zostawić. Zapytałam, jak mu pomóc. Powiedział, że nie wie. Odpowiedziałam, że ja też nie wiem. Parę dni był spokój, potem sytuacja wróciła do normy. Tak jak zawsze.

        Kiedyś kupił sobie książkę o złości i radzeniu sobie z nią. Przeczytał 1/3, potem książka trafiła na półkę, już jej nie wziął do ręki. Przeczytałam ją ja (zresztą jak mnóstwo innych książek z dziedziny psychologii, DDD, relacji itp.).

        Nie wiem, co robić. Nie chcę rozwalać dzieciom życia, zwłaszcza, że w ostatnich latach nasze życie jest w dużej mierze podporządkowane budowie domu - każde z nas czekało na ten dom jak na zbawienie, zwłaszcza nasze dzieci, którym powtarzamy, że jeszcze chwila cierpliwości i nasze życie zmieni się na lepsze... rozpad naszego związku przekreśli wszystko, w tym ich nadzieje... wiem oczywiście, że dom nie jest najważniejszy.
        Sama już sobie nie radzę z jego wieczną złością i fochem. To jest nakręcające się błędne koło. On ma focha i wk...wa, daje nam to odczuć; ja mam do tego uwagi, on się wkurza, że ja mam uwagi; ja się wkurzam, że on się znowu wkurza zamiast o tym porozmawiać; w efekcie mamy kłótnię, on wyciąga wniosek, że ciągle mi się nie podoba to, co on robi (i ma rację - tak faktycznie jest), że nie będzie mnie słuchał, bo ja ciągle gadam w kółko o tym samym (tu też ma rację - problem jest ten sam od lat), ja mam do dyspozycji tylko wybór próbować wytłumaczyć (nie działa od lat) lub dać sobie spokój (z góry wiadomo, że nie robiąc nic nic się nie zmieni). Ewentualnie mogę jeszcze odejść, czego chcę uniknąć...
        Wiem, mam świadomość, że ten post jest pewnie z mojej strony desperacką próbą uzyskania nadziei, że jeszcze ma szansę coś się zmienić... intuicyjnie czuję, że sprawa jest dawno przegrana, mimo, że nie chcę tego przyjąć do wiadomości....



        • RE: Związek z partnerem DDD

          Autor: mimbla1   Data: 2020-05-03, 14:03:56               Odpowiedz


          "Może macie pomysł, jak trafić do takiego człowieka? Jak zmienić ten wieloletni marazm, w którym tkwimy, żeby nie rozwalać tego związku?"

          Kamido ,

          może się warto zastanowić nad celem własnych ewentualnych dalszych działań tak na początek?
          Wydajesz się być w takim momencie życia, w którym priorytetem jest właśnie weryfikacja celu.

          Z tego co piszesz to od lat, może nawet "od zawsze" realizujesz cel podstawowy "dotrę do tego człowieka i spowoduję jego zmianę".
          Pytanie zatem do Ciebie - czy nadal w pełni świadomie chcesz ten właśnie cel realizować? Nie czy czujesz się na siłach ale czy decyzją woli chcesz. Woli, nie emocji.

          Drugi cel, jako środek do realizacji pierwszego to "zmienić wieloletni marazm".
          Tu się pojawia problem, bo zmienienie wieloletniego marazmu może pomóc w realizacji celu podstawowego, ale ...nie musi. Akurat zmienienie wieloletniego marazmu jest możliwe i to na kilka sposobów, ale wiąże się z ryzykiem. Jakim? Ano takim, że przerwanie marazmu może dać w efekcie nie zmianę w mężu, ale rozwalenie związku.

          Tu jest zero-jedynkowo. Albo marazm przerywasz podejmując ryzyko albo ryzyka się zanadto boisz i wtedy marazmu nie przerwiesz za nic.

          Lęk skutecznie blokuje wszelkie prawdziwe, fundamentalne zmiany.

          Wybacz, że tak oschle piszę. To nie dlatego, żem uczuć pozbawiona :) na gadanie o uczuciach przyjdzie pora, jeśli akurat uznasz, ze ze mną chcesz dalej rozmawiać, bo coś Ci to daje.
          Co do Twoich deficytów, rozwój sytuacji wskazuje jednoznacznie, że poznać to może i je poznałaś ale ich wpływ na Twoje życie nadal jest ogromny. Co wcale nie jest dziwne ani nietypowe - wiele inteligentnych osób tak ma : wiem co i jak, ale nie jestem w stanie zgodnie z tą wiedzą działać, wykorzystać jej w praktyce. Czemu tak jest to jeśli będziesz chciała dalej ze mną rozmawiać wyjdzie w rozmowie. Na razie tyle :)




          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-03, 15:07:19               Odpowiedz

            Mimbla są ludzie, którzy całe zycie wolą pozostawać w strefie komfortu , bez komfortu.

            Zadziwiajaca jest ta wytrzymałosć ludzka ,zasadzająca sie na strachu i poczuciu winy :(

            Myslę,ze dyskusja Wasza mogłaby być bardzo pouczająca ,nie tylko dla Kamido .

            PS
            Ty skasowałaś mi wczoraj watek ?



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 16:38:20               Odpowiedz

            Cześć Mimbla. Dzięki za odpowiedź.
            Ze mną jest tak, że jestem po trochu przedstawicielem podejścia, że jak się coś zepsuje, to się to naprawia, a nie wyrzuca do kosza...
            I może trochę ofiarą takiego spojrzenia na życie, bo rzadko odpuszczam i niechętnie się poddaję. Co tutaj pewnie działa przeciwko mnie.
            Mam też świadomość, że przecież sama też na pewno nie jestem bez winy; chociaż nieraz przyszło mi do głowy, że może niepotrzebnie tak na to patrzę, bo to, co wyprawia mój mąż, nie mieści mi się w żadnym ujęciu miłości.
            Jednego dnia bez kija nie pochodź, drugiego nas kocha i jest do rany przyłóż. Po ostatniej długiej rozmowie było dobrze przez tydzień. Sielanka. Aż któregoś wieczoru wrócił do standardów i zaczął się czepiać. Wystarczyły dwa dni i znów byliśmy w tym samym miejscu co wcześniej.

            Napisałaś: "Tu jest zero-jedynkowo. Albo marazm przerywasz podejmując ryzyko albo ryzyka się zanadto boisz i wtedy marazmu nie przerwiesz za nic."
            Tak szczerze mówiąc, to już się nawet nie boję. Bo chyba mi nic innego w zanadrzu nie zostało. Nie chciałam robić dzieciom wody z mózgu - jeżeli się rozstawać, to chyba na dobre. Zresztą jak kiedyś mężowi zaproponowałam separację na jakiś czas, żebyśmy się oboje zastanowili nad tym, co dalej, to usłyszałam, że on dobrze wie, o co mi chodzi. Że "chcę to załatwić na miękko" - niby na próbę, a potem na stałe i że "on nie będzie tego rozkładał na raty, że albo w jedną albo w drugą." Próbuję więc znaleźć metodę na uratowanie mimo wszystko tego związku, ale tracę nadzieję na cokolwiek...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: bezogonka   Data: 2020-05-03, 17:05:29               Odpowiedz

            Cześć.
            Tak się zastanawiałam(zupełnie nie psychologicznie), czy cały bagaż zachowań w Twojej rodzinie,kamido, nie zaczął ciążyć bardziej teraz,gdy budujecie dom?
            Z drugiej strony..zastanawiam się czy jesteś w stanie wyobrazić sobie życie bez dzieci(co nastąpi niebawem),tylko z mężem?
            Mam wrażenie, że wówczas Wasza relacja wyglądałaby inaczej...
            Ps.
            Ramy czasowe tej opowieści: prawie 30 lat, młodzi 21 i 23 lata i po roku dziecię, a oboje teraz są nastolatkami...nijak się nie chcą zamknąć(matematycznie;-))



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-03, 20:37:52               Odpowiedz

            Bezogonka
            Mi też się tu wszystko nie zgadza, chociaż nie matematycznie ( Kamido pisała,że znali się wiele lat wcześniej ,jeszcze przed ślubem ).

            Kamido
            Chodziło mi o Twoje uzależnienie emocjonalne - niemiłość.

            Dostałaś z domu dużo miłości ,ale faceta masz , który Cię nie kocha i nie rozumie .
            Ty nie kochasz jego ,ale mimo wszystko chcesz ratować ten związek,tylko w imię czego ?
            Nie bardzo rozumiem.
            Murów ,które wspólnie przez lata budowaliście ?
            Dosłownie i w przmośni .

            "Szukam sposobu, by mąż zobaczył siebie moimi oczami..."

            Naprawdę sądzisz, że on po tylu latach tego nie widzi ?
            A moze nie chce się zmienić ?

            "Jeżeli się rozstaniemy, zostaną z niczym."

            Nie demonizujesz trochę ?
            Przeciez dom nie zniknie .
            Będziesz Ty ,będzie ojciec ,tylko nie będziecie razem mieszkać .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: bezogonka   Data: 2020-05-03, 21:32:19               Odpowiedz

            Tezetko
            Dzięki. Moje przeoczenie.
            :-)



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 22:04:21               Odpowiedz

            Tuluzka, ja nie mam poczucia, że my się nie kochamy. Właśnie mimo wszystko mam przeświadczenie, że ta miłość jest. Tylko dialogu brak...

            "Naprawdę sądzisz, że on po tylu latach tego nie widzi ?"

            Właśnie sądzę, że nie widzi. To wynika z tego, co mówi. Niejednokrotnie mówił, że on widzi, że to nie tak powinno wyglądać (nasze relacje), ale nie ma pojęcia, jak to zmienić...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 21:56:30               Odpowiedz

            Cześć bezogonka. Dziękuję za odpowiedź.
            Ramy czasowe wyglądają tak, że poznaliśmy się, kiedy ja miałam zaledwie piętnaście lat, on siedemnaście. Po miesiącu byliśmy już parą. Jego rodzice za wszelką cenę próbowali nas skłócić, rozdzielić i kiedy mój partner miał 23 lata, wyprowadził się z domu do mnie. Po kilku latach wzięliśmy ślub, po kolejnym trochę ponad roku urodziło się pierwsze dziecko, po następnych czterech latach drugie. To już razem daje kilkanaście lat naszej historii. I teraz dzieci są już w wieku nastoletnim, starsze prawie dorosłe... To tak matematycznie, by zgodność była :)
            Odpowiadając na Twoje pytanie - tak, jestem w stanie wyobrazić sobie życie tylko z mężem. Poza jego wieczną złością, gniewem i wynikającymi z tego problemami to jest naprawdę fajny, mądry facet. Mamy wspólne poglądy, zainteresowania, na wiele rzeczy patrzymy podobnie, w sumie to nawet nie jest dziwne, bo po części wychowaliśmy się razem, byliśmy przecież dzieciakami, kiedy zaczynaliśmy budować naszą relację...
            I to jest też powód, dla którego próbuję do niego trafić.
            Można powiedzieć, że staram się "przeniknąć pozory, które go skrywają". Generalnie jest mi go szkoda... Nie wyobrażam sobie, jak musi czuć się człowiek, który nigdy nie usłyszał od swoich rodziców, że go kochają, który nie był przytulany, zapewniany o swojej wartości, który musiał się podporządkować nawet w tak podstawowej kwestii jak to, jaką bluzkę ma założyć do szkoły, mimo, że jest nastolatkiem. Nie wyobrażam sobie tego. Nie dziwię się więc, że teraz za wszelką cenę stara się walczyć o to, by mieć poczucie, że coś znaczy... Staram się mu to pokazać z boku, żeby zrozumiał, co nim kieruje, bo to pierwszy krok na drodze do zmiany. Strasznie się męczy, a my razem z nim...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: bezogonka   Data: 2020-05-05, 14:46:31               Odpowiedz

            Kamido,
            Przepraszam, że czytałam nieuważnie. Dziękuję za cierpliwe tłumaczenia.:-)
            ...
            Zawsze zwracam uwagę na różnice w ekspresyjności dwojga ludzi żyjących ze sobą w długoletnim związku. Obserwacja(brak szczegółowych informacji o życiu tych osób teraz-kiedyś,brak kontekstu psychologicznego)pozwala mi wsłuchać się w "swoisty rytm" danej pary.
            Im głośniejsze werble jednej strony,tym cichsze i spokojniejsze tony drugiej(i niekoniecznie tak brzmią tylko w sytuacjach konfliktowych). Czasem odnoszę wrażenie, że ta cicha strona kontroluje całą sytuację, natomiast ta silnie ekspresyjna(miotająca się mimicznie,ruchowo,dźwiękowo) czuje tę kontrolę i próbuje ją "zrzucić". Robi to mniej lub bardziej świadomie ale robi. I nie chodzi o to, że to jest coś złego ale o to przenikanie,które ekspresyjna osoba odczuwa.
            Hm..
            ...
            Jeszcze raz dzięki za cierpliwość,kamido:-)



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-03, 20:13:15               Odpowiedz

            @Tuluzka nic nie kasowałam od bardzo dawna z wyjątkiem wątków czysto reklamowych :)

            @kamido

            Zasadniczo mam podobne do Twojego podejście, też uznaję że nie należy zaczynać od wyrzucania i w sumie mi się to sprawdza, tak na najogólniejszym poziomie.
            Takie podejście, jak każde inne, na wady i zalety. Nie powiedziałabym, że jesteś ofiarą, ale raczej ze takie podejście dało określone efekty w relacji i tu może warto się zastanowić czy chcesz dalej je stosować. Podobnie nie praktykuję z zasady podejścia "jestem winna", bo zabawa w szukanie winnych mnie osobiście wydaje się mało twórcza.

            Z tego co piszesz to na ten moment nie masz wewnętrznej gotowości na rozstanie na dobre. Oraz bardzo już Ci dolega upiorna czkawka w codzienności, co się polepszy to się popieprzy i tak dookoła Wojtek od lat.

            Co rozumiesz przez uratowanie tego związku?
            Jego dalsze trwanie czy jego zmianę? To są dwie różne rzeczy.

            Sugerowałabym rozważenie różnych opcji ciągu dalszego przy niewzruszalnym założeniu, że mąż się nie zmieni. To, czy on się zmieni, jest poza Twoim zasięgiem. Nie masz tu żadnej mocy sprawczej.

            Gdybym miała doradzać kierunek, to na moje oko jakiś sens ma na tym etapie przerwanie marazmu separacją formalną, o ile byś odczuła wewnętrzną gotowość do realizacji. Ale jest to li tylko moja sugestia i to tylko do rozważenia. Możliwe iż w toku rozważań wewnętrzną gotowość odczujesz, a możliwe że wręcz przeciwnie, jeszcze nie czas. Takich decyzji moim zdaniem nie powinno się podejmować wbrew sobie i swojemu wewnętrznemu przekonaniu. Bo efekty działania wbrew sobie są zwykle opłakane.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-03, 20:45:09               Odpowiedz

            Mimbla
            Tak myslalam, że to nie Ty .Tak tylko, gwoli formalności zapytałam .To Adam na pewno ;)

            "Co rozumiesz przez uratowanie tego związku?
            Jego dalsze trwanie czy jego zmianę? To są dwie różne rzeczy."

            Obstawiam "jego zmianę",czyli męża i nie na nowszy model tylko na kryształowy charakter ;)))



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 22:01:50               Odpowiedz

            Mimbla, napisałaś: "bardzo już Ci dolega upiorna czkawka w codzienności, co się polepszy to się popieprzy i tak dookoła Wojtek od lat"
            Tak, tak jest, zwłaszcza, że to nie zostaje bez wpływu na dzieci... To mnie martwi najbardziej, bo sama ze sobą to daję sobie radę, po prostu nie oczekuję wsparcia, funkcjonuję niejako we własnym zakresie. Ale dzieciaki powinny dostać inne wzorce, dla mnie wzajemne wsparcie i akceptacja są podstawą udanego związku.

            Co rozumiem przez uratowanie tego związku? Jego zmianę. Przy czym nie oczekuję zmiany tylko ze strony męża, myślę, że moje postawy też wymagają zmiany, mimo, że tak naprawdę są one wynikiem wieloletniej "tresury" mojego partnera...

            Co do separacji formalnej... Mogłabym spróbować, ale to nie pozostanie bez wpływu na dzieci...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-03, 22:28:34               Odpowiedz

            "Staram się mu to pokazać z boku, żeby zrozumiał, co nim kieruje, bo to pierwszy krok na drodze do zmiany. "

            czyli ewidentnie przyjęłaś rolę terapeutki męża.
            Terapeuta zaś od pacjenta nie oczekuje tego, czego się oczekuje od partnera. Bo relacja terapeutyczna z natury swojej oraz z założenia nie jest równorzędna. Nie ma mowy o wzajemnej akceptacji i wsparciu w wydaniu partnerskim równorzędnym. W relacji terapeutycznej pacjent jest partnerem słabszym oraz - jak się czuje odpowiednio silny to kończy terapię. A terapeuta jest zachwycony sukcesem zawodowym i nie czuje się porzucony. Jest w relacji z terapeutą póki terapeuty potrzebuje, z założenia jest to okresowe i do rozstania z terapeutą terapia prowadzi. Jak wyzdrowieje to się oddali, bo zdrowy człowiek nie wytrzyma terapeutycznego traktowania.

            Wpływ na dzieci ma to, co się działo i dzieje. Już dostały wzorce, bo w jakiejś rodzinie żyją. Jeśli pozostaniesz w tym związku i w tej do męża relacji to wzorce się po prostu będą dalej utrwalały.

            Twoje postawy też wymagają zmiany? Poniekąd tak. Ale zmiany by wymagała akurat ta postawa terapeutki męża, a tego to on Ci nie wszczepił, wręcz przeciwnie. Taka terapeutyczna Twoja postawa względem potencjalnego partnera spowodowała, iż weszłaś w związek z takim a nie innym człowiekiem i w tym związku trwasz. Po prawdzie to jesteś jak "terapeutka na superwizji" na forum. Taka jaka jesteś teraz. Ludzie, terapia mi się nie udaje, pomóżcie jak mam do tego pacjenta dotrzeć bo mi się pomysły kończą.

            Bez względu na to, co zrobisz to coś będzie miało wpływ na dzieci. Co gorsza zaś nie jesteś w stanie przewidzieć jaki. Tak na teraz wiadomo, wychowują się na fatalnych wzorcach.
            Przy separacji jest miękko - jest łatwo odwracalna, daje dużą zmianę, ale nie zmianę kończącą. Uwalnia z kociokwiku codzienności. Byłaby daniem mężowi przestrzeni dla jego własnych przemyśleń nie determinowanych codziennością.
            Separuje się małżonków, mąż wszak może sprawować opiekę nad dziećmi i możliwe, ze przy opiece okresowej będzie znacznie sympatyczniejszym ojcem? A może się zbiesi i oleje dzieci? Tego zwyczajnie nie wiesz. Ale też nie jesteś odpowiedzialna za to, jak ewentualnie on sobie relacje z dziećmi ułoży w warunkach separacji z Tobą. Oczywiście na zasadach kulturalnych czyli nie będziesz mu utrudniać ani ułatwiać kontaktów. Takie rozwiązane ma jedną zaletę - pokazuje pewne rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Czego często w trudnej codzienności nie da się już dostrzec.

            Tak sądzę, że i Ty i dzieci żyjecie pod codzienną presją "jaki będzie humor męża/taty". To wykańcza. I Ciebie i dzieci. To jest zwyczajne zbiorowe uzależnienie od jego nastroju. Wszyscy w domu w stałej gotowości do odpowiedniego reagowania. W uzależnieniu wiadomo - zaczyna się od abstynencji.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 01:27:13               Odpowiedz

            Mimbla, siedzę i zbieram szczękę (żuchwę ;) ) z podłogi...
            Kurczę, nie potrafiłam tak tego ująć, ale masz 100%... no, może 95% racji.

            Piszesz: "Twoje postawy też wymagają zmiany? Poniekąd tak. Ale zmiany by wymagała akurat ta postawa terapeutki męża, a tego to on Ci nie wszczepił, wręcz przeciwnie. Taka terapeutyczna Twoja postawa względem potencjalnego partnera spowodowała, iż weszłaś w związek z takim a nie innym człowiekiem i w tym związku trwasz."

            To prawda, że ta postawa wymaga zmiany. Ale nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić. Bo jakim cudem mam ignorować to, co widzę tak ostro i jasno jak za przeproszeniem psią kupę na środku chodnika... Przepraszam za tak dosadne porównanie, ale wyjątkowo mi tu ono pasuje :) Jak mam przechodzić obojętnie wobec zachowań, których genezę rozumiem, które wiem, że krzywdzą dzieci i mnie - mam udawać, że nie wiem, skąd to się bierze i dokąd prowadzi?
            Faktycznie, w tej sytuacji pewnie separacja byłaby jakimś wyjściem - ale tylko jakimś, bo przy braku relacji problem zniknie. Bo to nasz kontakt generuje ten problem.

            Z jednym się nie zgodzę. Ja nie byłam taka "terapeutyczna" od początku. Pamiętaj, że jak weszłam w ten związek, miałam 15 lat... Ja się nauczyłam to rozumieć i próbować zmieniać w trakcie, bo tak się akurat złożyło, że mam talent w tę stronę i w sumie szkoda, że nie zostałam psychologiem (chociaż niewiele brakowało).

            Piszesz: "Po prawdzie to jesteś jak "terapeutka na superwizji" na forum. Taka jaka jesteś teraz. Ludzie, terapia mi się nie udaje, pomóżcie jak mam do tego pacjenta dotrzeć bo mi się pomysły kończą."
            Fakt. Dokładnie tak.
            Ja mam świadomość, że trudno być - a właściwie jest to niemożliwe - jednocześnie żoną i terapeutką tego samego człowieka. Zresztą nawet mu o tym mówiłam... Jakoś jednak nie udało mu się trafić na sensownego terapeutę na zewnątrz... I też w sumie trudno się dziwić, bo jak przyszedł na jedną z terapii, to na pytanie terapeuty, po co przyszedł, powiedział, że właściwie to nie wie. I potem dodał, że chyba po to, aby uratować małżeństwo... On nie ma zielonego pojęcia, gdzie tkwi problem, a mi chyba najzwyczajniej w świecie nie do końca wierzy.

            Piszesz: "Przy separacji jest miękko - jest łatwo odwracalna, daje dużą zmianę, ale nie zmianę kończącą. Uwalnia z kociokwiku codzienności. Byłaby daniem mężowi przestrzeni dla jego własnych przemyśleń nie determinowanych codziennością."
            I tak i nie - jak pisałam wyżej, problem poniekąd zniknie, bo zniknie nasz kontakt na co dzień, ale jak kontakt wróci, to wróci i problem. To trochę tak, jak ktoś uczulony na słońce siedzi w domu i próbuje dojść do tego, na co jest uczulony - ale w domu nie ma objawów, więc nie da się tego stwierdzić.

            "Separuje się małżonków, mąż wszak może sprawować opiekę nad dziećmi i możliwe, ze przy opiece okresowej będzie znacznie sympatyczniejszym ojcem?"
            Myślę, że jest spora szansa...

            "A może się zbiesi i oleje dzieci?"
            Nie, na pewno nie, on jest z nimi bardzo związany.

            "Tak sądzę, że i Ty i dzieci żyjecie pod codzienną presją "jaki będzie humor męża/taty". To wykańcza. I Ciebie i dzieci. To jest zwyczajne zbiorowe uzależnienie od jego nastroju. Wszyscy w domu w stałej gotowości do odpowiedniego reagowania."
            Dokładnie tak jest...
            Wychodzi na to, że sami jesteśmy rodziną z deficytem... Nasze dzieci wyjdą z domu prosto do gabinetów psychoterapeutów :(

            "W uzależnieniu wiadomo - zaczyna się od abstynencji."
            Trudne to wszystko...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-04, 11:11:02               Odpowiedz

            Kamido :)
            na psią kupę na środku chodnika można zareagować bardzo różnie. Stosunkowo niewielu ludzi zwraca uwagę właścicielowi czworonoga jeśli nawet ten jest z zasięgu. A jeśli ta kupa jest porzucona i bezpańska to większość ludzi ją zwyczajnie omija, co najwyżej z lekką irytacją. Jeden na iluś uznaje, że "coś z tym trzeba zrobić" ale to robienie też jest różne, bo jeden spróbuje namierzyć właściciela czworonoga a drugi się zaangażuje w akcje "czyste miasto".
            Poza tym zaś nikt nie twierdzi, że masz przechodzić obojętnie wobec zachowań różnych, które oceniasz jako krzywdzące dzieci i siebie. Tyle ze "nie przechodzić obojętnie" to zbiór różnych reakcji.
            Twoja reakcja to mniej więcej "pokazuję i objaśniam". To ćwiczysz od lat i jesteś w stanie ocenić efektywność.
            Zauważ, że w odniesieniu do dziecka małego jest to postawa jak najbardziej dająca sukces - bo dziecko jest na etapie uczenia się świata i rządzących nim reguł, a dorosły z natury rzeczy jest na pozycji wyższej, ma uprawnienie do objaśniania niejako z urzędu, z racji bycia dorosłym Stosując tą metodę do osoby dorosłej warto się zastanowić, bo bardzo wielu dorosłych nie znosi być tak traktowanych - nie są bowiem dziećmi. Wersja "do dorosłych" to "pokazuję i udzielam informacji zwrotnej" czyli informuję o swoich uczuciach w związku ze wskazanym zdarzeniem/zachowaniem.

            Mając lat 15 byłaś przygotowana do wejścia w rolę "terapeutki" partnera. I, skoro związek przetrwał, widać że weszłaś w nią bardzo płynnie i jej się trzymasz. Problem że rola nie ta.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 12:01:19               Odpowiedz

            "Twoja reakcja to mniej więcej "pokazuję i objaśniam". To ćwiczysz od lat i jesteś w stanie ocenić efektywność."

            Ano niestety. I to wymaga zmiany z mojej strony. Nie za bardzo wiem jeszcze, jak to ugryźć, ale się zastanowię.

            "Stosując tą metodę do osoby dorosłej warto się zastanowić, bo bardzo wielu dorosłych nie znosi być tak traktowanych - nie są bowiem dziećmi."
            Zgadza się - zwłaszcza dorosłych, którzy alergicznie reagują na próby kontrolowania ich - a mój mąż tak reaguje chociażby z uwagi na to, że wyszedł z domu, w którym był kontrolowany w każdym aspekcie życia.

            Problem ma jeszcze inną stronę. Jak to w życiu bywa - w kwestiach niezwiązanych z naszym zachowaniem zdarza się, że często, że mamy różne zdania. Powiedzmy, że chodzi na przykład o wybór koloru ścian - przykład hipotetyczny - załóżmy, że ja chcę białe, mąż zielone, każde z nas ma swoje argumenty i każde próbuje przekonać to drugie do swojej wersji. Problem w tym, że mąż moje próby przekonania go do mojego wariantu traktuje jako zamach na swoją autonomię. W efekcie mamy sytuację, że albo ustąpię, albo będę postrzegana jako agresor.

            "Mając lat 15 byłaś przygotowana do wejścia w rolę "terapeutki" partnera. I, skoro związek przetrwał, widać że weszłaś w nią bardzo płynnie"
            ...inaczej by nie przetrwał.
            Zresztą sama to napisałaś, że skoro przetrwał, to musiałam być w tym dobra - faktycznie tak jest. Stety i niestety.

            "...i jej się trzymasz. Problem że rola nie ta."
            Zgadzam się.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-04, 12:39:25               Odpowiedz

            Druga rola, w którą weszłaś to rola stricte "drugiej matki" na zasadzie "on ma deficyty z dzieciństwa, ja mu te deficyty uzupełnię". Zabójcza rola dla związku, szczególnie jeśli druga strona ma uraz do własnej matki. W układzie przyjaznym kobieta matkuje swojemu mężowi i nigdy nie dostaje tego, co jako żona chciałaby dostać (nie zaspokojenie iluś potrzeb) , w nieprzyjaznym zaś obrywa za matkę męża jako "matka zastępcza" i oczywiście też nie otrzymuje tego, co potrzebne żonie.

            Przypomnę Ci, że zarówno rola terapeutki jak i "drugiej matki" to mają do siebie, że układ trwa póki mąż jest pouszkadzany i niedojrzały/z deficytami. W momencie wyrównania deficytów i zaleczenia zranień oddala się, bo ani matki ani terapeutki nie potrzebuje. Czyli Ty, chcąc utrzymać związek i będąc w obu rolach powyżej opisanych podświadomie trzymasz męża w stanie deficytów i nie zaleczenia zranień. Bo, również podświadomie, wiesz, że taka jaka jesteś nie będziesz mężowi potrzebna po wyzdrowieniu.

            Przykład ze ścianami.Albo-albo, a gdzie przepraszam kompromis?
            Ty dokładnie tak samo jak mąż traktujesz jego upór jak zamach na Twoją autonomię. Nie dostrzegasz innej opcji niż ta, że postawisz na swoim.
            W ramach ćwiczenia praktycznego wypisz możliwości innego rozwiązania modelowego problemu koloru ścian. Czyli - nie mogą być ani białe ani zielone zatem co robimy ze ścianami?
            To nie jest retoryczne, naprawdę spróbuj to zrobić. W swoim czasie takie ćwiczenia wykonywałam na własnej osobie, teraz mam wprawę i z marszu mogę wypisać kilka wersji :) Taka zmiana podejścia jest sposobem na punktowe wprowadzenie nowej jakości i wyjście ze starych schematów.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 09:33:08               Odpowiedz

            Sytuacja na świeżo, z dzisiejszego dnia.
            Rano wkurzył się, że pies chce wyjść z domu - walnął drzwiami od ogrodu.
            Godzinę później - przesuwał drukarkę i wylał stojącą obok kawę na segregator - właściwie nic takiego się nie stało, dokumenty były w koszulkach, do jednej dostało się odrobinę kawy. Mąż się wściekł, złapał za drukarkę i walnął nią w stół... Nie żeby jakoś mocno, ale tak po prostu.
            Ja na takie sytuacje reaguję alergicznie... zwróciłam więc na to uwagę, że po co się wścieka, że mam dosyć jego występów i tego, że jestem zakładnikiem jego humoru. I że albo z tym skończy, albo trzeba to rozwiązać inaczej.
            On na to, że on też ma dosyć, że on ma prawo do tego, żeby zachowywać się tak jak chce i że to już nie mój problem, bo on się wyprowadza. Że dzisiaj sobie czegoś poszuka. I żebym brała odpowiedzialność za swoje słowa.
            Może faktycznie tak będzie lepiej. Nic do niego nie dociera...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 11:28:53               Odpowiedz

            Kamido
            "nie mam poczucia, że my się nie kochamy. Właśnie mimo wszystko mam przeświadczenie, że ta miłość jest."


            To widocznie ja nie umiem czytać ze zrozumieniem, albo nie wiem co to "miłosć" :(

            Kamido
            "Desperacko potrzebuje miłości, szacunku... często używa słów wskazujących na to, że chce więcej poważania, uwagi, miłości ... Potrzebuje docenienia, uwagi, mam poczucie, że ta potrzeba jest niezaspakajalna - ile byśmy tego nie dali, tyle będzie za mało. Jednocześnie sam tego wszystkiego nie daje nam.

            Kiedyś ktoś mi powiedział, że dziecko w dzieciństwie napełnia swój słoik na miłość, po to, aby jak dorośnie mogło z tego słoika czerpać i dawać tę miłość innym. Ale jeżeli dziecko nie ma napełnionego słoika, bo rodzice nie dali tej miłości, to potem zamiast dawać innym z desperacją wciąż próbuje napełnić swój własny słoik... Sądzę, że ten cytat doskonale oddaje to, co dzieje się z moim mężem."

            "Kiedyś nagrałam jego "występ" w stosunku do dzieci - najeżony agresją i przekleństwami, wyrzutami o brak szacunku, generalizowaniem, pretensjami - potem przesłałam mu plik. Po odsłuchaniu był w szoku. Powiedział, że on ma świadomość, że to nie powinno tak wyglądać, że on wie, że już mu tyle razy o tym mówiłam, że widocznie on nie umie tego zmienić. Że chyba powinien nas zostawić. Zapytałam, jak mu pomóc. Powiedział, że nie wie. Odpowiedziałam, że ja też nie wiem. Parę dni był spokój, potem sytuacja wróciła do normy. Tak jak zawsze."

            "Sama już sobie nie radzę z jego wieczną złością i fochem. To jest nakręcające się błędne koło. On ma focha i wk...wa, daje nam to odczuć; ja mam do tego uwagi, on się wkurza, że ja mam uwagi; ja się wkurzam, że on się znowu wkurza zamiast o tym porozmawiać; w efekcie mamy kłótnię,"

            "Podobnie jak wcześniej jego matka na nim, on zaczął na mnie wymuszać oczekiwane zachowania i krytykować mnie za wszystko. Potrafił przejawiać zachowania bardzo obcesowe, chamskie, krzywdzące... Zaznaczam, że bez przemocy fizycznej. Krytykanctwo, gniew, złość, brak jakiejkolwiek empatii, pretensje o wszystko, oczekiwanie, że dostosuję się do jego wymagań... Był ( i jest nadal) perfekcjonistą, wszystko musi być idealne.."

            "Mąż ma postawę smutną, malkontencką, przesyconą z jednej strony lękiem (boi się wielu rzeczy), perfekcjonizmem (odstępstwa od ideału doprowadzają go do szału), z drugiej złością i gniewem, agresją, pogardą w swoich postawach, brakiem szacunku do bliskich... Próbowałam wszystkiego - terapii własnej, terapii małżeńskiej, mąż tez był na terapii... Rozmów, kłótni, listów (liczone w setkach), nie trafia nic..."

            "Sytuacja na świeżo, z dzisiejszego dnia.
            Rano wkurzył się, że pies chce wyjść z domu - walnął drzwiami od ogrodu.
            Godzinę później - przesuwał drukarkę i wylał stojącą obok kawę na segregator - właściwie nic takiego się nie stało, dokumenty były w koszulkach, do jednej dostało się odrobinę kawy. Mąż się wściekł, złapał za drukarkę i walnął nią w stół... Nie żeby jakoś mocno, ale tak po prostu.
            Ja na takie sytuacje reaguję alergicznie... zwróciłam więc na to uwagę, że po co się wścieka, że mam dosyć jego występów i tego, że jestem zakładnikiem jego humoru. I że albo z tym skończy, albo trzeba to rozwiązać inaczej.
            On na to, że on też ma dosyć, że on ma prawo do tego, żeby zachowywać się tak jak chce i że to już nie mój problem, bo on się wyprowadza. Że dzisiaj sobie czegoś poszuka...."

            itd itp

            ale jednocześnie

            "nie mam poczucia, że my się nie kochamy. Właśnie mimo wszystko mam przeświadczenie, że ta miłość jest. Tylko dialogu brak..."

            I dlatego mąż tak Cie traktuje i szntażuje wyprowadzką ?

            No to sorry Kamido.
            Najwidoczniej zupełnie inaczej rozumiemy pojęcie "miłość ",a jej podstawowa składowa -szacunek i zrozumienie, też chyba co innego dla Ciebie znaczą :(((

            Zawsze myślałam ,że "do tanga trzeba dwojga ..."



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 11:32:17               Odpowiedz

            Kamido w Twoim pojęciu wszystko jest proste "mąż wszystkiemu winien ", ale jak przychodzi Twoja odpowiedzialność to juz skomplikowane ?

            To jest akurat bardzo proste, bo jeśli otrzymałaść miłość i pomoc z domu jaką deklarowałaś, to masz wpojone zdrowe poczucie własnej wartości i szacunek do siebie i na takie rzeczy nie pozwalasz i to zarówno wobec siebie jak i dzieci .
            Dlatego mi zgrzyta coś od początku w Twojej opowieści :(

            Moim zdaniem ta cała miłość rodziców i męża do Ciebie jest oparta na wartościach materialnych i to samo przekazujesz dzieciom .
            Przecierpimy jeszcze trochę ,humory ,chamstwo ,poniżanie ,całą tę agresję ojca despoty, ale za to w nagroddę juz niedługo zamieszkamy w pięknym ,nowym domu i wszystko się jakoś ułoży, bo przeciez się kochamy .


            Z drugiej strony :

            ".. intuicyjnie czuję, że sprawa jest dawno przegrana, mimo, że nie chcę tego przyjąć do wiadomości..."

            No właśnie już Cie pytałam ,czemu siebie oszukujesz ?
            Myślę,że wymyśliłaś sobie jakiś happy end w pieknej wielkiej willi ...
            tylko rzeczywistość skrzeczy, bo udajesz ,że słonia
            s ....cego na dywanie w salonie, nie widzisz :(((



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 12:23:08               Odpowiedz

            Tuluzka, nie uważam, że mąż wszystkiemu winien. Ja sama mogłam zmienić ten stan rzeczy - mogłam odejść 20 lat temu, 15 lat temu, 10 lat temu, tydzień temu, wczoraj...
            Jak to ktoś kiedyś powiedział, każda, nawet najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku.
            Ja widocznie na ten krok nie jestem gotowa.

            Natomiast nie zgodzę się z Tobą, że ta miłość jest oparta na wartościach materialnych.
            Tutaj - w tym wątku - tego nie widać, bo piszemy o tym, co w tej relacji jest złe, trudne. Ale poza tym między nami było i jest dużo dobrego. Kiedyś moja terapeutka nazwała całą sytuację "syndromem nie dość złego związku": za dobrze by odejść, zbyt źle, by pozostać. W efekcie lata mijają, a my tkwimy w impasie.
            Ja przez całe lata dostosowywałam się do jego wymagań i oczekiwań, rezygnując z tego, na czym mi zależało, panował więc względny spokój. Dawałam radę dopóki to dotyczyło tylko mnie i męża. Tyle, że z czasem to samo zaczęły robić dzieci (odkąd oczywiście są świadome zjawiska). Jakoś - idiotka - wcześniej na to nie wpadłam, że tak przecież zacznie się dziać. I jak zobaczyłam, jaki wpływ na nie ma cała ta sytuacja, to można powiedzieć, że przejrzałam na oczy. Przez lata jednak byłam osadzona w przekonaniu (co do którego dzisiaj mam inne zdanie), że rodzice powinni stanowić wspólny front wobec dzieci. Uważałam też, że nie powinni wzajemnie sobie podważać autorytetu. Poruszyłam więc temat z psychologiem - zapytałam, co mam robić w sytuacji, kiedy mąż ewidentnie krzywdzi dzieci swoim podejściem - czy mam stanąć po ich stronie, a przeciwko niemu? I psycholog mi powiedział, że oczywiście, że tak. Że jeżeli wybór jest pomiędzy dobrem dzieci, a dobrym samopoczuciem męża, to decyzja jest oczywista.

            Zaczęłam więc robić swoje - w efekcie mamy wieczne awantury, mąż stracił poczucie kontroli nad sytuacją (co bardzo źle znosi), a ja mam dość jego fochów i złości. I to wszystko się odbija na dzieciach. Być może późno się zorientowałam, że to krzywdzi dzieci... Dopóki ta krzywda dotyczyła - w moim odczuciu - tylko mnie, jakoś trwałam... teraz mam poczucie, że to tak nie może wyglądać.

            Lepiej późno niż wcale. I dlatego szukam rozwiązań. Rozwalanie związku jest ostatecznością - to też dzieciom przewróci życie do góry nogami. Emocjonalnie.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:30:15               Odpowiedz

            Kamido

            "syndromem nie dość złego związku": za dobrze by odejść, zbyt źle, by pozostać. W efekcie lata mijają, a my tkwimy w impasie."

            Chyba Twoja terapeutka nie była dość dobra ;)))

            Bo to znany w psychologii mechanizm manipulacyjny stosowany przez agresorów , narcyzów ,alkoholików zwany "miesiącem miodowym".

            Jest takie doświadczenie robione na szczeniakach .
            Najgorzej radza sobie te traktowane ambiwalentnie, raz dobrze ,a raz źle .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:30:56               Odpowiedz

            To ta Twoja sinusoida .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: fatum   Data: 2020-05-04, 13:20:16               Odpowiedz

            ....."Kiedyś moja terapeutka nazwała całą sytuację "syndromem nie dość złego związku": za dobrze by odejść, zbyt źle, by pozostać. W efekcie lata mijają, a my tkwimy w impasie." Droga kamido jestem pod dużym wrażeniem,że właśnie takie słowa swojej terapeutki tutaj napisałaś.Są one dla mnie bardzo mądre,trudne i w sumie dające nadzieję.Pewnie chcesz zapytać o tą nadzieję?Słusznie.Też kiedyś pytałam.Dziś nadal jestem z mężem i jestem bardzo wdzięczna mądrym Terapeutom.I oczywiście sobie też.-:)Do jutra.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 12:31:55               Odpowiedz

            Nie wiem, czy dobrze Cię zrozumiałam - Ty chcesz mi powiedzieć, że mąż mnie nie kocha i dlatego powinnam go zostawić?
            Wiem, naiwne pytanie :)
            Bo ja na to patrzę tak, że czasami mimo miłości ludzie się krzywdzą, bo mają swoje wewnętrzne problemy...



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:36:54               Odpowiedz

            "Ty chcesz mi powiedzieć, że mąż mnie nie kocha i dlatego powinnam go zostawić?"


            Nie ja Ci to mówiłam.Ty sama pisałaś o pustym słoiku .Ja tylko w takiej sytuacji sugeruje rozstanie jako najrozsadniejsze wyjście .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:39:04               Odpowiedz

            Aniele jak dobrze ,że jesteś ;))))))

            Autor: Anielaa Data: 2020-05-04, 12:21:47 Odpowiedz
            Mezczyzna mial trzydziesci lat do dyspozycji :) zeby zmienic swoje zachowanie. Z tego wynika, ze nie chce, jemu jest tak dobrze. Tlumaczenie jego, ze mial ciezkie dziecinstwo, jest
            na dzien dzisiejszy tylko tlumczeniem sie, dlaczego sie godzi na takie traktowanie.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:42:47               Odpowiedz

            I nic złego nie było by w tym tłumaczeniu ,gdyby to dotyczyło tylko Ciemie Kamido ,ale Ty niestety w ten sposób (zrozumienia dla agresora ) pozwoliłas, żeby to dotknęło waszych dzieci .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-04, 11:28:58               Odpowiedz

            Sytuacja na świeżo to i komentarz na świeżo :)

            Wkurzył się, że pies chce wyjść i walnął drzwiami do ogrodu. No i co? Psa nie uszkodził, drzwi nie uszkodził, w czym problem?
            Odpowiedź "po co się wścieka" - informacja zwrotna od męża: "kochana żono, odczułem przypływ silnych emocji i uwolniłem je kanałem motorycznym, jako najwydajniejszym. Jak wiesz mam niski próg pobudzenia" - pasuje "terapeutce?
            Toż samo do sytuacji drugiej.
            Jeśli na takie sytuacje reagujesz alergicznie to zauważ, że reakcja alergiczna nie jest reakcją zdrową. Jest reakcją znacznie przesadzoną, nadmierną. Wniosek - jeśli na coś reaguję alergicznie to jest to MÓJ problem.
            Alergik dla własnego dobra i zdrowia albo unika alergenu albo też stosuje środki znoszące/niwelujące niezdrową reakcję swojego organizmu. Próba wytłumaczenia alergenowi, że ma przestać być alergenem albo zniknąć to raczej absurd.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 11:46:38               Odpowiedz

            Mimbla
            "Alergik dla własnego dobra i zdrowia albo unika alergenu albo też stosuje środki znoszące/niwelujące niezdrową reakcję swojego organizmu. Próba wytłumaczenia alergenowi, że ma przestać być alergenem albo zniknąć to raczej absurd."

            hehehe dobre :)

            Ale jest jeszcze trzecia opcja -odczulanie;)))
            w związku z tym Kamido wymyśliła sobie szczepionkę na alergena, która stosuje ,a że nie działa ...
            bo alergen wyjatkowo złośliwy i pewnie z korona(z głowy spadnie ?) zmutował ;)))



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 11:53:34               Odpowiedz

            No i teraz wszystkich prosi o nową receptę/szczepionkę, bo ona trzyma się tego alergenu ...

            i sek w tym ,że wcale nie chce żeby on zniknął z jej życia,bo go pzeciez kocha ;)



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 11:52:40               Odpowiedz

            "Próba wytłumaczenia alergenowi, że ma przestać być alergenem albo zniknąć to raczej absurd."
            No toż właśnie dlatego mówię, że moje postawy pewnie też wymagają zmiany :)
            Moje reakcje wynikają z faktu wieloletniego stresu z powodu jego agresywnych zachowań - w efekcie być może na sytuacje, gdzie właściwie nic takiego się nie dzieje, ale widać złość, reaguję przesadnie.
            I masz rację, to jest mój problem.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:03:44               Odpowiedz

            Kamido do Mimbli
            "I masz rację, to jest mój problem."

            Na poczatku Ci o tym pisałam ,ale Ty

            "Myślę, że główny problem jest w tym, że mój mąż nie identyfikuje swoich uczuć, nie ma świadomości samego siebie..."
            itd itp

            Ale postep jest .Wazne co zrobisz teraz z tą wiedzą .
            Ciekawe, czy pozwolisz alergenowi zniknąć z Twojego życia ?



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:09:01               Odpowiedz

            "Ano niestety. I to wymaga zmiany z mojej strony. Nie za bardzo wiem jeszcze, jak to ugryźć, ale się zastanowię."

            Czyli szczepionka za wszelka cenę?
            Ty się zastanawiasz ,a mąż zwiewa ,bo sie boi,że przy okazji chipa mu wszcepisz ;)))



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Anielaa   Data: 2020-05-04, 12:21:47               Odpowiedz

            Mezczyzna mial trzydziesci lat do dyspozycji :) zeby zmienic swoje zachowanie. Z tego wynika, ze nie chce, jemu jest tak dobrze. Tlumaczenie jego, ze mial ciezkie dziecinstwo, jest
            na dzien dzisiejszy tylko tlumczeniem sie, dlaczego sie godzi na takie traktowanie.



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 12:34:55               Odpowiedz

            "Tlumaczenie jego, ze mial ciezkie dziecinstwo, jest
            na dzien dzisiejszy tylko tlumczeniem sie, dlaczego sie godzi na takie traktowanie."
            W sensie - dlaczego ja się godzę? Dobrze zrozumiałam?



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 12:29:15               Odpowiedz

            "Kamido do Mimbli:
            "I masz rację, to jest mój problem."

            Na poczatku Ci o tym pisałam ,ale Ty

            "Myślę, że główny problem jest w tym, że mój mąż nie identyfikuje swoich uczuć, nie ma świadomości samego siebie..."
            itd itp"

            Tuluzka - tak, to jest problem, bo gdyby było inaczej, to nie byłoby całego zamieszania. :)

            Piszesz:
            "Ale postep jest .Wazne co zrobisz teraz z tą wiedzą .
            Ciekawe, czy pozwolisz alergenowi zniknąć z Twojego życia?"

            A uważasz, że naprawdę nie ma innych rozwiązań?
            To ma być kara dla niego? Czy dla mnie? ;)



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 12:34:03               Odpowiedz

            "A uważasz, że naprawdę nie ma innych rozwiązań?
            To ma być kara dla niego? Czy dla mnie? ;)"

            Tak uwazam od agresorów trzeba wiać i to nie żadna kara ,a nagroda .Znam to z autopsji ;)))
            Może kiedys to zrozumiesz .
            Czego Ci życzę ,żeby nie było.



          • Tuluzka

            Autor: mimbla1   Data: 2020-05-04, 12:57:56               Odpowiedz

            Wiesz, z tym wianiem od agresorów to jeśli nie ma bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia warto wiać "z głową", a nie na oślep i w panice.
            Warto też ocenić sytuację danej osoby, bo inaczej "wieje" 19-latka od chłopaka - agresora , a inna jest sytuacja mężatki wieloletniej z dziećmi i wspólnym majątkiem.
            Moim skromnym zdaniem to wiele wskazuje na to, że samo "zwianie" nie rozwiązuje problemu. Kobieta już nie nastoletnia, przyzwyczajona do życia w parze bardzo często niedługo po "zwianiu" znajduje sobie następnego partnera - agresora. I potem czytamy na forum, że "mam za sobą kilka związków, każdy partner to agresor , co ze mną nie tak".
            Do tego, że "chcę zakończyć ten związek" można dochodzić różnymi drogami. Mnie szybkie zwianie do sytuacji kamido niespecjalnie pasuje jako pomysł w ostatecznym rozliczeniu dobry.
            Możliwe zresztą, iż mąż wprowadzi w życie swoją wyprowadzkę i sytuacja nam się zmieni.



          • RE: Tuluzka

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-04, 13:16:33               Odpowiedz

            Mimbla
            A kto mówi o panice ?
            Jestem za przemysleniem i zabezpieczeniem sie i za podjeciem decyzji w głowie i z głową właśnie, bo bez niej przeciez nic sie nie zmieni .



          • RE: Tuluzka

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-05, 10:44:00               Odpowiedz

            Mimbla
            "Możliwe zresztą, iż mąż wprowadzi w życie swoją wyprowadzkę i sytuacja nam się zmieni "

            Nam hehehe Wczuwasz się ;)))

            Ja w tą opcje nie wierzę .Myśle raczej,że "mamy" kolejny miesiąc miodowy ;)))
            Założę sie ,że to domniemane "odejście" mężusia to blaga i kolejna jego manipulacja .Już raz przecież Kamido wystraszyła sie jego groźby na tyle ,ze zrezygnowała ze swoich planów separacjii .On wie ,że ona boi się zostać sama, ze dzieci ,że dom itd itp Będzie więc tym grał ,jeśli ona mu na to pozwoli.
            No chyba, że on ma już nową zabawkę na boku .



          • RE: Tuluzka

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-05, 10:48:01               Odpowiedz

            PS
            Pewnie dlatego ona ewentualne rozstanie traktuje jako jakąś karę .



          • RE: Tuluzka

            Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-05, 11:02:11               Odpowiedz

            Jeszcze to zdanie mnie uderzyło

            Kamido
            "Ja przez całe lata dostosowywałam się do jego wymagań i oczekiwań, rezygnując z tego, na czym mi zależało, panował więc względny spokój. "

            To podobnie jak w Korei północnej ;)))

            Czemu tak Ci zależy na tej władzy dyktatora, który niszczy swoich podwładnych ???

            Pomyśl.
            Naprawdę tak wg Ciebie wygląda "miłość" ? :(((



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: fatum   Data: 2020-05-04, 12:59:56               Odpowiedz

            ....."Czemu tak jest to jeśli będziesz chciała dalej ze mną rozmawiać wyjdzie w rozmowie. Na razie tyle :)" P.S. ten konkretny wątek bardzo mnie zaciekawił i chętnie poznam jego ciąg dalszy.Jeszcze tylko dodam,że zainteresował mnie najbardziej z powodu/z tytułu mimbli1.-:)społecznego Moderatora tego Forum psychologicznego.Pozdrawiam.



        • RE: Związek z partnerem DDD

          Autor: Tuluzka   Data: 2020-05-03, 14:49:47               Odpowiedz

          Kamido
          "Nie wiem, co robić. Nie chcę rozwalać dzieciom życia, zwłaszcza, że w ostatnich latach nasze życie jest w dużej mierze podporządkowane budowie domu - każde z nas czekało na ten dom jak na zbawienie, zwłaszcza nasze dzieci, którym powtarzamy, że jeszcze chwila cierpliwości i nasze życie zmieni się na lepsze... rozpad naszego związku przekreśli wszystko, w tym ich nadzieje... wiem oczywiście, że dom nie jest najważniejszy."

          Tak podejrzewałam ,że o rzeczy materialne chodzi i zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś uzależniona od męża ,ale
          nie wiesz co/nie potrafisz nic z tym zrobić ,bo zapewne sama jesteś tym pustym i bezradnym słoikiem :(

          Nie potrafisz nic zmienić to nie zmieniaj nic, tylko nie zasłaniaj sie rzekomym "dobrem" dzieci .

          Naprawdę nie widzisz, że juz rozwaliliście im życie ?
          Naprawdę wierzysz, że zamieszkanie w nowym domu coś zmieni ?
          On ma Was zbawić ???
          Czemu oszukujecie i siebie i dzieci ?

          Sorry ,nie chcę Cię wpędzać w poczucie winy i w jeszcze gorszy nastrój, ale widzę ,że zdajesz sobie sprawę/czujesz , że to mrzonka ...
          ,że dzieciaki wkrótce zweryfikują Wasze kłamstwa i zapewne dlatego desperacko szukasz tyle cudownego ,co nieistniejacego wyjścia z tej sytuacji ?

          Smutne to, bo jeszcze pare lat i prawdopodobnie zostaniecie sami w tym tyle wielkim ,co pustym domu ,a Wasze dzieciaki pójdą w świat z taką samą pustką w sercach jaką Wy macie :(((

          Nie sadzisz ,ze już chyba czas najwyższy zmierzyć się z tą niewygodną prawdą ?
          Co Ci daje ta ułuda ?
          Pomyśl .



          • RE: Związek z partnerem DDD

            Autor: kamido   Data: 2020-05-03, 16:27:37               Odpowiedz

            Tuluzka, masz dużo racji, ale też się mylisz.
            Nie jestem uzależniona od męża ekonomicznie, pracuję, nieźle zarabiam. Do tego obecnie mieszkamy w domu moich rodziców, więc to nie ja, a mąż musiałby znaleźć sobie nowe miejsce.
            Nie jestem też pustym słoikiem - dostałam od rodziców bardzo dużo miłości i dostaję ją zresztą cały czas. Bardzo dużo pomagali i pomagają mi nadal w życiu. Mam z czego czerpać.

            Problem z budowanym domem jest taki, że dla dzieci to będzie informacja, że poniosły stratę. W ostatnich latach ich życia ponosiły również wyrzeczenia z powodu domu - oczekując na niego jako nagrody, wyobrażały sobie jak to będzie wyglądać, czekają na to. Jeżeli się rozstaniemy, zostaną z niczym.

            Szukam sposobu, by mąż zobaczył siebie moimi oczami...



    • RE: Związek z partnerem DDD

      Autor: KarenW   Data: 2020-05-04, 07:35:53               Odpowiedz

      A z jakiego pochodzisz domu, że pozwalasz krzywdzić dzieci? A one skąd się wzięły, z kapusty? Należało lata temu powiedzieć albo terapia, albo żegnaj. Dzieci wyrosną na poranione, gorsze, nijakie przez Ciebie, bo na to pozwoliłaś!

      Pomyśl!



      • RE: Związek z partnerem DDD

        Autor: kamido   Data: 2020-05-04, 09:34:45               Odpowiedz

        Karen, to jest duże uproszczenie. Nie znam Twojej historii, nie wiem, jakie masz doświadczenia, ale uwierz, że to nie jest takie proste i łatwe. Przynajmniej dla mnie.