Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

Zgadzam się z dr Grochowskim

Autor: doktorek   Data: 2006-06-13, 03:28:35               

Mam podobne przemyślenia jak dr Grochowski.

Jedyna słuszna szkoła terapii uzależnienia od alkoholu, praktycznie brak alternatyw, kiedy pacjent nie potrafi się do niej dostosować.

Problem w tym, że z tej jedynej słusznej szkoły jest w stanie skorzystać niewielki odsetek alkoholików.

Zawsze podziwiałem (z pewnym odcieniem przerażenia) bezwzględność z jaką terapeuci alkoholowi potrafią ukarać kogoś, kto ma zaostrzenie / nawrót swojej choroby.

To trochę tak, jakby chirurg operował przepukliny wyłącznie metodą Bassiniego, a tych wszystkich, u których przepuklina by nawracała wyrzucał za drzwi ignorując fakt, że są inne metody operacji, skuteczniejsze itd. Albo gdyby przyjmował tylko tych, u których przepuklina jest odprowadzalna, a tym z uwięźniętą odmawiał pomocy nie proponując w zamian karetki na ostry dyżyr.

Taki chirurg ignorujący postępy, jakie dokonały się w chirurgii w ostatnich latach mógłby stracić prawo wykonywania zawodu. A terapeucie ignorującemu postęp w opiece nad alkohoikami nie grozi nic. On w glorii chwały, podpierając się jedynymi słusznymi autorytetami dalej robi swoje. Nic to, że cały świat idzie do przodu. My w naszym polskim grajdołku wiemy lepiej.

Ja pracuję z narkomanami. Kiedy ktoś chce dalej ćpać nie wyrzucam go za drzwi i nie odmawiam pomocy. Rozmawiam o używaniu jednorazowego sprzętu, o niećpaniu w pojedynkę, o zasadzie "jedna żyła dla lekarza", o piciu wody w przypadku używania amfetamin itd. Gdybym coś podobnego zrobił w poradni alkoholowej, z większości takich poradni pewnie z hukiem wyleciałbym z roboty.

Nie wszyscy pacjenci podzielają mój osobisty model życia - abstynencję od substancji psychoaktywnych. Ale jestem lekarzem i czuję obowiązek uszanować wybór pacjenta i zrobić tyle, ile się da. "Narkomańscy" terapeuci też tak potrafią.
Szkoda, że "alkoholowym" terapetom takie podejście zdarza się dużo rzadziej.

Podobnie, jak nikt nie wyrzuca z poradni lub detoksu naćpanego pacjenta, tak jak się wyrzuca pijanego alkoholika proponując, żeby przyszedł jak będzie trzeźwy. Absurd pt. nie przyjmowanie pijanego na destoks albo w poradni to coś czego chyba nigdy zrozumiem mimo godzin spędzonych na dyskusjach na ten temat z "alkoholowymi" terapeutami.

Wracając do głównego wątku: terapia ukierunkowana na abstynencję jest ofertą jedynie dla niektórych. Tzw. picie kontrolowane mogłoby być dobrą ofertą dla tych, którzy nie są w stanie przyjąć terapii ukierunkowanej na abstynencję. Niestety nie jest, bo sztywność myślenia środowiska terapeutycznego im to uniemożliwia.

Czy nie lepiej byłoby się spotkać z pacjentem tam, gdzie on jest na swojej drodze życiowej i towarzyszyć mu w dalszej wędrówce? To trudniejsze niż wpasowanie go w sztywne ramy schematu terapii. Ale czy nie bardziej ludzkie?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku