Forum dyskusyjne

Związek, a pierwsze wspólne trudne wybory

Autor: Avantgarde8   Data: 2022-06-12, 19:17:29               

Witam wszystkich, piszę bo może dzięki obiektywnym spojrzeniom również inaczej spojrzę na swoją sytuację.
Jestem z moim facetem od ponad roku, jesteśmy obydwoje po 30stce,mieszkamy w jego mieszkaniu, które zostało po śmierci jego rodziców; wprowadziłam się do niego niemal na poczatku, z uwagi na oszczędność czasu, zwierzęta, które oboje mieliśmy, odległość do pracy i to, że miał problemy finansowe (przez covid) i beze mnie by sobie nie radził. Znaliśmy się wiele lat przez zejściem się więc nie było to utrzymanie'kota w worku' :) ja również posiadam swoje mieszkanie (prawie 3 razy mniejsze, ale jest idealne, nie wynajmuje go na razie).

W tym roku zaszłam w nieplanowana ciąże, jakoś się z tym pogodziłam powoli ale korzystam z opieki psychologa, bo temat macierzyństwa jest dla mnie trudny z wielu względów. On za to jest zachwycony ciąża, bardzo mnie wspiera i generalnie jestemy ze sobą szczęśliwi i mamy związek oparty na przyjaźni, zaufaniu i partnerstwie,i zawsze we wszystkim moglam do tej pory na niego liczyć,do czasu 'ważnych decyzji' do podjecia - czyli gdzie będziemy układać sobie dalsze życie z dzieckiem.

Ja bardzo nie chcę żyć w jego mieszkaniu, które po jego rodzicach wygląda jak jaskinia babci, stare, ciemne, brudne, ze starymi meblami, pachnie tam starym człowiekiem i latami palenia papierosów i tłuszczem, no generalnie jakbyście weszli do mieszkania bardzo długo nie odświeżanego. Ja wyprowadziłam się dla niego ze swojego świeżo wyremontowanego mieszkanka... I teraz, gdy już założyliśmy rodzine oczekiwalabym, że będę jako dorosła osoba mogła wychować dziecko w nowym, świeżym miejscu, i wiedzieć że to jest moje gniazdo a nie coś, co ktoś sobie urządził 20 lat temu :(
On nie chce słyszeć o większym remoncie, a o sprzedaży mieszkań i kupnie nowego już ogóle,bo jemu się podoba tak jak jest, i zgodził się ledwo na rozpoczęcie tworzenia sypialni(wcześniej mieliśmy tam lokatora a spimy w mikroskopijnym pokoju w którym wychował się mój facet... jestem postawiona pod ścianą.
Nie chcę spędzić życia mieszkajac tak naprawdę 'u kogoś', nie majac komfortu własnej przestrzeni, która sama sobie zaplanowałam, przecież to jest moje życie i mam do tego prawo.
Co miesiąc wpadam dola z tego powodu, sprzatajac nieswoje meble, nieswoje ściany, kafle.. On wie jaki mam stosunek do tej sytuacji i uważa że to ja wogole o nim nie myślę no 'muszę wszystko zmienić na już i na hura' i to ja wymagam od niego zeby wszystko 'poswiecil'. Tylko tak naprawdę to do tej pory ja uważam że jestem pokrzywdzona zyjac w miejscu, które uważam za stare, brzydkie i niefunkcjonalne(stare bloki, meble mega prl:( Niestety temat był poruszamy już kilka razy i za każdym razem kończy się to tak, że jemu jest smutno, że ja jestem z tego powodu nieszczęśliwa, ale i tak nie jest w stanie zmienić decyzji,bo jest za bardzo przyzywczajony do tego jak jest.
Nie mam pojęcia co robić, im bliżej porodu tym bardziej wkurwiona jestem na to, bo stać nas na to żeby sprzedać chaty, i zamieszkać w naprawdę ładnym, nowym, jasnym, świeżym i czystym miejscu, żeby dziecko miało ladnie, może jakieś lepsze powietrze niż zakurzone centrum itp... Ale przegrywam ciągle z jego sentymentem 'np on tu mieszka cale zycie i tu jest jego wszystko'.z drugiej strony marzy o domu, garażu, majsterkowaniu...ale nie wierzy, że dalibyśmy radę:( mam starszny zal, bo głównie to dla niego zdecydowałam się urodzić to dziecko, poświęcam tak naprawdę swoje życie i plan na nie, a on nie jest w stanie zastanowić się nad polepszeniem naszego komfortu życia...
Nigdy nie mialam nawet własnego pokoju, więc to dla mnie super ważne, i z tego powodu już któryś raz wpadłam w stan depresyjny..mam wrażenie że przeżyje tak cale zycie, pod czyjes dyktando, no bo to przecież chyba nie jest powód do rozstania, że ktoś ma inne potrzeby mieszkaniowe? Sama już nie wiem, może moje marzenia są głupie i niepotrzebne?


Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku