Forum dyskusyjne

RE: Epimeteusz-Prometeusz

Autor: wloka   Data: 2022-06-15, 14:55:05               

Co robiłem? Analizowałem i opowiadałem o relacjach rodzinnych, snach, przeróżnych pomysłach na pozbycie się problemu itd...

Generalnie ja w pewnym sensie uciekałem przed tą terapeutką. Przed ciszą itd..ale to była jej wina. No bo przecież relacje jakoś się buduje.

Przecież samo to, że ktoś jest wobec ciebie otwarty czy komunikatywny świadczy, że się tobie "pokazuje" co pomaga i tobie się otwierać. Jeśli ktoś nie jest w stanie wejść nawet na poziom swobodnego small talk'u to jak budować coś więcej? Jak nie zrozumiesz czym jest cyfra, nie nauczysz się dodawać.

Opiszę jedną sytuację. Terapeutka miała na sobie korale i jakoś tak ruszyła ręką, że jej się rozerwały i spadły na podłogę i ona zamarła. Nic nie powiedziała, nic nie zrobiłą, tylko z dużymi oczami zaczęła się na nie gapić...no i ja sam nie wiedziałem co robić i czemu ona tak reaguje, no ale zacząłem te korale zbierać i ona powiedziała "Nie nie! Niech Pan nie zbiera" ale sama nadal siedziała bez ruchu i jakby wryta w fotel się patrzyła na te korale. To było cholernie dziwne i w końcu ona powiedziała "niech lężą". No i chodzi o to, że to było strasznie cringowe i w takiej atmosferze ta terapia przebiegała. To było kilka sekund, ale widac było po tym, że ona nawet nie jest spięta, ale jakby w jakimś sensie otępiałą? Ona po prostu jakby wewnętrznie zamarła

No jak ja wspomnę moich kolegów z liceum, albo ze studiów. Albo kogokolwiek to wyobrażam sobie, że każdy by się zachował mniej dziwnie niż ona w takiej sytuacji. Można zrobić wiele rzeczy Można powiedzieć
"O kurcze, ale ze mnie niezdara"
"jak to się stało?" itd...itp..
Można różne rzeczy mówić, ale chyba normalny człowiek zachowa się jakby swobodnie, elastycznie, będzie płynny i przejrzysty a Ona taka nie była.

I tego było więcej. W pewnym momencie miałem wrażenie, jakby ślepy prowadził głupiego albo odwrotnie. Jakby w jednym gabinecie spotkała się dwójka cholernie sztywnych, dziwnych osób. No ale ja miałem problem lękowy, więc chyba mogłem do cholery być sztywny, ale ona.

Jak w pewnym momencie chciałem powiedzieć, że to jej zachowanie itd...nie pomaga i jak ja mam być bardziej emocjonalny skoro ona taka nie jest wcale. To Ona zareagowała tekstem że "To nie jest jej terapia, tylko moja" i była zła że w ogóle takie rzeczy gadam. Ale mi przecież zupełnie nie chodziło o to żeby ją diagnozować. Po prostu mówiłem, że jesteśmy tak we dwoje i to my we dwoje tworzymy atmosferę tej relacji i oboje na nią wpływamy i o to mi chodziło a ona odpowiedziała takim tekstem nawet nie wiem czemu.

Inna dziwaczna sprawa to było jedno jej pytanie. Opowiadałem coś tam, już nawet nie wiem co, a Ona nagle zadała mi pytanie.
"aaaa...czy czuje Pan teraz podniecenie seksualne?"
To ja się zdziwiłem pytaniem, ale zanim jeszcze zdołałem się zabrać za odpowiedz to Ona nerwowo wypaliła
"Nie nie nie!!...cofam pytanie" No ale co to za pytanie?

No i ja wtedy brałem to wszystko na poważnie, więc się zastanawiałem "A może ja jestem nieświadomy swojej seksualności" a może to a może tamto. No ja mam taki intelekt że dzielę włos na czworo, więc ja zawsze mam się nad czym zastanawiac i o czym myśleć mówić.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku