Forum dyskusyjne

RE: Jestem materialistą?

Autor: mimbla1   Data: 2022-05-29, 00:35:07               

@mrrru

Za fizykę nie masz co przepraszać, nic złego nie zrobiłeś ani nijakiej przykrości nie odczułam. Po prostu miała miejsce wymiana informacji, ze mną niestety o fizyce czy wyższej matematyce nie pogadasz, bo ja je kocham miłością wielką, ale bez wzajemności. I Ci zazdroszczę, że Ty tak nie masz :)

Osobiście najchętniej używam określenia "emocje trudne", nieprzyjemne jest często za słabe, atak panicznego lęku nie jest nieprzyjemny, nieprzyjemny jest powiedzmy niepokój.

Emocje ogólnie działają niczym ultra szybki i pozbawiony przekłamań właściwych dla rozumu racjonalnego system informacyjny. Te łatwe to zielona lampka, "jest ok". Te trudne zaś to alarm "jest nie ok", przy czym alarm może być żółty, pomarańczowy lub czerwony - rodzaj sygnału to natężenie emocji, ewentualne sygnały somatyczne. Alarm dotyczący tu i teraz jak najbardziej zapewne cenisz i używasz, ale jeśli dotyczy zdarzeń z przeszłości wolisz go wyłączyć. Z nadzieją, że kiedyś akumulatorek się wyczerpie i wreszcie się ten cholerny alarm włączał nie będzie.
Osobiście jestem zwolenniczką usuwania przyczyn alarmu. Co czasem wymaga trochę wysiłku albo i ogromnej pracy, ale per saldo pracę się wykona i jest spokój na dobre.

Co do sprawców i tego cytatu to cóż, dla mnie (i nie tylko dla mnie) jednoznaczne stwierdzenie iż sprawcy i tylko oni są odpowiedzialni za mój aktualny stan było wielkim krokiem naprzód w zdrowieniu z traumy. Czyli dokładnie odwrotnie niż sugerujesz. Ciąg dalszy jest wyjątkowo trudny, bo mamy odpowiedzialnego i musimy (jako ofiary) przyjąć do wiadomości przerażającą niesprawiedliwość
czyli to, że ktoś jest odpowiedzialny za nasz stan aktualny ale nie ma możliwości, żeby ktokolwiek prócz nas ten stan zmienił. Czyli ktoś za niewinność mnie pouszkadzał, a ja to muszę naprawiać i inaczej nie będzie. Dopiero w tym momencie, kiedy odpowiedzialność jest już przypisana komu trzeba, a ofiara zaakceptuje tą niesprawiedliwość zaczyna się naprawianie. Z tą niesprawiedliwością to się chyba każda ofiara czuje wyjątkowo fatalnie. Ale to nie ma nic wspólnego z byciem w roli ofiary, bo paradoksalnie dla dużej części ofiar praca w terapii na początku koncentruje się między innymi na tym, żeby rozwalić mury zaprzeczeń, minimalizacji i inne takie tam i dojść do momentu, w którym jest się w stanie stwierdzić "tak, jestem ofiarą". Mnie osobiście to rozwalanie zajęło kilka miesięcy :) Bywa tak, że niemal każdy widzi "X jest ofiarą przemocy", a X z uporem godnym lepszej sprawy zapiera się, że "wcale nie, inni mieli gorzej, nic specjalnego się nie stało, to moja wina, zasłużyłem i inne takie".

A na pytanie, czy możemy wierzyć i ufać myślom to Ci powiem, że myślom i wspomnieniom zdarzeń umiarkowanie, natomiast emocjom z przeszłości to i owszem.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku