Forum dyskusyjne

RE: Marsjanizm.

Autor: sysError   Data: 2022-01-22, 00:07:58               


"sysError tez jes artysta, tylko w destrukcyjnym i smutnym tego slowa znaczzeniu..."

Musze ci się przyznać Adam, że zabiłem kiedyś. W tej destrukcji coś jest i w smutku również. Było to wiele lat temu ,gdy byłem małym dzieckiem i jeździłem na wieś do babci. Była to najprawdopodobniej niedziela. Bardzo ładny dzień. Ciepły i słoneczny. Godzina około jedenastej, bo cień na to wskazywał. Pamiętam dobrze błękit nieba. Wyszedłem bez słowa przed szereg w ciszy. Wziąłem wtedy kurę za nóżki, siekierę i poszedłem w miejsce, gdzie rąbano drwa. Miałem kilka lat, gdzieś z sześć. I zrobiłem to. Zabiłem dla rosołu.

Pamiętam reakcje koguta, ta panika, gdy ją niosłem. On już wiedział. Nie wiem skąd, ale wiedział. Może ostrze błyskało w świetle dnia jak piorun w nocy? Nie wiem. Położyłem jej szyje na pniu i siekiera opadła. Ciężka była, a ręce delikatne i niewyćwiczone. Babcia mi nie pozwalała rąbać w tym wieku i nie miałem sił, ale nikt nie stawił oporu, gdy poszedłem ją zabić. Nikt nie powiedział, że jestem za młody. Żaden dorosły nie zająknął. A przecież to ja zaproponowałem... nie wiem czemu? Może chciałem już rosołu? Może kwestia głodu. Możliwe, że chciałem być uprzejmy.

Pamiętam jak dziś, gdy chciała się wyrwać po uderzeniu. Trzepotanie skrzydeł i dziwne uczucie we mnie. Dyskomfort, coś w sercu drgnęło. Jakbym zrobił coś złego. Poczucie winy? Ale, ale... przecież rosół? Zdziwiło mnie to bardzo. Nikt mnie nie uprzedzał. A przecież krew na ostrzu nie była widoczna. Po prostu spłynęła jak woda i ostrze było czyste, ale to wydarzenie nie spłynęło tak zupełnie. Zostało. Głęboko. Wchłonięte. U k r y t e .

Nigdy się nie przyglądałem z bliska, gdy babcia to robiła.
Po prostu taki nie byłem, by chcieć na to patrzeć. Byłem wrażliwy. Jednak wtedy coś mnie natchnęło. Poszedłem i sam to zrobiłem.

W tak młodym wieku już zrozumiałem, jak to jest zamordować kogoś w afekcie. Jak się człowiek czuje, albo jak się może czuć, gdy zabije kogoś niechcący w czasie rodzinnej kłótni. Dziwnie... nieswojo... obco... jakbym to nie był ja? Przez chwile czas się zatrzymuje. "Com ja narobił!?".
Zawieszenie kilkunastosekundowe.

Mały chłopiec z dysfunkcyjnego domu, który zabił niewinne stworzenie wcześniej dokarmiane z ręki ziarnem, mające ten sam kolor krwi co ja oraz jej zaufanie. I patrzyłem jak spływa z tej szyi, jak zielona trawa przestaje być zielona. Jednak nie płakałem, po prostu krew wypłynęła i zaniosłem kure do kuchni, do dorosłych. Towarzyszyły mi jednak migające powieki od odciętego kurzego łba, one mocno weszły do mojej głowy i tak mrugają do dzisiaj. Szczególnie teraz, gdy to sobie mocniej przypomniałem na potrzeby tego tekstu.

Do dzisiaj jak myślę o tym doświadczeniu, robi mi się niedobrze. Słabo gdzieś w środku. Przyznaje, że wyparłem to doświadczenie. Nie potrafiłem inaczej. Troche dlatego, by we własnych oczach nie być zakłamanym. Później wydarzyło się coś nowego. Co mnie totalnie zgniotło.

Kilka lat później byłem świadkiem świniobicia i to bardzo okrutnego, gdzie świnia biegała po podwórzu z dwoma siekierami wbitymi w okolice głowy i krew tryskała po podwórzu. Ten kwik był przerażający, a ten smród na podwórzu po rozcięciu tej świni i zawieszeniu na hakach po prostu niewiarygodnie odpychający. Świeża wieprzowina śmierdzi, a już szczególnie, gdy się skórę sparzy gorącą wodą. Całe podwórze cuchnęło śmiercią, ale wujkowie się tym delektowali. Komentowali, kto bierze jaką część i na ile zim starczy tyle słoniny. Takie czasy. Nie potępiam, choć zawsze można subtelniej zabijać. Nie trzeba ganiać zakrwawionej ofiary po podwórzu i walić obuchem w łeb, by ją ogłuszyć. Ona przerażona wyrywa się z palików, ze sznurków. Chce uciekać, a oni ją straszą. Rozchylają ręce, próbują wprowadzić w kozi róg. Dzisiaj by to nie przeszło. Delikatność jest cechą dżentelmenów.

Po tym doświadczeniu zostałem wegetarianinem.

Mocno się na mnie odbiło. Na moje postrzeganie szacunku do zwierząt. Przez prawie 22 lata nie jadłem mięsa. Przez kilka lat nie używałem produktów odzwierzęcych. Dzisiaj już jem, już używam. Teraz staram się przywyknąć do widoku ludzkich zwłok. Szczególnie zmasakrowanych przez wojne. W Donbasie, w Damaszku, na płocie i na polu. Zgniłe, niepełne. Okradzione z kosztowności. Rozczłonkowane przez bomby. Dzieci, kobiety, mężczyźni. Wszystko to widziałem, bo... musze, bo... wiem, że zobacze to niebawem z bliska na tej ziemi, tu gdzie mieszkam. Ten widok jest mi potrzebny zawczasu, bo ja jestem człowiekiem z misją. Widziałem wiele. Nie na wszystko chciałem patrzeć. Najbardziej odciskający piętno materiał filmowy nie zawierał kropli krwi i był bardzo wartościowy dla mojej dalszej postawy w życiu. Widziałem go w drugiej gimnazjum. Była to śmierć, ale taka, która mną najbardziej ze wszystkiego co zobaczyłem w życiu wstrząsnęła i jest tak do dnia dzisiejszego.


Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku