Forum dyskusyjne

RE: Przemoc psychiczna, ktorej jestem sprawca

Autor: mimbla1   Data: 2021-10-19, 12:46:48               

Hej,
bardzo dobrze, że założyłeś odrębny temat - ostatecznie chcesz porozmawiać na temat swoich problemów. W takiej sytuacji podpinanie się pod już istniejący wątek nie miałoby za bardzo sensu.
Od końca czyli od Twojego pytania o szansę - oczywiście że jest, znika w momencie zgonu. Zakładając iż nie piszesz z zaświatów szansa jest:)
Nie sądzę, żebyś zatracił istotę człowieczeństwa. Za mocno powiedziane. Gdybyś zatracił to Twoim problemem byłoby ewentualnie to, że nie jest tak , jak chcesz - na pewno zaś nie poczucie iż "jesteś nie OK" w relacji, kogoś niszczysz czy inne takie.
Odnośnie tego bla, bla bla o odpowiedzialności obu stron za to, co się dzieje w związku to wybacz - to nie jest bla, bla, bla tylko zwykły realizm. Tak jest. Realistycznie, pragmatycznie oraz analitycznie, bez nijakich emocji oraz głupawych zabaw w szukanie winnego, żeby mu doładować.
Czemu - ano każda ze stron ma (przynajmniej teoretycznie) wybór zarówno w zakresie tego, co powie, jak i tego, co zrobi.
W praktyce oczywiście ten wybór jest ograniczony emocjami, wyuczonymi schematami reagowania w określonych sytuacjach i masą innych rzeczy, ale on nadal, choć przytłoczony tym bagażem - istnieje. Również Twoja dziewczyna ten wybór miała i ma - mogła reagować inaczej. Nie lepiej czy gorzej tylko inaczej - czego konsekwencją byłby inny obrazek Waszej relacji. Nie lepszy czy gorszy - po prostu inny.

Przyczyną Twoich wybuchów są dwie rzeczy, tak na poziomie najbardziej ogólnym. Jedna jest wrodzona i jest to tak zwany temperament - słowo dziś nieco zapomniane. Coś z czym się rodzimy. Ty wybuchasz, są ludzie do wybuchania niezdolni organicznie. Nie lepsi czy gorsi tylko inni. Są ludzie "gorący" i "zimni". Ci pierwsi wybuchają, ci drudzy nie.

Druga przyczyna to najprawdopodobniej bagaż wyniesiony z dzieciństwa. Z tego co napisałeś można wnosić, że zdarzyło Ci się urodzić/wychować w rodzinie dysfunkcyjnej. I istnieje związek przyczynowo-skutkowy między tym, jak było w Twojej rodzinie pochodzenia a Twoimi wybuchami. Jak to konkretnie jest u Ciebie poukładane to już temat na terapię i pracę własną Twoją. Na poziomie początku rozmowy forum to po prostu istnienie tego związku jest niemalże pewne. Piszesz, ze potrafisz zadawać ból i że miałeś dobrego nauczyciela...nie Ty jeden, natomiast rokujące jest to, że to dostrzegasz.
Dalej zaś jest kwestia teoretycznie prosta, a praktycznie trudna i męcząca w obszarze wykonawczym dla Ciebie - dojście do punktu, w którym nie będziesz wybuchał w sposób niekontrolowany robił nie w sposób niekontrolowany. Innymi słowy ten Twój "szatan" będzie Ci posłuszny, nie będzie Tobą rządził.
Każdy ma w sobie takiego "szatana", jego po prostu trzeba poznać (nie bać się go!) , wziąć na krótką smycz i tyle. Tylko tyle i aż tyle, bo bydlę jest wredne nad wyraz. Wzięte pod kontrolę może sobie istnieć, z zasady nie ma powodu by je ze smyczy spuszczać. A zdarzają się sytuacje ekstremalne, w których jest znakomitym narzędziem obronnym. Kwestią jest tu to, kto kim rządzi - Ty bydlęciem czy ono Tobą. Obecnie jesteś na etapie, na którym zdarza się, że ono przejmuje stery i to jest do zmiany. Da się, ostatecznie to tylko bydlę wredne a nieposłuszne, nauczenie go posłuszeństwa problem rozwiązuje.


Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku