Forum dyskusyjne

RE: Jak pogodzić się z brzydotą?

Autor: Kubekherbaty   Data: 2021-10-02, 13:59:44               

Są, ale co z tego? Dla mnie to jest największą tragedią. Plusem, ale i minusem jest to, że mnie nie widzicie. Chociaż nie wiem, czy to cokolwiek by zmieniło. Nie, dalej pisalibyście to samo.

Chciałabym się pogodzić ze swoim losem, ale nie poprzez oszukiwanie siebie, albo myślenie, że są większe tragedie w życiu. Są, ale one mnie nie dotyczą. Nie jestem Matką Teresą, żeby zamartwiać się innymi ludźmi. Mój problem jest najważniejszy, bo dotyczy mnie i nie pozwala mi normalnie funkcjonować w życiu.

Masz prawo gdybać. Ja nie chcę, bo co mi to da. Wyglądam, jak wyglądam i nigdy nie będzie żadnego "gdyby". Nie chcę godzić się z tym tą drogą, gdybając, marząc o czymś nierealnym. Nie wiem, do końca jaką drogą chcę się pogodzić z tym, że jestem paskudna, ale nie tą. Ale dobrze, że to napisałaś, podsunęłaś mi ten pomysł. Od razu go odrzuciłam, więc wiem, że to też nie jest moja droga. Może dzięki temu ktoś z Was podrzuci mi jakiś dobry pomysł, może pomyślę "o, to jest to, spróbuję", więc jestem wdzięczna za każdą wiadomość tutaj. Terapia odpada, to już ustaliliśmy, bo nie chcę marnować czasu i pieniędzy na coś, czego nie potrzebuję (praca nad samooceną).

A może mi naprawdę nie da się pomóc? Ludzie godzą się np. ze śmiercią, bo z czasem zapominają o tej osobie, o życiu z nią. A przecież ja nie zapomnę o wyglądzie. Mój wygląd nie przeminie. On jest ze mną. Ciągle. I nie mogę z tym nic zrobić. Boli mnie to, cierpię, co jest zrozumiałe, bo go nienawidzę, jestem paskudna, mam g...no zamiast twarzy i to się nie zmieni. Nigdy. To też jest tragedia, że to nie jest przejściowe. Zawsze tak będę wyglądać, a z wiekiem coraz gorzej, więc i coraz gorzej będę się czuć. Może naprawdę z takimi rzeczami nie da się pogodzić? Chyba tak, skoro walczę o to już dekadę i nic, żadnych efektów... Nie chcę żyć, skoro mam tak cierpieć codziennie, jeszcze przez tyle lat. Po co mi ten ból i to cierpienie? Chyba wobec tego jedynym wyjściem jest skończenie z tym wszystkim. Myślałam o tym czasem, ale sądziłam, że mimo wszystko jeszcze uda mi się pomóc, uda mi się z tym wszystkim pogodzić. Bez szans jednak. Trochę jestem w szoku po tym przemyśleniu. Sądziłam, że nie ma spraw beznadziejnych, że wszystko da się przetrawić i mimo pewnych kwestii normalnie żyć. Myliłam się. Najgorzej, że były momenty, kiedy mogłam już skończyć ze sobą i z tym bólem, ale tego nie zrobiłam, bo miałam jeszcze nadzieję, że mi się uda. Bez sensu. Nie warto.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku