Forum dyskusyjne

RE: Trudności w związku, socjopata?

Autor: mimbla1   Data: 2020-10-19, 12:21:33               

Żadna tam enigmatyczna 'wielka miłość". Kochasz swoje wyobrażenie o misiu, nie misia jakim jest. Co najwyżej kochasz Jekylla, ale tego Jekylla coraz mniej jest.

Wciąż chciałabyś, żeby to wszystko się wyprostowało? Trudno żebyś po kilku dniach pisania na forum zaczęła chcieć czegoś innego :) tak uczciwie, szczerze chciała. Po to wyszłaś za mąż, żeby wspólnie z mężem stworzyć szczęśliwą, zgodną i spokojną rodzinę. I to nie wyszło, na tym etapie widać jasno.

Pierwsze i bardzo trudne to wyjście z usztywnienia, które jest w Twojej głowie - że to jest jedyny możliwy i sensowny plan do zrealizowania, to wyprostowanie. Terapia męża, terapia par, poprawa komunikacji i będzie wedle Twojego planu. Planu, w którym ewidentnie mąż ma do wykonania ileś zadań ale, skubany, stawia bierny opór. Nie chce realizować, bo nie. Co odbierasz jako głupie, między innymi. Bo przecież plan ma sens. Problem w tym, że to jest Twój plan i nie jest to jedyny możliwy plan.

A co do misia to nie wiadomo czy jakowyś plan posiada czy też jego zachowania są emocjonalne i spontaniczne bez konkretnego planu. On po prostu ten Twój plan naprawczy skutecznie sabotuje. Taka wersja rodziny, codzienności, relacji - jemu nie pasuje. Co gorsza nie zeznaje, co konkretnie mu nie pasuje, możliwe że sam za bardzo nie umie tego określić. I nie chce żadnej terapii. Przy okazji - terapeuta zaczynając terapie par uprzedza, że jej efektem może być decyzja o rozstaniu, nie o naprawianiu. I może to być decyzja jednej ze stron. Czyli nawet jeśli by się misio dał nakłonić - nie jest tak, że się nie rozstaniecie.

Dla Ciebie sytuacją trudną i niefajną jest ta, że tak na teraz nie masz celu wytyczonego. Nie masz, bo na tym etapie mieć nie możesz. Zniknął stary, a nowy jeszcze się nie narodził. Jeszcze w Twojej głowie jest ten stary, ale obiektywnie już wiadomo, że się zrealizować nie da. Taka rodzina, jaką sobie wymarzyłaś nie zaistnieje.
W podsumowaniu - nie masz kontroli i pełnej kontroli nie uzyskasz. A to skutkuje utratą poczucia bezpieczeństwa, poczuciem bezradności i ogłupienia ogólnego oraz sprzyja działaniom chaotycznym, niespójnym i często nieroztropnym.

Co do własnej przestrzeni to jakoś codzienność wygląda. Z tego co piszesz pracujesz dużo oraz ogarniasz czynności domowe. A masz coś swojego w tym kołowrocie? czy na coś tylko Twojego już czasu ni sił nie starcza? A może uznajesz, ze najpierw obowiązek potem przyjemność, obowiązków aż nadto i wszystkie Ty musisz wykonać?
Strach przed zmianą jest całkiem normalny - także przed zmianą dobrą i chcianą.









Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku