Forum dyskusyjne

RE: Trudności w związku, socjopata?

Autor: mimbla1   Data: 2020-10-18, 15:49:25               

No to jeszcze znajdziesz chwilkę na poczytanie :)
Bez żadnego filozofowania :)

Zwróciły moją uwagę te zacytowane słowa terapeuty, że w Twoim związku wszystkie decyzje "zostały zrzucone na Ciebie".
Słowa, jakimi sytuację opiszemy potrafią całkiem nieźle zamącić...
Przecież żeby na kogoś coś zrzucić ten ktoś musi być chętny do wzięcia. Nie jesteś w stanie zrzucić decyzji na męża , bo on stosuje bierny opór. Problemem moim zdaniem jest nie to, kto jest stroną decyzyjną ale to, jak reaguje na to druga strona czyli u Was - mąż. Toż gdyby nie jego fochy, wycofanie i złe słowa żyli byście sobie spokojnie, on w charakterze strony niedecyzyjnej i zaopiekowanej. Są mężczyźni, którzy się w tym znakomicie odnajdują.
Z tego co piszesz o sobie wychodzi mi jasno, że znakomicie jesteś zorganizowana i bez żadnej pomocy realizujesz co chcesz w życiu domowym i rodzinnym. Czyli jakąś swoja wizję codzienności, aktywności itd. I rodzi się pytanie - po co tak znakomicie sobie radzącej kobiecie (bez ironii i bez sarkazmu z mojej strony) dodatek w postaci męża z fochami?

Przypuszczam, że misio niestety należy do tego typu, z którego nie sposób wyciągnąć, czego by chciał. Przypuszczam, że gdyby raczył to wyjawić Ty byś pędem ruszyła realizować. Albo dla odmiany uznała że 'to idiotyzm, bo ...(tu wpisz wielce racjonalną argumentację) " i nie było by mowy o realizacji.

Często jest tak, że panowie pewnego typu wiążą się z bardzo silnymi kobietami i potem cierpią, bo tymi silnymi zwyczajnie nie da się zaopiekować, czują się niepotrzebni. Z jednej strony im z taką silna kobietą wygodnie, z drugiej czują się podporządkowani i stłamszeni i to im generuje agresje, a przy ich konstrukcji psychicznej jest to agresja bierna. Silne panie wiążą się ze słabszymi partnerami i toż samo - z jednej strony im z tym wygodnie, z drugiej tęsknią za byciem zaopiekowaną, a choćby i docenioną. A zamiast docenienia otrzymują pakiet biernej agresji i cierpią.

To co powyżej to jest taki obrazek, który mi się układa jak czytam o tym Twoim problemie małżeńskim, Andreo. Może pasuje, może nie do tego co jest - tego nie wiem. To jest coś, czym się mogę podzielić z Tobą w ramach spojrzenia osoby z zewnątrz.

Rada syna prosta jest i na początek czemu nie? Może na początek spróbuj tak naprawdę się nie przejmować fochami? Uzyskasz w ten sposób przestrzeń własną - nie zajmując się próbami zmienienia męża może zyskasz inne spojrzenie na całość?
A tak odnośnie komunikacji - jeśli jedna strona chce rozmawiać, a druga nie to im silniej naciskasz na rozmowę tym większy jest opór drugiej strony. Prawa fizyki :)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku