Forum dyskusyjne

RE: Historia mojej dziewczyny i moje nią przejmowanie

Autor: invisiblepain   Data: 2020-08-14, 15:16:10               

Właśnie to zrobiłem i poniekąd pasuje choć nie znam jej rodziny za dobrze. Jesteśmy ze sobą gdzieś od połowy kwietnia tematy opisane przeze mnie wyżej poruszyła sama po tym jak stwierdziła, że obi się odrzucenia w sytuacji gdzie ja po prostu bez większego entuzjazmu jakoś odpowiadałem i mogłem sprawiać wrażenie osoby, której na niczym nie zależy.

No i potem zaczęło się moje analizowanie.

Zdarzy się jej dziwne zachowanie, na jednej z pierwszych wizyt u mnie zdarzyło się tak, że stanęła w progu salonu i przez chwilę wgapiła się w moją mamę. To był taki pierwszy moment, gdzie coś wzbudziło moją czujność. No ale pomyślałem, że to być może efekt stresu. Znam u siebie podobne zachowania ale raczej z młodszych lat, tyle że ja zdecydowanie prostsze miałem dzieciństwo.
Po prostu też spotykanie nowych osób bądź potrzeba rozmowy z nimi wywoływała u mnie stres dość pokaźny.

Ogólnie powiem tak, mocno to przeżyłem jak mi opowiedziała o tym wszystkim bo dla mnie to trochę jak uderzenie w głowę. Zacząłem po necie szukać informacji z początku o Apsergerze bo raczej na tym się skupiłem ale ostatnio dopiero przypomniałem sobie jeszcze o tej pierwszej diagnozie (upośledzenie w stopniu lekkim), którą jak twierdzi potem zanegowano i zmieniono na ZA. Fakt, Zespół Aspergera może z początku wyglądać podobnie a otoczenie rodzinne mogło wpłynąć na edukację. Z drugiej strony ja mam mętlik w głowie bo ona czasami dziwnie się zachowuje. Zamyśla się podczas rozmowy, wyłącza się chwilowo. Gdy rozmawia z kimś potrafi się dość mocno zestresować i sprawia wrażenie jakby męczyła się mówieniem. Czasami muszę jej tłumaczyć proste rzeczy, rzadko bo z założenia potrafi o siebie zadbać bardzo dobrze ale boję się czy jest wszystko ok..
Boję się, że jednak ta pierwsza diagnoza może być prawdą i co wtedy?
Czuję w tej relacji coś naprawdę bo potrafię ją zrozumieć, potrafię z nią rozmawiać ale są momenty, że to chyba nie wystarcza.
Chcę wierzyć, że to można pokonać ale nie wiem jak, czy samo skłonienie na wizyty u psychologa coś da?

Wiem, sporo chaosu w tym co piszę się wkrada ale na to wszystko składa się wiele spraw. Zaczynając od tego, że nie chcę rezygnować z tego jeśli jest nadzieja na poprawę a kończąc na tym, że gdyby okazało się to czymś poważnym, nie będę wiedział jakie wyjście obrać i jak to poprowadzić. :/


Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku