Forum dyskusyjne

Ekstrowertycy mnie wykańczają

Autor: KamaS   Data: 2020-06-22, 23:23:57               

Witam, jako oporowy introwertyk szukam porad jak radzić sobie z ingerencjami ze świata ekstrowertyków, które doprowadzają mnie do rozpaczy, a konkretnie z niezapowiedzianymi wizytami, codziennie, każdego dnia.

Około rok temu przeprowadziłam się z dużego miasta do lasu, dosłownie, wieś 5 chałup, moja ostatnia, potem już tylko lasy i pola. Wcześniej była to takie nasze rodzinne letnisko - rodzinne, w sensie moi Rodzice, ja z córką, siostra z rodziną. Przeprowadzka nastąpiła niedługo po śmierci mojego Tatusia, i po usamodzielnieniu się mojej córy, zamieszkała z chłopakiem. Odkryłam cudowną ciszę, fantastyczną samotnię, wielką siłę w przebywaniu samej, gdy po wielu zawirowaniach w życiu osobistym, zawodowym, finansowym oraz odejściu Taty wreszcie coś zaczęło mi się klarować, wreszcie zaczęłam coś fajnego widzieć przed sobą, przyszłość, snuć plany. Odkryłam też, że wcale nie jestem towarzyska, całe lata szłam z prądem, imprezki w tłumie itp., a tu nagle do szczęścia wystarczy po prostu las, garstka najbliższych z którymi mam regularny kontakt, i okazjonalne spotkania.

Pracuję w domu jako korektor, rozwijam też powoli inny biznes, mieszkam w lesie z ukochanym psem, nikt mi tyłka nie zawraca, mam więcej zajęć niż czasu na ich realizację, nigdy się nie nudzę, w ogóle nie czuję się samotna, no żyć nie umierać. Nie do końca jednak...

Cudownych sąsiadów mam, sąsiadka w moim wieku męzatka, z wielodzietnej rodziny, niestety mocno patologicznej - większość wyszła na ludzi, przede wszystkim ona. Też samotnik tak jak ja, więc ogromnie się lubimy :) raz w miesiącu pojedziemy do kina, czasem kawka itp., nie wchodzimy sobie na głowę, czasem pogadamy przy płocie, jak to na wsi ;) . My zapraszamy ich na uroczystości rodzinne, oni nas, znamy się od X lat.

Kłopot - jej najmłodszy brat, dla którego zresztą sąsiadka była rodziną zastępczą (już pełnoletni). Tak samo jak jego starsi bracia jest nadzwyczaj towarzyski, jest mu obojętne z kim i kiedy rozmawia oby gadać. Na wsi ludzi mało, więc będzie gadał z kimkolwiek. Ja pomagam ich dzieciakom w angielskim, on mnie w cięciu drzewa, taka pomoc sąsiedzka. Problem w tym, że on jest u mnie non stop, bez zapowiedzi, ot tak, 3 razy dziennie, na papieroska, na kawkę, wtedy kiedy mu się nudzi, na wiosce poza mną raczej sami seniorzy zatem gdzie ma niby iść, plus nikt inny nie pali hahaha. Wchodzi jak do siebie, dosłownie, co doprowadza do szału również mojego pieseła ;) .

Dla większości ludzi może to normalne - ja jestem na skraju, naprawdę. Nie znam dnia ani godziny. Nie mogę we własnym domu w środku lesie w gaciach połazić, bo zaraz może przyjść. Rozkładam matę do jogi - patrzę idzie. Po wielu godzinach przed kompem wreszcie mogę chwilę poczytać na tarasie - idzie. Wychodzi słońce mam pół godziny wolnego, myślę idę na leżak - idzie. Wychodzę o 21.00 w szlafroku spod prysznica - idzie. Mówię wprost, że dziś i jutro mam mnóstwo pracy -patrzę, i tak idzie.

Troszkę na pewno "pomogła" mi tu moja Mamusia, która zwykle zaczyna mówić gdy tylko oczy otworzy rano do momentu, w którym nie położy się spać. Gdy młody tylko się pojawia, od razu kawka, gadki na tarasie i Mamusia w swoim żywiole, jest naprawdę niesamowita :) . Często bywa tu moja córka, moje siostrzenice, mnie jest wtedy ciut ciężko hehe bo za dużo się dzieje, no ale młody zawsze ma jakieś towarzystwo do rozmowy. Identycznie było kiedyś z jego starszymi braćmi, teraz już tu nie mieszkają. W końcu skoro za każdym razem gdy do kogoś przychodzisz, jesteś miło witany i zabawiany, to wychodzisz z założenia, że oni zawsze mają czas, nie?

Być może mało jest takich ludzi jak ja. Być może jestem, nie wiem, dziwna, aspołeczna? Chyba jednak nie, potrafię być wręcz duszą towarzystwa. Uwielbiam towarzystwo ludzi, ale na moich zasadach. Najbardziej jednak cenię sobie teraz spokój i ciszę, realizację dnia według mojego planu, i potrafię nawet telefonu nie odebrać, gdy zadzwoni w momencie, gdy nie chce mi się gadać. Czy ja powinnam walczyć z własnym samotnym wilkiem, aby go przekonać, że to jednak super sprawa, że ktoś Ci wpada na chatę ot tak sobie, gdy to ostatnia rzecz, której chcesz? Bo najbardziej teraz w życiu pragniesz kompletnej samotności 24godz. /dobę?

Czy mam kombinować jak koń pod górę, aby nie urazić dzieciaka, który po prostu szuka towarzystwa i uwagi, bo gdy był dzieckiem nikt na niego uwagi w ogóle nie zwracał (nasza rodzina bardziej niż jego własna, dopóki nie znalazł się pod opieka siostry), ale jednak jakoś dać do zrozumienia, że jestem "inna" i nie można mi ot tak wpadać tutaj jak do siebie. Jak rozmawiać z ekstrowertykami, żeby coś zrozumieli? Nie jest tak, że samotnicy ich nie lubią czy w ogóle nie chcą ich towarzystwa, ale mamy bardzo cienkie granice. Ps. z Mamą idzie mi kiepsko, coś robię źle, ona często chyba myśli, że jestem zła lub coś się stało bo nie mam humoru a ja po prostu kocham ciszę, gadka szmatka mnie straszliwie męczy, ludzie mówiący wokół mnie wypalają po prostu moje baterie, i nie umiem tego przekazać w taki sposób, aby te osoby nie poczuły się, nie wiem, odtrącone. Ciężko mi jest.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku