Forum dyskusyjne

Zazdrość

Autor: Dalkaaa   Data: 2020-06-22, 17:29:07               

Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć... Może od tego, że to mnie niszczy coraz bardziej, mnie, mojego męża, nas a jednocześnie nie potrafię tego zmienić.
Jesteśmy razem od 17 lat, 12 lat po ślubie. Mamy 2 synów, córka w drodze.
Mąż nigdy nie dał mi powodów do tego żebym mu nie ufała. Nigdy. To dobry i porządny człowiek ale czasy mamy jakie mamy.
Od zawsze było tak, że nie chciałam go puszczać na spotkania towarzyskie. Początkowo pracowaliśmy razem więc chodziliśmy razem. Później nasze drogi zawodowe się rozeszły ale mąż pracował w takich miejscach gdzie nie było ciśnienia na imprezy integracyjne. Raczej małe firmy gdzie każdy o 16 szedł do domu. Jeszcze później urodziło nam się dziecko więc na nim się skupiliśmy. Zresztą to były lata kiedy mężowi nie zależało specjalnie na takich wyjściach a mi ten układ pasował.
Wiele się zmieniło w ostatnich 2 latach. Nagle okazało się że przeszkadza mu to ze nigdzie nie wychodzi i ze chciałby chodzić na takie spotkania bo pracuje w zespole i ma ochotę spotkać się z tymi ludźmi również po pracy.
Do tego doszła gra w piłkę, siłownia, strzelanie. Nie wszystko naraz ale to tak na przestrzeni ostatnich lat.
Nie potrafiłam i nie potrafię zrozumiec czemu nagle zachciało mu się chodzić na integrację.
Widze kilka powodów mojego niezadowolenia
1.nie lubię gdy chodzi gdzieś beze mnie. Wydaje mi się wtedy ze woli wybrać kogoś lub coś zamiast mnie.
2.pochodze z domu gdzie mama nie pracowała a tata nigdy nie chodził na spotkania towarzyskie. Dla moich rodziców ktoś kto chodzi na takie integrację to pijak i zdrajca bo bóg wie co się dzieje na takich imprezach. Wpoili mi takie myślenie i nadal je utrzymują. Mąż mojej siostry jest przedstawicielem handlowym. Dużo jezdzi. Nie będę nawet pisać co rodzice sądzą na jego temat.
3.boje się że się upije i zrobi coś głupiego. Ze nie będzie chciał wrócić do domu. Mój tata czasami wypił i był z tym problem.
4.mezowie moich kolezanek nigdzie nie chodza
5.no i wreszcie Ona. Jakiś czas temu dołączyła do zespołu męża piękna blondynka marzenie każdego faceta. Ładna, bezpośrednia, bez skrupółów. Żadnych. Ma męża i dzieci ale nie przeszkadza się to we wloczeniu się do rana na wyjazdach służbowych. Ciągle namawia wszystkich na kolejne spotkania towarzyskie.
6.no i ten wyjazd do Warszawy.
Niedawno mąż pierwszy raz wyjechał w delegacje. Dla mnie osoby zaborczej było to nie lada przeżycie. 3 dni poza domem. Sam.
Pojechal. Wrócił. Cały wyjazd się do mnie odzywał. Pisał, dzwonil. No kontakt był super.
Ale. No właśnie jest ale.
Po powrocie sprawdzilam jego komórkę. Wiem - najgorzej. Nie powinnam tego absolutnie robić.
Okazało się że założyli na messenger grupę wyjazdową. I uwaga! Mój mąż który nie korzysta z fb i zawsze to wysmiewal równiez dołączył do grupy i założył messenger. Mało tego. Był główna osoba która tam się udzielała.
On. I ta kolezanka.
Niby nic wielkiego. Żarty na forum pracowniczym. Czasami jak dla mnie na granicy te żarty. Ale przeżyłam szok.moj mąż który gardził komunikatorami nagle gwiazda.
I zdjęcia z wyjścia do knajpy. Prawie na każdym mąż obok tej koleżanki. Roześmiany szczęśliwy. Jak to stwierdził "bo akurat tak siedzieli to mają razem tyle zdjęć"
I tu kolejny szok. Normalnie nie lubi zdjec. Nie chcę się fotografować. Jak już musi to stoi z miną zbolalego psa. A tu-pełnia szczęścia.
Rozmawialiśmy o tym długo. Dziwił się mojej histerii i placzom. Mówił że to głupie zdjęcia i głupi komunikator który miał im ułatwić porozumiewanie się w innym mieście a ja go traktuje jak zdrajcę. Ze nic nie zrobil. Nigdzie nie był z nia sam i nie pisał do niej wiadomości prywatnych.
I niby ok. Z logicznego punktu widzenia nic się nie stało.
Ale dla mnie od tego czasu nic już nie jest takie samo. Nie spie po nocach, ciągle rozmyślam o tym wszystkim choć minęło kilka miesięcy.
W dodatku nagle moje poczucie wartości spadlo zera. Wydaje mi się że jestem najgorsza i najbrzydsza i ze mąż i tak mnie zdradzi.
I ze ona jest taka ładna. I taka wyzwolona. A ja szara myszka.
Nagle mi się zaczęło wydawać ze mąż nie jest szczęśliwy ze juz mu się nie podobam ze szuka atrakcji poza domem.
Koronawirus stał się dla mnie wybawieniem. Mąż został w domu przez ostatnie miesiące. Ale wspomniana kolezanka wpadła na super pomysł żeby cały zespół udał się na spotkanie integracyjne.
I ja znowu stres. Znowu kłótnia bo powiedzialam mężowi ze nie chce zeby poszedł. Ze boje się że złapie wirusa i zarazi mnie w ciazy. Choć wiadomo że to nie tylko o wirusa się boję.
Maz nie rozumie czemu nie może pójść a ja nie rozumiem czemu mnie tak o to ciśnie.
Oczywiście przez ostatnie miesiące temat koleżanki się u nas w domu przewijał bo a to mieli zdzwonki a to konferencje a to rozmawiają na komunikatorze firmowym takim zespołowym. Wspomniana kolezanka nie radzi sobie w pracy więc non stop pisze i dzwoni do innych. Szlag mnie trafia jak slysze jej imię.
Denerwuje mnie to ze choć mąż mówi o niej raczej zle to drażni mnie to ze w ogóle o niej mówi.
Był moment ze pokłóciliśmy się o nią bardzo mocno. Mąż powiedział że nie może znieść tej presji, tego ze traktuje go jak zdrajcę a nic nie zrobił. Ze pracują razem więc musi z nia rozmawiac i współpracować i ze jak nie przestane się tak zachowywac to on się spakuje i odejdzie.
Nie wiem już co robić. Nie mogę się przełamać żeby pójść do psychologa.
Myślalam ze sobie jakoś z tym poradze sama. Ale jest coraz gorzej...

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku