Forum dyskusyjne

RE: Psychoterapeuta katolicki? Konflikt wartości

Autor: Visvitalis   Data: 2020-05-24, 14:43:15               

Mimbla, to bardzo ciekawe co piszesz. Widzę Twoje argumenty, które są sensowne z punktu widzenia kościoła katolickiego. Nie wiem jednak czy te argumenty są do zaakceptowania z punktu widzenia psychoterapii jako metody i pewnych założeń tej nauki na temat tego kim powinien być terapeuta.
Z tego co piszesz wynika, moim zdaniem, że psychoterapeuta katolicki nie może być po prostu głęboko wierzącym katolikiem po szkole psychoterapii, ale powinien być też Utą Ranke-Heinemann, albo co najmniej magistrem teologii. Stawiasz go bowiem w pozycji autorytetu do spraw tego jak należy rozumieć wiarę, słowa Jezusa i którą z wykładni teologicznych kobieta ta powinna wybrać. I tu moim zdaniem jest pewna sprzeczność z etyką zawodu psychoterapeuty, gdyż nie powinien on "nawracać" klienta na inny odłam wiary ani na inną interpretację teologiczną. Są różne teologię. Jedne mówią że geje idą do piekła, inne że piekło jest puste i nie ma tam nawet Hitlera czy Stalina. To jest różnorodność w ramach tej samej religii. Jakim prawem psychoterapeuta miałby wybierać dla swojej klientki (jego zdaniem lepszą) interpretację Biblii? Wspomniana już Uta mówiła, że religia jest często traktowana jak supermarket: każdy wybiera sobie to co w danym momencie mu pasuje. Moim zdaniem wierzący trochę nie ma wyjścia, bo wiele z Biblijnych zaleceń jest (mówiąc delikatnie) konkurencyjnych. Jeśli ta kobieta wybrała sobie za ideał Hioba, czy nawet Jezusa (który mogąc uniknąć własnego cierpienia, postanowił ofiarować je za cudze grzechy) to majstrowanie przez takiego terapeutę w systemie jej wartości jest formą nadużycia narzędzi psychologicznych, w które wyposażyła go nauka.

Gdyby zwykły terapeuta uznał, że w swoim gabinecie namówi klientkę na przejście z jednego kościoła protestanckiego do innego wyznania, bo tak będzie mu łatwiej pracować w tą klientką to uznałabym to za nadużycie.

Znam jednak takich terapeutów, którzy uważają że cel uświęca środki i chętnie użyją odwołania do miłosiernego Boga, jeśli tylko są w stanie w ten sposób zdjąć z klienta trochę poczucia winy. Znaczące jest jednak to że są to osoby niewierzące. Nie wierzą one w to że takie zjawiska jak cierpienie powodują zbieranie (mówiąc potocznie) punktów do zbawienia, lub punktów na rzecz zmarłych już ludzi. Traktują one religię jak każdy inny rodzaj magicznego myślenia więc nie mają poczucia, że ryzykują pozbawienie klienta dobra które płynie z tego cierpienia. A mówimy tu o dobru nieporównywalnym do jakichkolwiek ziemskich gratyfikacji. Psychoterapeuta katolicki musi brać pod uwagę to dobro nie mniej, a może i bardziej niż dobrostan życia doczesnego klientki.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku