Forum dyskusyjne

Proszę o poradę

Autor: mamasama   Data: 2020-01-18, 16:40:22               

Witam. Chciałabym prosić o radę. Postaram się naświetlić sprawę tak zwięźle, jak się da:
Jestem po trzydziestce, mam dwoje dzieci, rozwiodłam się jakiś czas temu. Ogólnie mąż miał różne zaburzenia i nie chciał dać sobie pomóc - jak już poszedł na jedną wizytę do specjalisty dla świętego spokoju i usłyszał, że powinien poddać się leczeniu, to nigdy więcej tam nie wracał. Przeszłam sporo, awantury przy dzieciach, chorobliwa zazdrość, wyprowadzanie się w środku nocy etc. Wyszłam z tego, chodziłam do psychologa, do psychiatry, ponieważ miałam depresję.
Ale w tej chwili głównym problemem chyba jest co innego... jestem nauczycielką, pracuję w zawodzie i jednocześnie rozpoczęłam studia magisterskie. Praktyczna strona tych studiów i takie "ludzkie", indywidualne podejście wykładowców uświadamia mi coraz bardziej, że nie mogę uporać się z uśpionymi dotąd koszmarami dzieciństwa. Niby pochodziłam z przeciętnej rodziny, nie żyliśmy na wysokim poziomie. Czasy były trudne, bezrobocie wysokie. Ojciec niezbyt się udzielał w wychowaniu, generalnie uważał, że jego rola kończy się na wypełnieniu obowiązku porannej zmiany i przyniesieniu pieniędzy. Potem tylko telewizor, krzyżówki etc. Matka za to łapała każdą możliwość dorobienia na czarno, bo nie mogła znaleźć pracy. Opiekowała się mną i rodzeństwem jak mogła, wpajała zasady. Problem jednak w tym, że ja jako najmłodsza (i to sporo młodsza od reszty) nie miałam nigdy nic do powiedzenia, wiecznie byłam traktowana jak dziecko (praktycznie do dziś...?), w szkole też panowała zasada, że nauczyciel ma zawsze rację, on mówi, reszta słucha.
Wiem, że mnóstwo ludzi tak miało. Wiem, że po prostu taki był system i trzeba było się podporządkować. Natomiast we mnie to zostało... dziś jestem osobą bierną, nie stawiam granic, były mąż mógł sobie pozwalać na coraz więcej, bić etc., bo nie umiałam powiedzieć dość. Nie potrafię samodzielnie podejmować decyzji, za każdym razem dzwonię do mamy/siostry właściwie chyba po to, żeby usłyszeć, że dobrze robię. Bardzo trudno mi podjąć decyzję inną, niż mama by podjęła. To chyba niemożliwe. W ogóle trudno mi podejmować decyzje czasem w najprostszych kwestiach. Czuję, że moje zdanie nie jest ważne, nic nie znaczy, moje własne dzieci wchodzą mi przez to również na głowę. Zawsze robiłam to, czego ode mnie oczekiwano. Dzisiaj nie umiem normalnie żyć... Do niedawna chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę z rangi problemu, ale teraz pracuję jako nauczyciel i widzę, że też nie potrafię postawić jasnych granic w szkole, a przecież to podstawa wychowywania dzieciaków!
Proszę o sugestię co zrobić, czy szukać psychoterapeuty, jeśli tak, to jakiej terapii. Jak sobie pomóc? Proszę o poradę.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku