Forum dyskusyjne

RE: Żona, problemy, emocje, przyłszość

Autor: Haxiu   Data: 2020-08-13, 23:07:37               

Jak reaguje na sytuację? O samej chorobie mówi w zależności od sytuacji i nastroju obwinia po kolei: swojego zmarłego tatę, że przekazał jej złe geny, swoją mamę, że nie potrafiła jej wychować, swoich dziadków, że też jej dali takie geny, przeklina Pana Boga, że dał jej takie świństwo, czasem obwinia dziecko i mnie, że to przez ciążę jej się tak porobiło. Czasem samo dziecko, że jej się musiał trafić dziecko harpagon, nadpobudliwy, a nie jakaś ciepła powolna klucha. Lekarzy i specjalistów, że nie potrafią jej wyleczyć. Mnie, że nie wspieram jej wymyślnych sposobach leczenia (różnego rodzaju diety, akupunktury, teraz marihuana). A i jeszcze moich rodziców obwinia, że jej nie wspierają, że domu nie przepisali itd., że nie rzucają kreatywnymi pomysłami w jej leczeniu, że jej nie wspierają itd.
Myśli, że psychoterapia jest dla idiotów, którzy jak frajerzy wydają kasę po nic, bo i tak to nic nie da. A jeśli da efekt za 10 lat, czy tam 30 to ona już ma po życiu i tyle. Nie ma to dla niej sensu. Lekarze? Szarlatani i oszuści, którzy chcą ją otruć i wprowadzić w uzależnienie i otępienie od leków.
Najlepsi doradcy to eksperci z różnych typów forum, gdzie ludzie opowiadają co biorą, co przeżyli itd. i z takimi ludźmi się zadaje, bo oni ją rozumieją. Nikt inny jej nie rozumie.

A czy chce ze mną być? Nie wiem. Zachowuje się tak, żeby mnie sobie maksymalnie obrzydzić - świadomie lub nieświadomie. Nie chcę tu wnikać w szczegóły, bo bywa to obrzydliwe...
A z drugiej strony, to tak. Mówi, że gdyby nie ja to już by nie żyła. Wydłużam jej nadzieję na życie. Dzięki mnie może być przy dziecku, bo tak to by z niego zrezygnowała, bo by nie dała rady z nim być. A ja jej żartobliwie dogaduję, że tak gada o tym cierpieniu, to znaczy, że skoro jej wydłużam życie to jej robię na złość tak?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku