Forum dyskusyjne

RE: Żona, problemy, emocje, przyłszość

Autor: Haxiu   Data: 2020-08-13, 11:47:00               

Witam, widzę, że mój temat został archeologicznie odkopany. Odpowiem na dwa wpisy jednocześnie.
Najpierw dla fatum. Po części mój nowy wpis trochę do tego nawiązuje, że siedzę nadal na gorącym węglu, czyli jest to średnio przyjemne. Próbowałem dalej pomóc, ale moim zdaniem ta pomoc idzie w złą stronę. Nie wiem czy leczenie marihuana da jakieś skutki, ona może tylko wygłuszy problem, ale sam ten problem nie zniknie i co dalej?
Dochodzi do takich sytuacji, że ja odpoczywam psychicznie i mentalnie w pracy. Wolę jak szef mi zwróci uwagę, albo rzuci jakimś motywującym hasłem, bo po coś to jest, a w domu tylko niepotrzebne awantury, słowa rzucane na zaczepkę.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale idzie ześwirować słuchając codziennie jak ktoś ma ciężko w życiu, jak los go pokarał, jakie ta osoba cierpienie przeżywa. Nie umniejszam tego u żony, ale dzień w dzień to samo to lekka przesada. Gdy się odezwę, że może trzeba spróbować czegoś innego np. psychoterapii - awantura. Teraz ma klapki jak koń - tylko marihuana i cześć.
W ogólnym skrócie, siedzę dalej na węglu i nie czerpię z tego przyjemności.

Teraz odpowiem dla lovesalsa2. Kiedy dokładnie zaczął się problem - teraz trudno określić. Po tych nowych diagnozach, możliwe, że problem był od narodzin żony, tylko ukryty, niediagnozowany. Ja pewne objawy zacząłem obserwować jakieś 1.5 roku po narodzinach syna, czyli już będzie z 5 lat temu.
Zaczynało się od długiego spania.
I od kiedy należy uznać, że temat seksu jest martwy - czy ze 3 razy na rok ro martwy czy jeszcze żywy? Kiedyś byłem. Teraz już tego nie czuję, a przynajmniej nie ciągnie mnie do tego. Teraz to w sumie śpimy osobno. Bo ja się kładę spać, a żona patrzy w komputer i prowadzi nocny tryb życia, ja wstaję do pracy ona się kładzie.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku