Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Algorytm postępowania z mężczyzną, który nie spełnia oczekiwań

Autor: mimbla   Data: 2016-11-04, 15:39:19               

Wizja człowieka jako mechanizmu podejmowania decyzji faktycznie nieciekawa... ale wiesz, sams25, mnie coś bardzo zbliżonego do tego algorytmu wiele lat temu przekazała (rzecz jasna innymi słowami i na przykładach z życia codziennego) pewna niemłoda kobieta, która kompletnie nie miała pojęcia o psychologii teoretycznej :) Przekazała jako tzw. mądrość pokoleń czyli, jak bym ja to określiła "jak żyć w małżeństwie i nie oszaleć".
Z tym, że w algorytmie zaprezentowanym w artykule nie ma jednej bardzo ważnej rzeczy - kompromisu. Jest zero - jedynkowo, negocjacje i albo rozstanie albo "on zaczyna zaspokajać moje potrzeby". Tak, jakby celem negocjacji było "postawienie na swoim". Jak nie to won. A z praktyki życia to moim skromnym zdaniem udane negocjacje często prowadzą do kompromisu. Tego elementu ewidentnie mi brak w tym algorytmie. A przecież nie wszystkie potrzeby musi zaspokajać akurat partner czy mąż. I nie mam tu na myśli ewentualnego kochanka jako uzupełnienia, ale relacje z innymi kobietami czyli koleżankami czy przyjaciółkami, z krewnymi płci obojga, sąsiadami nawet. Czy naprawdę on akurat musi zaspokajać moją potrzebę dyskutowania o błahych sprawach?


Człowiek nie jest moim zdaniem istotą wyłącznie racjonalną, ale nie jest też tak całkiem irracjonalny przecież. :)

Co mnie zirytowało w tym artykule to "instrukcja obsługi". Umacniająca "stereotyp kobiety i jej potrzeb". Jestem jak najbardziej kobietą - z tej "instrukcji" to mi pasuje punkt ostatni, ale to z kolei samo wychodzi w życiu i jako żywo nie da się tego na nikim wymusić metodą negocjacji. I nie dlatego jest mi potrzebny wspólny śmiech, że "uwielbiam jego śmiech" ale dlatego, że śmiech wspaniale łączy bez słów. No nie wyobrażam sobie udanego związku, w którym poczucie humoru by nie łączyło.
Cała reszta zaś jest mi w tej wersji opisanej kompletnie niepotrzebna, niektóre proponowane zachowania męża/partnera uznałabym za zdecydowanie męczące i irytujące. Ciągłe szukanie kontaktu fizycznego mnie bardziej przypomina zachowanie dziecięcia co się nieustannie do mamusi tuli niż mężczyzny. Nie w pierwszej fazie fascynacji, ale w dłużej trwającym związku to z całą pewnością. Bliskość fizyczna, przytulenie ok, ale stałe łapanie za rękę czy poklepywanie przy każdej okazji - brrr, za nic.

Wiem doskonale, że nie ja jedna odbiegam swoją instrukcją obsługi od zaprezentowanej. Oczywiście pani Natalia może mieć inne niż ja potrzeby i oczekiwania wobec partnera - ale brak mi w artykule zdecydowanego zaznaczenia, że to jest bardzo zindywidualizowane.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku