Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • Partnerzy jako architekci rodziny
    Przeczytaj komentowany artykuł

    Autor: sams25   Data: 2016-09-22, 13:49:53               Odpowiedz

    Architektami rodzin nie są partnerzy a cała kultura. Czyli w naszym przypadku: kultura płynności, niepewności, bezrobocia, nadprodukcji, globalizacji, wyniszczenia ekologicznego, nadmiaru i przeludnienia.

    Artykuł buduje taki obraz jakby rodziny byłe oddzielone od rzeczywistości społecznej, kulturowej i gospodarczej oraz wyjęte z losowości.Że składa się z racjonalnie myślących i wolnych jednostek. To jest nieprawda.
    Wobec rozpadu dotychczasowych narracji: ról rodzinnych (popularność związków nieformalnych, rozwodów, emigracja i imigracja, brak rodzin wielopokoleniowych- zresztą rodzina nuklearna to świeży, XIX wieczny wymysł), ról zawodowych (brak pewnych ścieżek wykształcenia i rozwoju zawodowego), zmian ról kobiecych (praca, emancypacja) społeczeństwo jest pełne podziałów i konfliktów. Takimi narracjami "eksperckimi" jak między innymi ta każe się jednostkom rozwiązywać we własnym zakresie owe konflikty i podziały. Składa się na barki jednostek (w zasadzie zniewolonych "wymaganiami rynku") całkowitą odpowiedzialność za kształtowanie swojej własnej rzeczywistości. Brzmi fajnie, ale jest to odpowiedzialność bez wolności i decyzyjności czyli fikcyjna.

    Dzieci dostają i będą "dostawać" po głowie za płynny świat i nie jest to wina ich rodziców niezdolnych od odnalezienia się w coraz bardziej szalonej rzeczywistości. Ale przyszłością dzieci nie ma się co przejmować. Wskutek gwałtownych zmian klimatycznych "pax americana" i nadchodzących wojen o ostatnie zasoby nie będą miały szansy cieszyć się dorosłością -przynajmniej w takiej rzeczywistości jaka nam jest dana.
    Jednym słowem: Pani Autorka mąci ładnymi bajkami nieświadomych - jak na psycholożkę przystało.



    • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: felka4   Data: 2016-09-23, 18:33:56               Odpowiedz

      Nie, to jednak nie tak, Sams. Wszystkie te plagi kultury tudzież przyrody były zawsze, zawsze rodziny nie były oddzielone od otaczajacej rzeczywistości, nigdy nie były "wyjęte z praw losowości", a społeczeństwa wiecznie "pełne podziałów i konfliktów"...

      (lepiej było rodzinom w czasie wojny trzydziestoletniej w europie ? a moze w okresie odrabiania całymi dniami pańszczyzny była większa "wolność i decyzyjność"? albo tam gdzie nieustanne trzęsienia ziemi, tornada?... Zawsze "składało się" na barki rodziny całkowitą odpowiedzialność za radzenie sobie, jeśli już - to dziś się w kilku krajach zdejmuje ją z barków?)

      "Dzieci dostają i będą "dostawać" po głowie za płynny świat"

      Tak.

      A jednak w tych samych okolicznościach życiowych - z jednej rodziny wyjdą szczęśliwsze dzieci niż z innej. Bo inni byli "architekci rodziny", i to raczej nie na sposób świadomy
      (choć Autorka ma nadzieję że świadomie postudiują tę architekturę :)



      • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: sams25   Data: 2016-09-23, 19:47:16               Odpowiedz

        Wszystkie te plagi kultury tudzież przyrody były zawsze

        Zgadza się. Ale po raz pierwszy - jak mi sie wydaje- narracja kulturowa zdarza sie tego nie zauważać, nie brać pod uwagę. Przewodni motyw wsþółczesności to "możesz wszystko", "możesz być kim chcesz" i to (amerykańskie) prawo do szczęścia. To nieprawda.

        Zawsze "składało się" na barki rodziny całkowitą odpowiedzialność za radzenie sobie,

        Nie. Były określone role kobiety i mężczyzny- kazdy wiedział co ma robić, jak się zachować, jakie są przy tym gesty i symbole, była tradycja, były rodziny wielopokoleniowe i służba i mamki, były klasy społeczne, była narracja pocieszenia- religia. Teraz mówi się- jesteś wolny- wymyśl siebie. Konflikty rynkowe są "spychane" w dół, na samotną jednostkę, zwłaszcza konflikt między rodzicielstwem a pracą.

        z jednej rodziny wyjdą szczęśliwsze dzieci niż z innej.

        Zgadzam się. Tylko że to się nie przekłada na sukces w życiu- cokolwiek by to nie było. Nie przekłada sie na dostępność pracy, na szczęście w związku (losowość, wypadki, choroba) etc, etc ani na własny rozwój. Czasem mam wrażenie, że osoby które szczęśliwego dzieciństwa nie miały są (jakoś) wrażliwsze, samodzielniejsze w myśleniu i działaniu. Ale to tylko wrażenie.

        Reasumując: współczesna upadajaca cywilizacja (zachodnia) nas zabija- rozbija społeczeństwo i niszczy podstawy egzystencji (zosoby naturalne). Twierdzenie, że można coś z tym zrobić na poziomie jednostkowym jest błędne. Na poziome jednostki mozna sie tylko pocieszać.



        • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: felka4   Data: 2016-09-23, 23:09:29               Odpowiedz

          " Były określone role kobiety i mężczyzny- kazdy wiedział co ma robić, jak się zachować, jakie są przy tym gesty i symbole, była tradycja, były rodziny wielopokoleniowe i służba i mamki"

          Role były bardziej określone, ale ...czy to lepiej? kobieta matrona dama - jak małżonka na wojnę wzieli, albo na sybir ..- musiała stać się facetem, a na Syberii - chłopką robotnicą, bez służby i mamki. Dziś z góry wiemy że wszystko się zdarzyć może, to mniejszy szok? (Wszystko się zdarzyć może to jednak nie "możesz wszystko" ;))dziś już chyba nikt nie wierzy że "może być kim chce" choć tak, był taki okres zachłyśnięcia)

          (Nigdy nie będę głosić że kiedyś było lepiej, bo kiedyś ludzie byli OKRUTNI - wiem że w swojej masie musieli być, tak jak okrutny musiał być wojownik rozlicznych bitew walki oko w oko, czy łowca mamuta i niedźwiedzia, którego nie stać było na kizianie misiaczka i żywienie się trawą, że tak to strywializuję)

          Szczęśliwym mozna byc wyłącznie na poziomie jednostki (nie społeczeństwa), ale wiem że w takie jednostkowe szczęście nie wierzysz bo inaczej je po prostu rozumiemy.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-26, 09:31:04               Odpowiedz

            "Role były bardziej określone, ale ...czy to lepiej?"

            Żyjemy w społeczeństwie uświadomionego ryzyka. To czego się szuka obecnie to bezpieczeństwo. Więc myślę, że dla większości lepiej jeśli w społeczeństwie przyjmuje się, że są "rzeczy których się nie robi". Lub gdy nie daje się opcji do wyboru, na ogół między Scyllą a Charybdą.

            "Nigdy nie będę głosić że kiedyś było lepiej, bo kiedyś ludzie byli OKRUTNI"

            Tak, psychopatia jest wrodzona i mniej więcej stała w społeczeństwie. Ale czy teraz są mniej okrutni, mniej cwani? Jaką podłością trzeba się wykazywać, żeby dla zysku grupki niszczyć ostatnie zasoby, produkować rzeczy niepotrzebne, wzbudzać sztuczne potrzeby w masie nieświadomych a skutki tych działań chować pod dywan... Przykłady można mnożyć.

            "ale wiem że w takie jednostkowe szczęście nie wierzysz"

            Wierzę, oczywiście, jednostkowo bywam szczęśliwa. Ale nie wierzę w jego sens w szerszym kontekście. I nie da się być szczęśliwym gdy widzi się tyle złych, chorych rzeczy wokół. Rodzice nie mają z tym nic wspólnego. Oczywiście lepiej jest jak dbają o potomstwo i siebie nawzajem. Ale ich wzajemne kontakty nie są odcedzone od rzeczywistości i przemian społecznych. Więc gadanie, że mogą to jakoś zmienić, jest zwykłą hipokryzją, pustą propagandą.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-26, 09:51:16               Odpowiedz

            Oczywiście ze rodzice mogą to zmienić.
            W świetle wspomnianej ksiązki szczęście to: nie osądzaj, nie porównuj, nie utożsamiaj się, nie stawiaj oporu, nie analizuj.

            Jeśli są rodzice którzy podprowadzą mnie bliżej tych pięciu "nie" (nie czytając książki :)) ale z tego co wyssali z mlekiem lub wyssali z życia)-
            więc jeśli mi to przekażą (bezwiednie) to będę szczęśliwsza niż gdy przekażą mi: porównuj sie wciąż z innymi, stawiaj życiu i emocjom opór, osądzaj, oceniaj bliźnich i wszystko co się dzieje (najlepiej negatywnie), analizuj całą politykę historyczną i socjologiczną ... - a gwarantujemy ci że nie zaśniesz spokojnie i apetyt stracisz bo świat jest zły.

            (Ale wiem że nie podoba Ci się ta moja koncepcja nieco wyizolowanego szczęścia, wolisz dbać o świat,

            tylko mimo Twojego dbania dniem i nocą o świat i tak zagładę mu wieszczysz za 15 lat?)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-26, 09:55:22               Odpowiedz

            Dobry świat to suma dobrych czyli szczęśliwych , spokojnych ludzi. Architekci rodziny mogą takich tworzyć? w dużej mierze.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-26, 10:05:25               Odpowiedz

            "I nie da się być szczęśliwym gdy widzi się tyle złych, chorych rzeczy wokół"

            Właśnie mówiłam że inaczej rozumiemy szczęście. Nie da się skakać z radości, śmiać i radować patrząc wprost na nieszczęście wokół.

            Ale tak jak wymieniłaś: "tyle złych chorych rzeczy wokół" - zamień "złych" na faktycznie "chorych" - to co Cię ogarnia w obliczu choroby? smutek raczej pochodzący ze współczucia , a współczucie pochodzi od miłości -

            a miłość to na tyle dobre uczucie że nadal możesz być "szczęśliwa" w sensie "spokojna, pogodzona ale i pełna nadziei", bliżej akceptacji. To w tym sensie Mello powiedział że i w depresji możesz być szczęśliwy człowieku. I ja to poczułam. Że współczucie to nie jest stan bycia nieszczęśliwym tylko stan miłości?



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-26, 11:19:13               Odpowiedz

            @ Felka

            Troche nam się rozczłonkowało więc w jednym poście postaram się odpowiedzieć:

            "szczęście to: nie osądzaj, nie porównuj, nie utożsamiaj się, nie stawiaj oporu, nie analizuj."

            No cóż, to jest dokładnie to co korpo-świat chce uzyskać. Brak buntu, oporu i myślenia. To mówiono ludziom jak wysyłano ich do "łaźni" - a oni chcieli w to wierzyć.
            Moi rodzice uczyli mnie: odnoś się do swoich standardów nie do standardów innych, użyj rozumu, stawiaj opór, bądź mądra, bądź świadoma. Ja jestem dziecię PRLu, gorycz wobec zakłamania społecznego i politycznego to dla mnie oczywistość :)

            "tylko mimo Twojego dbania dniem i nocą o świat i tak zagładę mu wieszczysz za 15 lat"

            :)Kiepski argument. Jednostka nie jest w stanie powstrzymać wielkiego wymierania. No chyba że wierzysz, że mam wpływ na szaleństwo USA i prawa fizyczne? :)

            "Dobry świat to suma dobrych czyli szczęśliwych , spokojnych ludzi. Architekci rodziny mogą takich tworzyć? w dużej mierze"

            Piszesz zgodnie z nurtem neoliberalnym: nie ma mas, są jednostki, są rodziny. Ale podlegają prawom rynku - i tu już jest nieprawda w tej narracji. Zresztą świat dba o to, żebyś była syta i szczęśliwa i pełna nadziei na lepsze jutro. Serio. Szczęśliwy niewolnik to dobry niewolnik :).

            "Nie da się skakać z radości, śmiać i radować patrząc wprost na nieszczęście wokół." "Że współczucie to nie jest stan bycia nieszczęśliwym tylko stan miłości"

            Oczywiście. Tu się zgadzam, ale wysnuwam inne wnioski. Że coś trzeba robić, choćby krzyczeć. Może to kwestia temperamentu? A szczęście w depresji rozumiem doskonale, naprawdę, jednak "spokojna , pogodzona" to nie ja- i nie będę sobie przeczyć. Mam wrażenie że nasze stanowiska nie są bardzo od siebie oddalone. Że raczej chcesz mieć spokój w obliczu faktów. A ja tego spokoju nie chcę - bo nie jest dla mnie wartością.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 12:45:14               Odpowiedz

            Trudno nie myśleć czasem o rodzinie, pomijając kontekst.
            W tym przypadku konsekwencje polityki światowej/globalnej.

            Ja też dostrzegam konsekwencje pewnej starotestamentowej obietnicy,tzw. "ziemii obiecanej":)

            Czy Ty, czy ja krzycząc, mamy szansę coś wykrzyczeć?
            Czy powinno nas obchodzić to, na co nie mamy wpływu?

            Czy instynkt samozachowawczy nie powinien nam podszepnąć co dla nas istotne?
            Ja też wychowałam się w PRL. I co wszystko było be, według Ciebie Sams? A teraz dostrzegasz zapewne wpływy innej siły i to znacznie potężniejszej. I masz na coś wpływ? A jaki?
            Zawsze światem rządziły imperia. I tak może nie pozostanie, bo świat podzielono już na strefy wpływów.

            A ocieplenie? Może jednak tu masz rację. Ale to nie przez kominy,tylko przez przebiegunowanie według mnie. A na to, to już kompletnie nie mamy wpływu.

            Czyli co my w tej sytuacji? Może słowa Marka Aureliusza będą tu nam drogowskazem:

            "Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym,
            czego nie jestem w stanie zmienić.
            Daj mi siłę, bym zmienił to, co zmienić mogę.
            I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego."


            Uważam, że każdy powinien zadbać o tych, których kocha.
            Powinien zadbać o to, co kocha na swoim podwórku.
            Istotne jest to, żeby w dramatycznym okresie życia, na który nie będziemy mieć kompletnie żadnego wpływu starać się o to, żeby żyć przy kochającej i kochanej osobie. Na to możemy mieć wpływ. I tylko to według mnie ma sens. Reszta to już bicie piany na tym etapie.

            Pojęły to narody neutralne i fantastycznie się rozwijają dla dobra ludzi tam żyjących.





          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-26, 13:19:26               Odpowiedz

            @chellunia

            Tak, nie mamy wpływu. Wszystko jest wyspecjalizowane że nie ma odpowiedzialnych za proces. Należy jednak mówić i krzyczeć. Choćby po to, żeby im - faktycznym architektom - nie było łatwo. To jest mój wybór.

            "Ale to nie przez kominy,tylko przez przebiegunowanie według mnie."

            Niestety nie. To jest zmywanie winy, rozsączanie jej. Ciągłe mówienie, że to jakiś ktoś z zewnątrz to załatwił. I faktycznie postępowanie imperiów nie ma już w tej sytuacji sensu- nie ma o co się bić.

            "Powinien zadbać o to, co kocha na swoim podwórku."

            Właśnie. Podstaw sobie za "to co kocha", ekosystemy, które się widziało, zwiedziło. Drzewa na podwórku i ptaki. To jest też dla mnie kochana osoba.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 13:50:04               Odpowiedz

            Sams25 ja jestem niezmiernie ciekawa Twojego stanowiska.

            Czyli uważasz,że jednak grabież powoduje zmiany klimtyczne a nie przebiegunowanie?
            Może ja troszkę optymistycznie ze swojego podwórka,co?
            Może to malutkie kroki ale coś się robi. Mieszkam w dość uroczym, czystym, zielonym mieście otoczonym z jednej strony zbiornikami wodnymi a z drugiej lasami.Tam też często odpoczywam.
            Pewne zabiegi się czyni przecież. Edukacja ekologiczna rośnie. Powiesz to kropelka w morzu potrzeb. Może i tak ale widzę jak to wpływa na moje życie.
            Normą stała się selekcja śmieci. Nie wyrzucę już zakrętki do śmietnika. Normą jest zbieranie elektrośmieci i utylizacja.
            Zbudowano ogromną oczyszczalnie ścieków. Pojawiły się raki i ryby. A podobno raki żyją w czystych wodach. Szkółki leśne są normą, ogrodzone.

            Ale Ty mówisz o zjawiskach na dużą skalę zapewne. O truciu środowiska przez koncerny, o wycinaniu płuc świata, o spalinach samochodowych?

            Uważam jednak,że zieloni robią czasem krecia robotę poprzez irracjonalne zachowania. Zamiast bronić dużej sprawy skupiają się nad pierdołami i tym samym tracą autorytet. A ich głos mógłby być ważnym.





          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-26, 14:13:55               Odpowiedz

            "Uważam jednak,że zieloni robią czasem krecia robotę poprzez irracjonalne zachowania."

            Tak, całkowicie się tu zgadzam, że niektóre działania są kompletnie nieprzemyślane. Ale to co boli to prawda: że nie da się utrzymać konsumpcji (zwłaszcza na poziomie zachodnim)7 mld ludzi. To może odrzuca- brak świadomości, że nasze życie nie jest oddzielne od robaczków, bakteryjek i roślinek. Jak ktoś "czyni sobie ziemię poddaną" i zakłada swoją odrębność to trudno mu się pogodzić z tym że robaczek czy ekosystem ma mieć jakieś prawa ważniejsze od praw ludzi. Ekolodzy mówią do ubogich ludzi starających się przeżyć na "poziomie zachodnim"- i stąd złość na nich.

            "O truciu środowiska przez koncerny, o wycinaniu płuc świata, o spalinach samochodowych?"

            Tak i nie. Zaczynają się już zjawiska fizyczne i biologiczne jakie kazdy maluczki może zaobserwować a bedące odpowiedzią na to co piszesz powyżej (wyrzuty metanu, wyraźna zmiana klimatu, zauważalna susza w paśmie równikowym, pożary lasów, zapylenie miast, zamieranie życia oceanicznego etc.

            Ja mam na myśli zasady rządzące cywilizacją przemysłową. I jej oszukaństwo w liczeniu kosztów.

            "Edukacja ekologiczna rośnie."

            I ok. Ale to też jest włączane w narrację rynkową, rodzaj mody. Jest piękna wystawa "ziemi w zagrożeniu ekologicznym" na bulwarach w Wwie. Piękne kule ziemskie z plastiku sterczą z rozpalonego chodnika. Ja pamiętam, że tam rosły kiedyś wielkie topole- wyrżnięte przy budowie bezmyślnie. To jest wręcz patologia.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 14:45:04               Odpowiedz

            "Wyraźna zmiana klimatu"

            I to mnie zastanawia. Wydaje mi się,że u mnie norma. Coś tam dostrzegam ale czy aż tak potworne zmiany następują?
            Lodowce topnieją.To jest niepokojące.

            Pamiętam jak niegdyś pojechałam w strony rodzinne mojej babci i były powysychane wszystkie stawy,tak była susza.
            Pojechałam za jakiś czas wszystko wróciło do normy.
            Pamiętam takie zimy,że chodziło się w płaszczu ze sztruksu, takie były łagodne i to wiele, wiele lat temu.

            Na Wielkanoc lepiliśmy bałwana 2 lata temu. A jak byłam młoda dziewczyną też Wielkanoc i to w końcówce kwietnia była w czapach śniegu.

            Trochę niepokojących informacji przychodzi z USA. Ale tam podobno tajfuny tornada zawsze były.Trochę śniegiem ich czasem przysypie i wielka katastrofa.
            U nich wszystko jest wielkie, największe i zawsze zasługuje na wielki rozgłos. Histerycy :):):)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-26, 15:40:39               Odpowiedz

            @Chellunia

            Wiesz, to nie są informacje z pierwszych stron :) Raczej trzeba je wyszukać. O tym, że rozmarzające dno mórz Arktyki wyrzuca metan (zwiększa efekt cieplarniany, koniec tlenu), że Arktyka się rozpuszcza (+czarny lód, zmiana albedo więc coraz szybciej), że płonie Syberia, lasy równikowe czy Kanady (rozmrożenie, susza), że zakwaszają się wody oceanów (niszcząc całe ekosystemy) i woda już nie łagodzi efektu cieplarnianego, że spada o połowę mniej deszczu w paśmie równikowym, że wszystkie rafy koralowe obumierają, że Arabii i Kalifornii kończą się zapasy wody etc, etc. Dla mnie szokiem był brak śniegu i lodu na Grenlandii w lutym- to miałam okazję zobaczyć. Zostają resztki.
            Spełniają się najczarniejsze scenariusze i prognozy. I to nagle, skokowo. Przecież nikt tego nie napisze wprost :)

            No nie, ocieplenie klimatu przez ostatnie 20 lat jest b. widoczne u nas. I susza. Teraz powinno padać. U mnie od przeszło miesiąca nie było porządnej słoty. Zimą nie masz już śniegu. Polska stepowieje.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 16:22:42               Odpowiedz

            Smutne. Mało o tym wiemy, rzeczywiście.

            Podają nam suche informacje, ale już bez komentarza, bo to Puszka Pandory przecież.
            Dałaś mi do myślenia.
            A ja taka byłam zadowolona z tego, że u nas czyściutkie powietrze, zielono, domy w elewacjach, drogi naprawione, dużo deszczyku pada, łobuzy powyjeżdżały.Że spokojnie. Ech... no zasiałaś mi mały niepokój, nie ze względu na mnie, ale na moje dzieci.

            Oglądałam wczoraj film o końcu świata:( Asteroida miała uderzyć w ziemię. Niektórzy ludzie szukali bliskich inni pili,ćpali, palili, grabili, mordowali. Jakby się wyzwoliły w nich wszystkie paskudne instynkty.

            No i właśnie najistotniejsze było to, że w ostatnich chwilach życia ktoś przy nas jest, ktoś bliski.

            Jesteś samotna Sams25? Jak nie chcesz, nie odpowiadaj (:<







          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-26, 16:51:55               Odpowiedz

            Ależ odpowiadaj sams25,odpowiadaj.To przecież Forum psychologiczne.Lubimy wszystko o innych wiedzieć.-:)W taki sposób pomagamy.Daj sams25 odpowiedź elokwentną jak na sams25 przystało.P.S. czytasz Marghe?Jak Ci pasują jej teksty?Takie zwyczajne,prostolinijne,ale pamięta się o nich.Ty też moźesz się do Forumowiczów zbliżyć.Ale,czy chcesz?



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 17:13:06               Odpowiedz


            Nie pisz sams25, szkoda Twoich nerwów.
            Głodny troll nie ma się ostatnio czym nażreć.





          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 17:56:59               Odpowiedz

            Sprawdź statystyki.Ty więcej mówisz o moich dzieciach, niż ja:):):) Poza tym zazdrość, bo są fajne.
            Gdybyś trollu miał pisać o swoich sprawach, ugrzązłbyś po uszy w swoim bagnie?
            Moje IQ-Q jest na tyle poprawne, żeby nie babrać się w błocie z trollem. Idź na swoje bagno, paskudo.







          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-26, 21:07:56               Odpowiedz

            Powiedz chello jak to możliwe jest,że ja tak Ciebie wkurzam.
            A chwaliłaś się,że jesteś oazą spokoju.Mieszkasz w takim fajnym miejscu,itd.
            Ale taka Osoba jak jak tak Ciebie aż drażni?
            Zastanów się.
            Potrafisz być miła dla miłych?
            To żaden sukces.
            Spróbuj być miła i sprawiedliwa dla Osób,które Ciebie wnerwiają.
            To Forum psychologiczne i możesz sobie pozwolić na złość,smutek,radość,itd.
            Sądzisz,że jesteś w stanie mnie dotknąć?
            To mylisz się Istoto Ziemska.
            Bardzo.
            Pisz co Ci ślina na jęzorek naniesie.
            Nie martw się o ocenę Twojego pisania.
            Martw się tym,co chcesz napisać.
            I dlaczego?
            To jest ważne i istotne.
            A papka,którą uprawiasz jest nielogiczna moim zdaniem.
            Czy Tobie ona pomaga?
            To skąd przypuszczenie,że innym pomoże?
            Przemyśl słowa trolla w błocie.Także przetransponuj do siebie słowa paskudy z bagna.I poczytaj o statystyce.Chyba masz małe braki w jej rozumieniu.
            Pozdrawiam.
            Zostałaś już sama chelka.
            Widzisz to?
            .....).



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-26, 22:58:54               Odpowiedz

            Dlaczego?

            Trollowanie polega na zamierzonym wpływaniu na innych użytkowników w celu ich ośmieszenia lub obrażenia (czego następstwem jest wywołanie kłótni) poprzez wysyłanie napastliwych, kontrowersyjnych, często nieprawdziwych przekazów czy też poprzez stosowanie różnego typu zabiegów

            Dlatego!

            Moje I Q-Q pozostaw mnie. Nie będę udawać, że aroganci są mi obojętni. Nie są.
            Najbardziej żałosne jest to, że powołujesz się na Boga,
            to traktuj bliźniego swego jak siebie samego.

            A Ty jak tu ludzi traktujesz? Jak mnie próbujesz traktować? I oczekujesz szacunku?
            Ja nie byłam inicjatorem naszej wojny. Długo nie dawałam się sprowokować ale pomyliłaś cierpliwość z głupotą.

            Mam Ciebie traktować jak głupka? Może powinnam:(
            Zrozumiałaś ten prosty przekaz? Starałam się dostosować do Twojego IQ-Q :)
















          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 08:19:21               Odpowiedz

            Tak Boga kocham.Jednak nie chcę obrażać Boga moją naiwnością.Co mogę zrobić sama to też to robię.W chwilach rzeczywistej,mojej nieporadności życiowej wysyłam "zapotrzebowanie"-:)swoje do Stwórcy.Ty też tak możesz.P.S. gdybyś nie wpadła na to,że sams25 Ciebie wykorzystała to Ci mówię,że to zrobiła.Jest inteligentna,ale uczuciowo płytka jak wysychający staw z żabami.Ciekawe,czy je uratuje przed wyschnięciem?(sams25).Wiem.Ty chelka jej pomożesz.Pisząc tylko tutaj.-:)....()!!!



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-27, 13:52:49               Odpowiedz

            Oglądałam debatę. Moim zdaniem Trump wypadł nieźle. Media rzeczywiście przypinają mu często "twarz". Tak jak Orbanowi w swoim czasie. To jest ewidentne.
            Jednak coś z Mussoliniego ma:)Kretyński wyraz twarzy:)

            Zaniepokoiła mnie jawna deklaracja,że Muslimom trzeba zabrać szyby.
            Zapewni w ten sposób dostęp do źródeł energii. Do tego cały czas zmierzają. Tak namieszają, że bez totalnego konfliktu się nie obejdzie:(
            I tego zagotowania bardziej się boje niż ocieplenia.

            A Bastii widzę bardzo szczęśliwa. Nic jej nadziei odebrać nie jest w stanie.

            Wszystko o czym napisała Sams25 ma sens. Można z tym dyskutować ale jaja sobie robić? Bastio:)

            Zrobiłam wpis do Fatum. Ale nie wiem z tego wszystkiego czy wysłałam, czy zrezygnowałam, czy mój wpis usunięto?:)
            No Tru(m)p siedzi mi w głowie:(



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 14:23:12               Odpowiedz

            @chellunia

            "Zaniepokoiła mnie jawna deklaracja,że Muslimom trzeba zabrać szyby.
            I tego zagotowania bardziej się boje niż ocieplenia."

            Jedno z drugim się łączy. Jak nałoży się mapę brakujących zasobów (woda, ropa) i mapę konfliktów lub źródeł emigracji to one się pokrywają.
            USA prze do wojny o resztki ropy- bezkarnie, bezmyślnie. Dlatego w moim komentarzu pisałam o "pax americana".
            Jak widzę- jednostka i to co w domu niewiele mają do powiedzenia.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-27, 14:49:33               Odpowiedz

            Sams25

            Muszę tę debatę jeszcze raz obejrzeć, bo jestem ciekawa czy to wytną.
            To była jawna deklaracja. Trzeba im zabrać szyby:(




          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 08:36:00               Odpowiedz

            @chellunia

            Nie, nie jestem samotna.
            Nie jest moją intencją straszyć. Rzadko o tym piszę i staram się nie gadać o tym z ludźmi mającymi dzieci. Ale z drugiej strony- iść do gazu bez protestu? Może ze względu na dzieci należałoby zacząć kwestionować ludzkie narracje i oczywistości? Choćby dla siebie.
            Jeśli w takiej ładnej okolicy mieszkasz to się tym ciesz i szanuj- póki można.

            "Jakby się wyzwoliły w nich wszystkie paskudne instynkty." Właśnie. Może właśnie dlatego należy zacząć o tym gadać i przepracowywać już teraz? Ja nie wiem.

            PS trolli nie czytam, nie mam czasu.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-26, 19:45:45               Odpowiedz

            "Jednym słowem: Pani Autorka mąci ładnymi bajkami nieświadomych - jak na psycholożkę przystało.

            sams25, ale mowi tez jakie skutki moga byc, kiedy rodzice nie sa partnerami, a tylko rodzicami.

            A z tym ociepleniem to az tak nie strasz.
            W Sredniowieczu bylo cieplej niz teraz.
            Nawet Wikingowie zasiedlili ta wyspe Grenlandie i zostala przez nich nazwana "Zielona trawa", bo nie bylo na niej lodu.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 08:47:37               Odpowiedz

            @Basti

            "sams25, ale mowi tez jakie skutki moga byc, kiedy rodzice nie sa partnerami, a tylko rodzicami."

            Jasne. Tylko, że jakość ich partnerstwa/rodzicielstwa to nie jest do końca ich wybór. Zależy od rynku pracy, emigracji, doświadczeń przeszłych, obciążenia kredytem, innych członków rodziny (np choroby, starość), wydarzeń losowych etc etc. Wszystkie matki chcą być "dobre", "idealne". A często nie wychodzi z wielu powodów. Więc tych architektów, uważam, jest wielu i nie wszytko (a raczej niewiele) zależy od jednostki.

            "W Sredniowieczu bylo cieplej niz teraz."

            Tak. Tylko że klimat zmieniał się wolniej, nie skokowo i a zmiany nie groziły wymarciem wszystkich gatunków. Teraz ociepla się tak szybko, że ekosystemy nie nadążają ze zmianami i rozwalają się całe łańcuchy pokarmowe. A co do Średniowiecza- wiesz jak się skończyło- ochłodzeniem klimatu, głodem, zarazą i wojna stuletnią. Skończyła się (jedynie) epoka. Tym razem naukowcy mówią o końcu kenozoiku. I jest czym straszyć, serio.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: dajelapke   Data: 2016-09-27, 11:33:56               Odpowiedz

            "Więc tych architektów, uważam, jest wielu i nie wszytko (a raczej niewiele) zależy od jednostki."

            Architektów jest wielu, jasne. Co zależy od ojca i matki? Styl przywiązania, jaki ukształtują w dziecku; bezpieczny, unikający, czy ambiwalentny. Od stylu przywiązania dzieci zależy, jak będą wchodziły w relacje z innymi. Od sposobu wchodzenia w relacje zależy, czy w danej społeczności będzie przeważała współpraca, czy rywalizacja, czy weźmie górę nastawienie prospołeczne, indywidualizm, egoizm, otwartość, czy wrogość. Od "filozofii relacji" w danej społeczności zależy siła jej oddziaływań na środowisko, również oddziaływań globalnych.
            W grupie siła. Z drugiej strony fenomenem jest oddziaływanie wybitnych jednostek na całe wielkie grupy ludzkie. To jest fakt, ten wpływ. Te jednostki też wyszły z jakichś określonych rodzin, gdzie dostały bazę. Tę bazę zakotwiczoną gdzieś w naturze (opiekuńczość wobec dziecka/brak jej), która zdecydowała później, czy odegrały pozytywną, czy negatywną rolę w świecie.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 13:41:11               Odpowiedz

            Ależ jestem ciekawa co mądrego dajelapce odpowie przyciśnięta do muru (psychologicznego rzecz jasna)sams25 i czy odpowie?-:).Może nie uzna dajelapki za Trolla?-:).Uzna za godnego sobie rozmówcę?Tak,czy inaczej to czekam na błyskotliwą,empatyczną,zrozumiała wypowiedź sams25.Pozdrawiam.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 14:12:50               Odpowiedz

            @dajelapke

            Jednak będę bronić swojego stanowiska

            "Od sposobu wchodzenia w relacje zależy, czy w danej społeczności będzie przeważała współpraca, czy rywalizacja,"

            Coś za prosto. To nie jest jedyny czynnik. Ja nie twierdzę, że w domu musi być piekło, ale gąsienice czołgów czy głód pokonają nawet osoby o bezpiecznym stylu przywiązania. Tak samo jak bezrobocie, raty kredytów, pensja w danym regionie, ekonomiczny przymus emigracji etc, etc. A to znów ma wpływ na poczynania jednostki w domu.

            "Z drugiej strony fenomenem jest oddziaływanie wybitnych jednostek na całe wielkie grupy ludzkie."

            Tak. Ja to widzę w te sposób że owe jednostki realizują scenariusz czy potrzeby tkwiące w danym momencie w podświadomości zbiorowej. Przeciwieństwem są zapoznani geniusze, wypływający na powierzchnię społeczną wiele lat po swojej śmierci - gdy owa podświadomość rozwinie się w tym kierunku co geniusz. Ale tu brak mi wiedzy, więc nie rozwinę tematu



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 15:18:42               Odpowiedz

            Srutututu.Brak Ci wiedzy?Boisz się,bo jako sams25 i tak długo mieszałaś.Dajelapke ma wiedzę psychologiczną,której Ty zwyczajnie nie masz i nie kumasz.To jest prawda sams25.Jak ktoś zechce podobnie pisać w Twoim ulubionym stylu to zwyczajnie poprosi/zaprosi Ciebie na inne Forum.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: dajelapke   Data: 2016-09-27, 16:47:33               Odpowiedz

            Rodzina i jej otoczenie wzajemnie oddziałują na siebie. Czynników jest wiele, to prawda, jednak nie zgadzam się na zupełne pomijanie znaczenia jednostki i rodziny dla większych procesów społecznych. Można się zastanawiać, na ile ówczesna sytuacja polityczna wpłynęła na odzyskanie przez Polskę wolności po zaborach, a na ile determinacja samych Polaków wychowujących kolejne pokolenia w etosie poświęcenia dla wspólnego dobra. Ja bym tu doceniła jednak tę ośmieszaną dziś Matkę Polkę - działała z jednej strony pod presją zewnętrzną, a z drugiej strony przeciw niej. Można powiedzieć w konflikcie własnych potrzeb psychicznych; bezpieczeństwa vs. stanowienia o sobie itd. Dostosowując się do polityki zaborców sprawiłyby, że Polaków już by dziś nie było.

            Gdyby nieznaczące było, kto wpływa na rozwój ludzi, być może przyjęto by już na całym świecie model radziecki, w którym dzieci od urodzenia oddawano by do hodowli państwu. Nawet w ZSRR doszli jednak do przekonania, że ten pomysł się nie sprawdza.

            Gdyby jednostka nie była znacząca, w demokracjach politycy nie biliby się o każdy głos Kowalskiego, a w dyktaturach nie było by totalnego zawłaszczania każdego skrawka życia obywatela przez władzę.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 17:23:20               Odpowiedz

            Ciepła lapko.Nie przekonuj kogoś,kto jest w rejonach polityki.Sams25 jest!!!!Miała zadanie pilne do wykonania i źle się do tej pracy zabrała.Dlaczego?Proste.Z góry założyła,że tutaj nie ma myślących Osób.Stosowała sztuczki przeróżne,ale "poległa" na "froncie" utopijnych idei.I dalej chce "dobro" czynić,ale ma problem.Nie wie co jest dobre.Nie wie co to dobro.Miota się.Taka wadza jest.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-28, 08:42:37               Odpowiedz

            @dajelapke

            "Ja bym tu doceniła jednak tę ośmieszaną dziś Matkę Polkę"

            To właśnie jest pewna narracja kulturowa, której poddają się jednostki. Jasne, że memy przejawiają się w jednostkach. Postępowanie jednostki jest- jak uważam- rezultatem kultury, określonego systemu wartości etc.

            "Gdyby nieznaczące było, kto wpływa na rozwój ludzi"

            Narracje kulturowe nie są nieznaczące. Wprost przeciwnie. Dzisiejsza narracja neoliberalna nas zabija.

            "Gdyby jednostka nie była znacząca, w demokracjach politycy nie biliby się o każdy głos Kowalskiego"

            Gdyby jednostka była znacząca politycy robiliby coś sensownego dla jednostek. Pewne idee są jednak pewnikami, i nie są dyskutowane, nawet w demokracji (np. postęp, rozwój)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-27, 13:07:19               Odpowiedz

            sams25, to Ty sie nie cieszysz, ze bedzie cieplej?
            W Islandii beda znowu sadzic przenice,
            w Koloni beda znowu winnice itd. :)

            Skad Tobie przychodzi na mysl, ze mamy prawo do stalego klimatu? Klimat byl i jest zmienny z autami na tym swiecie, czy tez bez.
            A jakiez to dinosaury teraz wymieraja?



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 13:54:34               Odpowiedz

            @Basti

            Twoja postawa kojarzy mi się z takim obrazem: ludzie idą do komory gazowej i się cieszą "fajnie, idziemy się kąpać" ...
            Proponuję zgłębienie tematu, wtedy pogadamy. Jeśli mogę zasugerować: przejrzyj strony o ginących gatunkach, ekologii (np blog exignoranta) czy wypowiedzi Hansena czy McPhersona. To nie jest kwestia zmiany czy wahania klimatu ale gwałtownej zmiany jakiej nie wytrzymają ekosystemy- jak w permie czy kredzie.

            "Skad Tobie przychodzi na mysl, ze mamy prawo do stalego klimatu?"

            Solennie przysięgam: nigdy nie przyszło mi to prawo człowieka i obywatela na myśl.:)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-27, 15:19:18               Odpowiedz

            sams25, alez masz skrajne skojarzenia. :)
            Mnie tym nie nastraszysz.

            Myslisz, ze trzeba Ludzi ponastraszac to i nowe podatki beda chetniej placili?

            Mamy jeszcze wielki wulkan w Ameryce, jak wybuchnie, to
            i nowe podatki nie pomoga.

            Nie zapominac trzeba jeszcze o tym, ze moze jakis meteoryt nas odwiedzic.

            PS.
            A prawda jest, ze w Islandii byla sadzona pszenica, a w Kolonii byla winnica. :P



            Ufff...wrocilam z oslej lawki fatus. :)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-27, 15:41:43               Odpowiedz

            @Basti

            "Mnie tym nie nastraszysz."

            Twoja reakcja emocjonalna jest mi obojętna. Nie jest moją intencją "straszenie" bo i nie o tym wątek.

            "Myslisz, ze trzeba Ludzi ponastraszac to i nowe podatki beda chetniej placili?"

            Ja myslę że nawet gdyby był taki mechanizm to nie pomoże na niekontrolowalne zjawiska globalne. I nie ja jestem poborcą podatkowym, więc zwróć się tam.

            "Nie zapominac trzeba jeszcze o tym, ze moze jakis meteoryt nas odwiedzic."

            Tak. Jest jednak ogromna różnica w ludzkiej narracji- bo dla reszty istnienia nie ma to znaczenia- czy odwiedzi nas meteoryt czy sami sobie założymy pętle na szyję. Dla mnie: różnica fundamentalna.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-27, 16:09:30               Odpowiedz

            sams25, manipulujesz.
            Twoja intencja jest straszenie.

            A ja mam takie male pytanko.
            Czy Ty bywasz radosna i szczesliwa?



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 14:07:12               Odpowiedz

            Basti/Bastyjko zostałaś ugotowana.Nie masz wiedzy.Do szkoły "nieuku"-:)Marsz.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-27, 14:28:11               Odpowiedz

            "A jakiez to dinosaury teraz wymieraja?"

            No jak to? My wymieramy:)
            Ale proszę Cię nie strzelaj sobie z tego powodu w łeb jeszcze:)
            Fatum zastrzel!:)
            Zrób to dla mnie, proszę:)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-27, 15:04:34               Odpowiedz

            chelka Ty dzisiaj uważaj,abyś dziś nie wdepnęła w muslima.W Twojej okolicy już są.Z tymi kijkami to może się wstrzymaj.Samotni są bardziej narażeni.I widzisz nawet nie muszą pisać o strzelaniu.Wystarczy,że ostrzegłam Ciebie przed niebezpieczeństwem.Patrz pod nogi.Serio.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-27, 15:22:33               Odpowiedz

            chellus,
            fatusia nie zastrzele, bo tez mi ta malpeczka wrosla w serducho.
            :)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: chellunia   Data: 2016-09-27, 15:33:03               Odpowiedz

            No już nie masz kogo kochać:(
            Niech się poprawi!:)
            Zastrzel. Proszę. Ja za bardzo przejmująca jestem:)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: Basti   Data: 2016-09-27, 16:03:18               Odpowiedz

            chelus, no widzisz? Nie moge fatusiowi niczego zlego uczynic, bo jak jest w moim serduszku, to bym i moje serduszko zastrzelila.

            Wymysl cos innego. :))



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-27, 23:44:57               Odpowiedz

            "nie osądzaj, nie porównuj, nie utożsamiaj się, nie stawiaj oporu, nie analizuj."
            No cóż, to jest dokładnie to co korpo-świat chce uzyskać. Brak buntu, oporu i myślenia. To mówiono ludziom jak wysyłano ich do "łaźni" - a oni chcieli w to wierzyć.
            Moi rodzice uczyli mnie: odnoś się do swoich standardów nie do standardów innych, użyj rozumu, stawiaj opór, bądź mądra, bądź świadoma"

            No tak, nie powinnam była nawet wspominać tych pięciu "nie" bo nie mam szans i za bardzo ochoty na ich tłumaczenie. Autor , Sisson, napisał 500 stron, o każdym z "nie" jest rozdział co najmniej na temat jak to rozumieć; więc ja wytłumaczyc nie mam szans :) Ale powinnam była przynajmniej dodać - że oczywiście te zasady dotyczą ŻYCIA WEWNĘTRZNEGO głównie, bo znowu zapomniałam że Sams odnosisz się głównie do zewnętrznego.
            (np. nie stawiaj oporu - to głównie emocjom swoim. Gdy pytam tu kogoś jak sobie radzi z myślami(czyli goryczą) nienajpolityczniejszymi o mężczyznach - to za chwilę uswiadamiam sobie że ja sobie nie radzę bo stawiam opór rzeczywistości :) Gdy opisuję problemy dziewczyny z krótszą nogą - to wynikały one z tego że stawiała opór faktowi/uczuciu niezgody na posiadanie krótszej nogi... To jest to co Chellunia cytuje: "zgódź się z tym czego nie możesz zmienić, ale zmieniaj to co możesz; i spróbuj odróżniać jedno od drugiego")

            Więc nie uważam się za barana prowadzonego tak całkiem bezoporowo na rzeź. Ani za kogoś kto nie myśli. (Natomiast oduczam się analizowania czyli dzielenia włosa na czworo; bo nie analizuj to nie znaczy nie myśl, a nie osądzaj to nie znaczy nie miej swojego zdania, itd. skomplikowane :) 500 stron trzeba)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 00:01:17               Odpowiedz

            Ale tak, poza tym to jestem nie całkiem jak wszyscy jak wiadomo, więc w sumie do tej dyskusji się nie nadaję.
            Nie potrafię się przerazić obumieraniem rafy koralowej jeśli sama całe życie obumieram. Dlatego dla mnie ważniejsi są architekci rodziny którzy nie skonstruowali odpowiedniego do życia modelu.

            No i zrozumiałam to co napisałaś o "kochaniu drzew, ptaków, pejzaży" - w sensie że jeśli kochasz to jasne że bronisz i bolejesz i lękasz się.( Ja nie kocham nawet siebie. Więc wyżej wymienieni architekci mnie bardziej obchodzą)
            A przedtem myślałam że problemy Ziemi to masz tylko jako ujście dla lęków , jak niektórzy ulokowali swoje lęki w zagrożeniach przez Żydów, uchodźców, ruskich, itd.

            A co do komory gazowej - nie powinnam tego kontynuować - ale...
            nie wiem czy nie lepiej już w łaźni zatańczyć jak na Titanicu (choć filmu nie oglądałam, za długi a ja nie mam siły) niż rozgryźć w ostatniej chwili tętnicę ss-manowi.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-28, 09:02:04               Odpowiedz

            @ Felka

            "w sumie do tej dyskusji się nie nadaję"

            Nie zauważyłam niczego takiego. Wprost przeciwnie, bardzo lubię z Tobą rozmawiać. Tu np.piszesz cholernie ważną, dla mnie inspirującą rzecz:

            "Nie potrafię się przerazić obumieraniem rafy koralowej jeśli sama całe życie obumieram."

            I może to jest klucz do tego co się dzieje teraz? Takie zaślepione wewnętrznym bólem działanie? Wielkie ludzkie acting out - rozpieprzenie wszystkiego na zewnątrz, by dogrzebać się do swojego bólu? Ból wewnętrzny tak wielki że oślepia na całą resztę?


            Jeśli to "nie analizuj", "nie stawiaj oporu" odnieść do życia wewnętrznego, to nie jest to bezsensowne. To jakby moje "nie wypieraj", nie samooszukuj się, nie nakładaj masek, nie udawaj że jest radośnie jak nie czujesz tego. "Nie analizuj" może oznaczać "nie intelektualizuj", choć jeśli oznacza "nie myśl" to już nie moja bajka. Masz rację tu jest za mało miejsca by rozwijać tematy, lepiej sięgnąć do źródła.

            "A przedtem myślałam że problemy Ziemi to masz tylko jako ujście dla lęków "

            Mi sie tez tak wydawało jeszcze niedawno. Ale Ziemia jest fizyczna, biologiczna. To że umiera- widać już w jednostkowym doświadczeniu.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 09:55:17               Odpowiedz

            "I może to jest klucz do tego co się dzieje teraz? Takie zaślepione wewnętrznym bólem działanie? Wielkie ludzkie acting out - rozpieprzenie wszystkiego na zewnątrz, by dogrzebać się do swojego bólu? Ból wewnętrzny tak wielki że oślepia na całą resztę?"

            Cały czas mówię że to klucz. Ten ból wewnętrzny który oślepia dając obojętność (a co mi tam... po mnie choćby potop.. na pewno nie kiwne palcem dla innych, dla tych szczęściarzy biberów... ), ból wewnętrzny który daje nienawiść (a co tam, roz... ten przystanek, trawnik , ale bedą jutro stare jazgotać..., tyle mojego, że inni też będą wku...).

            Ten ból wewnętrzny nazywam brakiem miłości , głównie własnej.
            Za to odpowaiadają (nie wiem czy na 100%) architekci rodziny (sami mniej lub bardziej obolali wewnętrznie).

            Ból wewnętrzny daje obojętnosć na to co na zewnątrz ale daje też pazerność na to co wydaje się że uśmierzy ból: pieniądze i władza. Bo ludzie wcale nie chcą "dogrzebać się do swojego bólu", chcą go zagłuszyć, zasłonić, utopić.

            Gdyby się dogrzebali do swojego bólu ( z miłości, z miłością) byliby uzdrowieni, poczuli by miłość do życia globalnego, poczuli by ból Twoich krajobrazów.

            PS. Choć nie wiem czy to nie projekcja bólu na krajobrazy by była :) Podzielam "koncepcję" Basti że nikt nie obiecywał nam ani Ziemi długiego i bezbolesnego życia ani stabilnego klimatu; że życie jest jakie jest,

            a problem w sercu zaczyna się z "nie porównuj" (że kiedyś był lepszy, klimat a teraz gorszy...). Problem w sercu - wewnętrzny! - bo zewnętrzny problem ekologiczny jest pewnie obiektywny, skoro tak mówisz i siedzisz w temacie.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-28, 10:59:07               Odpowiedz

            @ fELKA

            I tu nasze drogi się rozchodzą, bo "architektów rodziny" nie oskarżam o ból.
            Ludzie terapeutyzują się od 100 lat w tym kierunku, a niczego to nie zmienia w warstwie społecznej i kulturowym szaleństwie. Radzili sobie z bólem w przeszłości, przed "erą indywidualizacji i postępu". Myślę raczej że ta narracja "rodzine są winni" nas niszczy.

            Co jest powodem bólu? Może w ogóle ludzka zdolność do myślenia, symbolizacji, niemożliwość realizacji i określenia pragnienia. Wg ekosychologii to podświadomy rozłam między homo sapiens a światem przyrody.

            "Podzielam "koncepcję" Basti że nikt nie obiecywał nam ani Ziemi długiego i bezbolesnego życia ani stabilnego klimatu; że życie jest jakie jest"

            Nie, jak pisałam: czym innym jest samoistna zmiana klimatu. A czym innym wielkie wymieranie, zniszczenie wszelkiego życia, którego powodem jest pasożytnictwo jednego zaburzonego gatunku.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 11:27:47               Odpowiedz

            Ja też się terapeutyzuje od 100 lat, a nadal ból wewnętrzny (ktorego nawet nie czuję , co jest chyba najwiekszą klęską terapii mojej :) - więc jak widzicie nadal mój ból każe mi jedynie lizać własne rany a nie zajmować sie rafą koralową ( na którą popatrzyłabym zapewne obojetnie jak na resztę kolorków świata , bez och i ach).

            "Radzili sobie z bolem w przeszłości"??... A skąd taka teza. Pili, łajdaczyli czyli używali, polowali na wszystko co się ruszało z podróżnymi na gościńcach i morzach włącznie, jedli do rozpuku (poza tymi co umierali z głodu), chodzili na wojny aby tylko z domu wybyć, wbijali na pal tysiącami coby sobie ulżyć,
            a i tak szybko umierali, bo ból ich zeżarł choć postępu nie było, nie pochwala się przodkowie w swojej masie ekologiczną długowiecznością, no chyba że ci w jakichś odizolowanych enklawach gdzie wzajemnie zmniejszali sobie ból wewnętrzny troską i uwagą skierowaną na siebie nawzajem (co jest mozliwe tylko w małych grupach).

            "Narracja "rodzice są winni" nas niszczy"

            Ok, ale chyba widzisz że za każdym razem zastrzegam, że oni sami jako nosiciele bólu wewnetrznego - tak naprawdę nie mogli nic zrobic. Dziś żadne terapie ich już chyba nie obwiniają mam nadzieję? ja tylko powtarzam, że człowiek taki jak ja - nie może mysleć o sobie: no nie udałem się, mea culpa. Ma rozumieć że nie sam sobie to wytworzył, ma rozumiec genezę, tyle. ŚWIADOMOŚĆ nas leczy. (Nie że obwinianie nas leczy). Jak pytasz "co jest powodem bólu?" - to powiedziałabym - brak świadomości! bo świadomość uświadomiłaby że jesteśmy Jedno ze światem przyrody. Ale na świadomość trzeba się otworzyć, być wolnym, otwartym. Mój etap lizania ran już daje mi nieco wolności. A etap wypierania ran i bólu - to etap uciekania od UWAŻNOŚCI, OD TU I TERAZ , OD ŚWIADOMOŚCI. Od ciała. Od miłości własnej. W amok.

            "pasożytnictwo jednego zaburzonego gatunku" jako przyczyna wymierania - to taka sama "dobra" przyczyna jakby i inny gatunek sie zaburzył i niszczył po drodze, np stonka czy coś ale na globalną skalę?

            Ale ja wierzę że zaburzony gatunek jednak się odburzy, bo świadomosc tak czy owak ale rośnie. No chyba że jak mówisz - nie zdąży.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 11:41:38               Odpowiedz

            "ja też się terapeutyzuję od 100 lat"... więc nie uważam że psychoterapia, psychologia to panaceum, że to skuteczność. Tu gdzieś psycholog pisał: ma ułatwic funkcjonowanie w grupie, w społeczeństwie; a może przywrócić - odkopać miłość własną jeśli była płytko pochowana. Jeśli grób głęboki to ileś tam sesji to tyle co liźnięcie problemu, od tego społeczeństwo się nie uzdrowi. Ale od świadomości problemu (w tym takich artykułów jak ten )- i kopania dalej na własną rękę - owszem.

            Nadal twierdzę że szczęśliwy człowiek nie wysadza świata na którym żyje z posad, nie zniszczy swojego szczęścia.

            Nieszczęśliwy - zrobi to albo ze złości/przekory/zazdrości/nienawiści;
            albo z nieświadomego bólu z którym lata jak kot z pęcherzem szukając sobie ulgi- zabawki/uzależnienia;

            albo z obojętności - bo ma nastrój depresyjny i wszystko mu jedno.



          • Jeszcze dla felki4 moje gdybanie-:)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-28, 11:54:37               Odpowiedz

            Felka4 i Jej Rodzice.Felu moja droga proszę nie garb się!Zachowaj (standardy) prostego kręgosłupa.Felu jak Ty możesz kolegować się z taką nieokrzesaną dziewuchą?Zachowajproszę nasze (standardy).W naszym domu to........() (tyrada jak zwykle przydługa).Fela to jest niemożliwe,że Ty tylko uczysz się dwóch języków obcych?Nie przestrzegasz naszych (standardów).Misiu,czy Ty wiesz (to do Twojego Taty felko),że nasza fela jest najlepiej ubraną dziewczynką w jej klasie?To normalne (Twój Tata).Zachowuje nasze wyśrubowane (dopisek mój)standardy.C.d.n.mimo,że nie prosiłaś.-:)P.S.tylko felko nie wiem,czy zwrot "Misiu" mógłby przejść przez usta Twojej Mamy.



          • RE: Jeszcze dla felki4 moje gdybanie-:)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 12:41:29               Odpowiedz

            Nie mógł przejść.

            I wszystko nie tak, gdyby tak było jak opisujesz, dostała bym aż tyle UWAGI, tyle słów do mnie skierowanych... - byłabym taka jak wszyscy :)

            Nie będę opisywać, bo się nie da, spojrzeń i min sie nie da opisać. Zresztą - co ja tu robie jak nie opisuję tyle lat? :)

            Felka, swojego gniazda się nie kala.



          • RE: Jeszcze dla felki4 moje gdybanie-:)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-28, 12:47:35               Odpowiedz

            "Ciekawi mnie,czy Oni sami to robili"

            Tak, zachowywali sami to czego oczekiwali ode mnie. W tym rzecz; inaczej - jak każde dziecko, przynajmniej w okresie dojrzewania - nie byłabym taka durna by się ich "standardami" przejmować



          • RE: Jeszcze dla felki4 moje gdybanie-:)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-28, 15:15:07               Odpowiedz

            "Felka,swojego gniazda się nie kala".To są słowa uzależnionych od używek i innych dziadostw.Jak mogłaś córko (z życia wzięte)zadzwonić po policję na swojego męża,żonę,kochanka,itd.Ty nieokrzesana małpo.Słyszała sąsiadka jak ta "puszczalska" z 10piętra zadzwoniła po policję,bo jej biedny mąż zapracowany taki dwa piwa sobie chłopina wypił.Co za małpa z tej żony.Chowanie pod dywan jest na krótką metę i ma krótkie nogi.Felunia żal mi Ciebie,bo czuję,że Rodziców miałaś fajnych inaczej.Smutne to.ExNerwolka kiedyś pytała o to Ciebie,ale nie byłaś gotowa.Nadal nie jesteś.Szkoda.



          • RE: Jeszcze dla felki4 moje gdybanie-:)
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 09:53:31               Odpowiedz

            Też nie, Fatum. Gdyby była patologia byłoby lepiej, pisałam już o tym. Dziecko z rodziny patologicznej już przed 10 rokiem życia orientuje się, że nie jest winne wszystkiemu bo z rodzicami też jest coś nie halo. To zdejmuje z niego część brzemienia. (Część, no i zakłada inne brzemiona, np ukrywania. Ale ono nie będzie długo myślało "nie udałem się" bo widzi że rodzina też mu się nie udała :(

            Natomiast prawdą jest, że "nie kalają gniazd" rodziny wyizolowane , izolujące się.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-28, 13:27:25               Odpowiedz

            "Nadal twierdzę że szczęśliwy człowiek nie wysadza świata na którym żyje z posad, nie zniszczy swojego szczęścia."

            Być może jednostka. Korporacje i rządy mają inne priorytety. Podobnie jak grupy. A jednostka im jest poddana. Tak jak poddana narracji współczesnej - wykuwania swojego własnego szczęścia.

            "nadal mój ból każe mi jedynie lizać własne rany a nie zajmować sie rafą koralową"

            Czyli tak naprawdę chcesz ten ból skończyć samobójstwem. Bo śmierć rafy koralowej oznacza Twoją. Zagrożenie ekologiczne to tak naprawdę rodzaj wyrafinowanego samobójstwa.

            Ale jest też inne wyjście: że ból własny budzi empatię dla innych istnień, tak jak piszesz poniżej z czym się zgadzam:

            "Jak pytasz "co jest powodem bólu?" - to powiedziałabym - brak świadomości! bo świadomość uświadomiłaby że jesteśmy Jedno ze światem przyrody."

            "A etap wypierania ran i bólu - to etap uciekania od UWAŻNOŚCI, OD TU I TERAZ"

            Zgadzam się. Cywilizacja postępu, "szcześcia" nie uczy nas stawiana czoła wewnętrznemu życiu, bólowi również.

            "Radzili sobie z bolem w przeszłości"??... A skąd taka teza"

            Być może nie mieli możliwości technicznych ku zniszczeniu, fakt. Były i katastrofy ekologiczne w kilku miejscach, zgadzam się. Ponoć najszczęśliwsi byliśmy w neolicie. Była religia i szamani. Była wspólnota- jaką dawało się ogarnąć umysłem. I także narracje wspólnoty ze światem a nie czynienia sobie ziemi poddanej. Teraz świat- odczarowany zresztą- już się nie daje umysłem ogarnąć. Może dlatego stoimy w obliczu rozwalenia świata całego, bo go nie ogarniamy umysłem małpy- a nie tylko swoich enklaw.

            "pasożytnictwo jednego zaburzonego gatunku" jako przyczyna wymierania - to taka sama "dobra" przyczyna jakby i inny gatunek sie zaburzył i niszczył po drodze, np stonka czy coś ale na globalną skalę?

            Ja czuję inaczej. Że jednak jest różnica między gatunkiem obdarzonym świadomością a stonką. Zresztą stonka nie ma możliwości zniszczenia całych łańcuchów pokarmowych. My tak.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 09:47:14               Odpowiedz

            "Ale jest też inne wyjście: że ból własny budzi empatię dla innych istnień"

            No niekoniecznie, a nawet chyba wcale. Gdy zwijasz się z bólu ..no powiedzmy zęba, albo brzucha... - obchodzą cię inne istnienia?? masz wszystkich gdzieś, nie obchodzi nic poza własnym brzuchem i pragnieniem ulgi.

            Dopiero gdy ból minie - a tak, wtedy jesteś bogatsza o jego doświadczenie i bardziej współczująca gdy drugi człowiek lub zwierzę lub roślina zwinie się w kłębek z bólu.

            Więc problem ludzkości jest w tym - że większość biega ze swoim bólem, zaślepiona jak ten kot z pęcherzem pisałam - i szuka rozpaczliwie ulgi. I to nie jest bynajmniej ich czas na współczucie i empatię dla świata. Najpierw z własnego bólu muszą być uleczeni.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-29, 10:37:06               Odpowiedz

            "Najpierw z własnego bólu muszą być uleczeni."

            Nie, muszą się uleczyć sami. Nie ma nikogo.
            Z tym bólem to masz dużo racji, że zawęża postrzeganie gdy jest. Ale nie zawęża tak bardzo psychiczne cierpienie - ja w bólu psychicznym widzę i czuję mocniej, innych też. Ale trzeba radzić sobie z nim codziennie. Są obowiązki, problemy innych ludzi, ból innych stworzeń. Przecież wszystko żyje, ma duszę. Odejście od tego co żyje i szacunku dla tego życia powoduje nasze cierpienie. A potem próbujemy się "uleczać" zamiast mądrzeć.

            Nie ma już czasu na egocentryczne uleczanie-bo wcześniej wymrzemy fizycznie.

            Co więcej cierpienie psychiczne leży u podnóża twórczości.

            Mnie zastanowiło, że nie czujesz bólu a szukasz. To czemu go szukasz? Bo wierzysz w jakiś ideał inny niż to-co-jest?



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 11:02:04               Odpowiedz

            No nie wiem dlaczego ..zobaczyłam przykład z bólem fizycznym,
            a nie z psychicznym.

            O! i tu gdzie dałam te dwie kropeczki wyżej - "olśniło" mnie że przecież wiem dlaczego. I jest to zarazem odpowiedź na Twoje końcowe pytanie :)

            Nasunął mi sie ból zęba i brzucha - właśnie dlatego że psychicznego bólu nie czuję. Czuję objawy i to moje cierpienie z psychiki, ale bólu emocjonalnego nie czuję, ja tylko WIEM że pod spodem jest. Pisałam dziś w wątku o dystymii - i tam jest odpowiedź "dlaczego go szukam". Odpowiedź jest prosta: szukam bo nie czuję. Chcę poczuć czyli uwolnić czyli wyciągnać na światło dzienne - bo uwierzyłam, że ból oświetlony światłem świadomości i odczuty i opłakany - rozpłynie się i zniknie. A mięśnie i ciało będą wolne od trzymania go w czeluściach, i uwolniona od tego trzymania energia zacznie krążyć jak soki w roślinach, i ucieszy mnie życie przynajmniej tak jak cieszy roślinę,

            i taka "żywa" będę mogła dysponować sobą,

            a jedną z dyspozycji uwolnionego, wolnego człowieka - będzie np ratowanie rafy koralowej.

            Tak, "muszą uleczyć się sami". Napisałam " być uleczeni" z powodu mojej wciąż dużej wiary w psychologię, w religie, w szkoły, w ksiązki itp oświecanie.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 11:15:02               Odpowiedz

            "Czuję objawy i to moje cierpienie z psychiki, ale bólu emocjonalnego nie czuję..." -

            wygląda to na zdanie sprzeczne : "czuję objawy i te objawy są moim cierpieniem pochodzącym z psychiki , ale bólu emocji i cierpień emocjonalnych jako takich nie czuję; nie czuję samotności, nie czuję smutku, nie czuję rozpaczy, nie czuję beznadziejności, nie czuję niespełnień choć mam ich przecież mnostwo, nie czuje zazdrości, nie czuję tęsknot, nie czuję nawet lęków, no może czasem.., itp" - tak powinno być :)

            Żyć nie umierać w takim futerale :)
            gdyby tylko siła , energia i ochota na cokolwiek z życia była.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-29, 11:26:54               Odpowiedz

            nie czuje zazdrości, nie czuję tęsknot, nie czuję nawet lęków, no może czasem.., itp" - tak powinno być :)

            Nie, tak nie powinno być i przecież o tym wiesz.
            Miałam kiedyś znajomą, która brała udział w warsztatach, na których musiała wyrazić agresję i walić wkur..na w tarczę. Mówiła, jakie to było oczyszczające, porządkujące, bo zawsze była "nieczująca" i grzeczna dziewczynka. U mnie tez pewien przełom przyszedł w podobnej sytuacji- lęku i agresji i czyichś kpin. Więc może tędy droga? Ja jestem - mimo wieku- entuzjastką sztuk walki, wiem stąd że wielu osobom- zwłaszcza ułożonym kobietkom- trochę agresji i nieułożenia pomaga. Mi z pewnością.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 11:41:07               Odpowiedz

            "tak powinno być" - dotyczyło zdania: że poprzednie zdanie powinno brzmieć inaczej, że "tak to powinno być, brzmieć, zdanie" - a nie że tak się powinno żyć :)

            Piszę niewyraźnie bo oszczędzam energię - i stosuję za wiele skrótów myślowych aby za wiele nie klikać;

            dzieki za rozmowę, idę dalej oszczędzać energię :)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-29, 11:20:36               Odpowiedz

            "bo uwierzyłam, że ból oświetlony światłem świadomości i odczuty i opłakany - rozpłynie się i zniknie. A mięśnie i ciało będą wolne od trzymania go w czeluściach"

            Z pewnością trochę jest w tym racji i jest taki proces. Potrzebny jest "klik", jakieś uderzenie z zewnątrz, praca z ciałem, żeby cierpienie nazwać i żeby "wypłynęło". Jakieś załamanie lub wyzwolenie fizycznej agresji. Potrzebna jest także uwaga temu cierpieniu poświęcona. Czy ćwiczysz lub robisz jakieś ćwiczenia nastawione na cało, odczuwanie? Medytujesz?
            Może znajdziesz jakąś inspirację w książkach dotyczących uważności? Np. Świadomą drogą przez depresję?

            Ale cierpienie nie zniknie, bo przyjdzie nowe. Trzeba nauczyć się z nim żyć. Np. uczciwie przeżywać żałobę. To jest dar - Hillman mówił, że jak sie czuje za dobrze, to jest niedobrze. Psychiczny ból sprawia że jestem bliżej siebie i świata. Nie "puszczam" go tak łatwo, bo jest ważny. :)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 11:35:48               Odpowiedz

            Tak, pracuję z ciałem, próbuję medytować i byc uważna , ale marnie idzie (głowa pracuje). Albo i nie marnie :) zalezy od punktu widzenia, pisze tu o tym czasami. Ale nie pisałam chyba że kilka miesięcy temu (po wieloletniej , hm, pracy z ciałem...) - dowiedziałam się (przeczytałam!)jak inni oddychają - że przy wdechu przepona idzie do dołu a nie do góry razem z ramionami jak u mnie .... :(
            to o czym my Sams mówimy, jestem co do ciała sto lat za...

            "Wyzwolenie agresji.." napisałaś, no to zobacz, pisząc przed chwila post poprzedni - długo myślałam czego to ja jeszcze nie czuję...., no ale nie podrzuciła mi głowa nawet - tej gamy uczuć: że nie czuję agresji, złości, gniewu :)

            (choć teraz już sie zdarza )

            No dobra, bo się zrobił "mój" watek terapeutyczny, w dodatku niejedyny ;)

            Tak, że przyjdą nowe cierpienia i trzeba umieć żyć to wiem.
            Ale wiesz, gdy wysprzątasz, odetchniesz , to też wiesz że pojawia sie nowe śmieci ale że sobie z nimi poradzisz.
            Natomiast jak masz gruzowisko w piwnicy ....

            Za tytuł ksiązki dzięki, jeśli to tytuł,
            choć wciąż obiecuję sobie nie czytać tylko oddychać
            :)



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-29, 11:50:13               Odpowiedz

            Tak, to tytuł. Inne Kabat-Zinna też mogą być przydatne.

            Mam nadzieje że Admin nie usunie mi linka
            http://lubimyczytac.pl/ksiazka/59616/swiadoma-droga-przez-depresje


            "dowiedziałam się (przeczytałam!)jak inni oddychają - że przy wdechu przepona idzie do dołu a nie do góry razem z ramionami jak u mnie .... :( "

            No i co z tego? Ja przy medytacjach i skanach ciała zawsze zasypiałam :). Widać tego potrzebowałam. Doprawdy, nie chodzi o zrobienie "dobrze" a o zrobienie po swojemu. Wbrew wszystkiemu i wszystkim.

            choć wciąż obiecuję sobie nie czytać tylko oddychać
            :)
            Czasem też rąbnij w tarczę :). Jest taka teoria, że osoby z trudnym dzieciństwem - jeśli pracują wytrwale- są dobre na macie czy ringu. Bo mają swoje zasoby złości.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: felka4   Data: 2016-09-29, 11:59:41               Odpowiedz

            "dobre na macie czy ringu" -

            a ja gupia ćwiczyłam taniec brzucha...
            Żartuję, ale racja - tai chi forma z mieczem było lepsze niz bez miecza ;)

            "No i co z tego?" - tu akurat ważne, bo mój sposób oddychania "zalęknionego dziecka" pozwalał na zatrzymanie oddechu co jak wiadomo oznacza zatrzymanie uczuć. "Wasz" sposób - już tak łatwo na to nie pozwala.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: sams25   Data: 2016-09-29, 12:11:43               Odpowiedz

            tu akurat ważne,

            Nie chodziło mi o samą technikę a o to, że mówisz "że jesteś 100 lat za". Źle sie wyraziłam. Nie jesteś, po prostu korygujesz techniczne błędy.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny felka4
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-29, 11:58:24               Odpowiedz

            A weź Ty kobieto wygarnij Rodzicom,że zrobili z Ciebie emocjonalną kalekę.Umyślnie spotkaj z nimi i ni z gruszki ni z pietruszki wywal im wszelkie swoje żale,smutki,rozgoryczenia,itd.Dlaczego tylko Ty masz o tym wiedzieć,a Kochani Rodzice nic nie wiedzą.Ileż można udawać,że Polacy nic się nie stało.Stało się.Polka felka4 jest cierpiącą Osobą.Nie ma co udawać,że szafa gra.Jest zepsuta.Zdrowie feli też.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-28, 09:38:06               Odpowiedz

            felka4 500stron "sprzedałaś" za darmo?Zatem nie pisz mi,że siebie nie lubisz.Lubisz czytać,czyli robisz sobie przyjemność,czyli siebie lubisz.Tak to wygląda.Natomiast Twoja nerwica wmawia Tobie,że musisz jeszcze to i jeszcze tamto.I tak nie znajdziesz pozytywności u swoich rodziców w odniesieniu do Ciebie.Twoi Rodzice zbyt dużo moim zdaniem od Ciebie wymagali.Ciekawi mnie,czy Oni sami to robili:"odnoś się do swoich standardów nie do standardów innych,użyj rozumu,stawiaj opór,bądź świadoma".Ty masz stale w głowie chcenie Twoich Rodziców,którzy moim zdaniem jednak uczynili Tobie krzywdę.Ich zalecenia były zbyt surowe i niejasne dla tak wrażliwej dziewczyny,którą nadal jesteś.Ta wrażliwość mogła przyczynić się do Twojej nerwicy.



          • RE: Partnerzy jako architekci rodziny
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-28, 09:43:53               Odpowiedz

            fela,a zobaczyłaś film o depresji,który o Tobie poleciła dajelapke?Może zobacz i napisz,czy jest przydatny dla Ciebie.Pozdrówka.



          • Partnerzy jako architekci rodziny Basti/Bastyjko..
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: fatum   Data: 2016-09-28, 09:53:46               Odpowiedz

            Też Ciebie lubię.P.S. I fight alone.-:).!