Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Jak korzystać z psychoterapii?

Autor: nanie   Data: 2014-05-16, 13:37:27               

Oczywiście, trudno się nie zgodzić z tym co piszesz: proces terapii jest subiektywny z punktu widzenia Kowalskiego, nazwa terapia (leczenie) wydaje się błędna, istota psychoterapii i konflikt interesów różnych grup sprawia, że trudno jest tu o sensowne prawo, badania skuteczności zafałszowują rzeczywistość, regulacje prawne w ogóle w naszym kraju pozostawiają do życzenia etc.
Jednak się przyczepię do kilku kwestii :)

"Skoro zaś artykuł dotyczy pojedynczego Kowalskiego duże grupy można odłożyc ad acta, jako znajdujące sie obok tematu." Niekoniecznie. Bo jednak z badań dużych grup Kowalski dowiaduje się czy w ogóle dane oddziaływanie komukolwiek pomogło, na ile pomaga "praca własna" i na jak długo. Bo zamiast na terapię można iść do wróżki, na egzorcyzmy czy mamrotać mantry, prawda?

"Spory dotyczące tej nieistniejacej Ustawy o zawodzie są liczne oraz wiele mają aspektów, w tym zupełnie nie związanych z dobrem pacjenta. To znowu jest obok tematu artykułu." Oczywiście, ale brak takich ustaw (psycholog i psychoterapeuta) owego subiektywnego Kowalskiego też powinny obchodzić. Choćby dla świadomości takiej, że w przypadku konfliktu swoją skargę będzie mógł sobie wetknąć w zadek.

"Sytuacja, w której lekarz nadzoruje pracę terapeuty jest dosyć absurdalna, bo lekarz nie posiada właściwej wiedzy i kompetencji." W chwili obecnej nikt nie nadzoruje pracy terapeutów. Chyba że wierzy się w mit pt. superwizja, towarzystwa i sądy koleżeńskie. Dla terapeutów to raj, gorzej dla klientów. W innych krajach rozwiązano jakoś tę kwestię, czemu nie można u nas? Ja tego nie rozumiem.

"Po co ma być szybciej? Ano po to, żeby jakość życia się podniosła." To jest mit i marketing psychobiznesu, że po terapii podnosi się jakość życia. I że jest "szybciej". W ogóle ten termin jest definiowany w przeróżny sposób i można nim manipulować dowolnie. A to "szybciej" kojarzy mi się z naprawą wadliwej rzeczy. Ja nie chcę być naprawiana, więc dlatego wolę wolniej, sama, z szacunkiem dla mojej psyche i mojego życia we wszystkich aspektach. "Wolniej" oznacza dla mnie także większą odporność. Z każdym kryzysem, z jakim sobie radzę sama, ugruntowuje się we mnie przekonanie, że i z kolejnym sobie poradzę bez czepiania się czyjeś spódniczki przy każdym smutku. Inni mogą wybierać inaczej, oczywiście.

"Oznacza jeśli juz to stan zwiększenia poczucia własnej sprawczosci w życiu..." A skąd pomysł, że inteligentny człowiek nie może tego zrobić sam na własnej kanapie i że owa "jakość życia" nie przychodzi z kolejnymi kryzysami i kolejnymi lekcjami od życia? To też jest pomysł z kultury pop-psychologii: musi być ekspert.

"Bo nikt z zewnątrz nie jest uprawniony do oceniania, jak komuś jest w życiu - źle czy dobrze. Czy funkcjonuje ułomnie czy nie. Korzystanie z psychoterapii jest dobrowolne." Jasne. Problem z tym subiektywizmem jednak jest taki, że ten sam subiektywny Kowalski chciałby żeby za jego subiektywne pogaduszki płacił NFZ (lub PARPA). Więc jeśli ja mam płacić (moje podatki), to żądam obiektywnych kryteriów: co jest "zaburzeniem", co pomaga etc. Inaczej każdy może powiedzieć: mam pryszcza na nosie, źle mi, płaćcie bo jestem (dobrowolnie) chory. A że pryszcz na nosie chorobą nie jest i nikt nie może oceniać "czy komuś dobrze czy źle" to zaczyna się chachmęcenie takie jak "syndrom DDA" czy "współuzależnienie". Mam znajomą, której "gwiżdże u uchu" i dostała skierowanie na terapię z NFZ -gdybym prowadziła takie życie jak ona to by mi też wszędzie gwizdało. Dlaczego mamy za to płacić? I dalsza kwestia: dobrowolności- po co więc cały marketing psychobiznesowy, budowanie kultury usilnego "rozwoju osobistego" (i związana z nią frustracja zawiedzionych) czy kampania "terapia jako droga do szczęścia"? Ta dobrowolność wobec siły marketingu wydaje mi się pozorna, bo nikt nie mówi o alternatywach.

"Ja natomiast widzę zwyczajne wyjaśnienie tego, że niektóre terapie są długie oraz że często nie da sie przewidzieć czasu trwania terapii. Wyjaśnienie, nie oskarżenie" To kwestia estetyki. Po prostu pierwsze za co chwyta Autor to zwrot ku pacjentce i to mnie zastanowiło. Może terapeuta zadał takie pytania etc (nic o tym jednak w artykule nie ma), ale w takim razie co z mitem, że na terapii jest "szybciej"? I ostatnia rzecz: wiara w istnienie supłów i potrzeba ich rozsupływania jest czysto kulturowa, to myślenie magiczne.

Rozczłonkowała się nam ta rozmowa. A moje pytanie w artykule było proste: za co w zasadzie płaci klient?:)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku