Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?

Autor: myszaa   Data: 2009-09-11, 23:53:35               

Dobrze jest też podeprzeć się czyimiś doświadczeniami, ludzi takich jak my - dochodzimy wtedy do wniosku, że to, co przeżywamy, to nie jest żadne nadprzyrodzone zjawisko, a zupełnie "normalna" rzecz.
Oto moja historia, wraz z wnioskami, jakie z niej wyciągnęłam.

Jestem młodą osobą i mam za sobą dopiero dwa poważniejsze związki. Z pierwszym z nich byłam dwa lata, z drugim pół roku. Do tego pierwszego bardzo się przywiązałam, spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, nie mieliśmy przed sobą tajemnic, każde znało rozkład dnia tego drugiego, itd. Takie papużki - nierozłączki. Trudno mi było sobie wyobrazić, jakby to mogło być bez niego. Ale w końcu rozstaliśmy się i było naprawdę bardzo, bardzo ciężko. Uczuciowo i emocjonalnie byłam na samym dnie.
Pomogli kochający i wspierający rodzice, koleżanki, które postawiły mnie na nogi i ćwiczyły mnie w racjonalnym podejściu do sprawy oraz ciocia i jej magiczne słowa - "nie chce Cię, to niech spie....la" (taka prawda, człowiek nie może poniżać samego siebie tylko po to, żeby z kimś być). W późniejszym czasie wróciłam do rozwijania swoich pasji (sport, czytanie książek, oglądanie filmów,itepe, itede), robiłam sporo zapisków w pamiętniku, zaczęłam "rozmawiać" w myślach sama ze sobą, wsłuchiwać się w siebie i swoje potrzeby, pracować nad sobą (po to, aby wnieść w kolejny związek ten najcenniejszy surowiec, czyli siebie - nową, lepszą, silniejszą). Opłaciło się - stałam się silniejsza, bardziej świadoma swoich zalet i wad, ze sprecyzowanymi oczekiwaniami wobec mężczyzn, z większym poczuciem humoru i luźniejszym nastawieniem do świata.
Postanowiłam udowodnić sobie, że wokół mnie jest wielu innych fajnych facetów, którymi mogłabym się zainteresować i na odwrót:) I wejść w nowy wymiar - to znaczy obserwować i wyciągać wnioski, czy dana osoba będzie mi odpowiadać, a nie ja jej. Poczułam się o wiele lepiej ze świadomością tego, że to ja wybieram i to ja zadaję sobie pytanie, co ja z tej znajomości będę miała, zamiast czekać, aż to mnie ktoś zaakceptuje. Zalogowałam się więc na kilku portalach internetowych - były rozmowy na gg i kilka spotkań - takich luźnych, koleżeńskich, nie żadnych "randek".
Z jednym z tych chłopaków stworzyłam kolejny związek. Ten związek był zdecydowanie lepszy od poprzedniego - było w nim więcej ognia, wzajemnego dialogu i rozwoju dla każdej ze stron. Oboje mieliśmy już swoje doświadczenia w związkach, można więc było o tym porozmawiać i na tej podstawie ułożyć sobie nasze relacje tak, byśmy oboje byli zadowoleni.
Pomyślałam sobie wtedy - i uwaga, to bardzo ważne, co teraz napiszę - że niepotrzebnie zmarnowałam tyle czasu na płacz, żal i tęsknotę za tamtym. Bo przecież wyszło na dobre - mam teraz fajnego, męskiego faceta, o niebo atrakcyjniejszego niż tamten. Żałowałam walki o tamtego (w postaci dwóch rozmów pt. "a może jednak damy sobie jeszcze szaaaansęęęę.... bleee!), bo gdybym (a nuż) wywalczyła, straciłabym szansę na obecną znajomość, która o wiele więcej wniesie w moje życie, niż tamta.

Tak jest i teraz - po tym, jak dwa tygodnie temu się rozstaliśmy. Skoro jedno rozstanie już przeżyłam (a powtórzę - było baaaardzo ciężko) i spotkało mnie po nim coś lepszego, fajniejszego, ciekawszego, to i tym razem też tak będzie - w końcu wybieramy sobie na kolejnego partnera osobę w jakiś tam sposób lepszą od poprzedniej, a przynajmniej lepiej sobie z nią układamy relację, w oparciu o naukę wyniesioną z poprzedniego związku.
Także głowa do góry!! Po deszczu zawsze wychodzi słońce. Które niekiedy naprawdę mocno grzeje :=)

p.s. Skrobnę tu coś jeszcze w najbliższym czasie, bo sporo mam myśli w głowie, ale sił już niestety zabrakło...
Pozdrawiam cieplutko wszystkich:)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku