Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: GG o miłości. Jak przeżyć rozstanie?

Autor: monia1408   Data: 2014-06-17, 18:59:26               

Witam,

wiem dobrze, że od opublikowania artykułu minęło BARDZO dużo czasu, ale być może ktoś jeszcze - tak jak ja - właśnie teraz go przeczyta i wyciągnie z niego jakieś wnioski ... artykuł sam w sobie dodaje otuchy... ale decyzja jest zależna tylko i wyłącznie od nas samych... Moja historia ... 13 lat związku, w tym prawie 5 lat małżeństwa... związek niby idealny... poszlibyśmy za sobą w ogień... tak się wydawało, a ja ze względu na swoją naiwność, szeroko pojętą "wyrozumiałość" wierzyłam zawsze, że tak trzeba, tak ma być, miłość jest najważniejsza... patrząc wstecz jednak to wszystko nie było tak idealne... przede wszystkim kiepskie życie intymnie, akceptowanie życia wirtualnego najpierw chłopaka, potem narzeczonego, w końcu męża. No nic ... w końcu może to się zmieni. Ja również nie bez winy - ciągle zmęczona pracą "dojazdową". Brak czasu i chyba chęci do wymyślania tego, jak spędzić fajnie razem czas. Po niecałych dwóch latach małżeństwa poznałam kogoś. Wydawało mi się, że ten KTOŚ mnie rozumie, zakochał się, jest wsparciem, którego podświadomie tak bardzo brakowało, jestem dla Niego atrakcyjna itp. Trwało ponad dwa lata, choć nigdy nie zdecydowałam się "pójść na całość"... coś nie pozwalało... poczucie odpowiedzialności chyba, że nie można pewnej granicy przekroczyć. Wartości, które są ważne... okazało się oczywiście, że chodziło tylko o seks - raczej nic więcej... zrozumiałam, że tak miało być, pogodziłam się z tym. Postanowienie naprawy małżeństwa, w którym powstał ogromny mur... rozmowa z mężem i postanowienia. Dodam tylko, że nie mamy dzieci, nie mamy wspólnego domu/mieszkania. Na moje podejście reakcja męża niby OK, ale nie do końca taka, jakiej się spodziewała. Dwa miesiące danego sobie czasu... Niby zaczęło się układać - nawet zaczęliśmy ze sobą sypiać... Minęły dwa miesiące, ja starała się odnaleźć w sobie to uczucie i nagle traaccchhhh ... nagle On zaczął znikać, mówić, że nie chce mu się żyć, że to praca, presja otoczenia, że nie chce nikogo zawieść, itp. Ja w strachu o się dzieje, że tyle samobójstw, szukanie Go po nocach, bo wychodzi gdzieś, nie wiadomo gdzie... Potem niby się stara, bo widzi co się ze mną dzieje, że się denerwuję, że staram się mu pomóc... Następnie w chwilach spędzanych razem Jego smsowanie ... Nie pytała, bo myśl o zdradzie odrzucałam, bo przecież nie On... Rozmaiwaliśmy nawet o tym, ale się wypierał... Wiele rozmów, które tylko na mnie źle wpływały... Potem jeden moment, żeby jednak sprawdzić telefon... I jest... smsy pełne uczucia... poczułam ulgę, że jeśli zdarzyło się to mnie i Jemu to znak... ale wciąż strach, że tego rozstania nie zniesie, że presja otoczenia i że coś może sobie zrobić... ja jestem pewna tego, że nie chcę z Nim być, że za dużo się wydarzyło, że uczucie już dawno wygasło, że zrobiło się wszystko, co uważało się za słuszne, żeby ratować. Wytrzymałam tydzień odkąd się dowiedziałam, przeprowadziłam rozmowę według własnego sumienia (mimo, że przyjaciele,psycholog pytali po co? dlaczego nie zareagować emocjami - zranił i KONIEC). Znalazłam mieszkanie, gdyż pracuję 60 kilometrów od miejsca, w którym mieszkamy. Boję się jednak momentu "wyprowadzki", nie myślę tylko o swoim szczęściu, tylko wygrywa ze mną strach przed ty, że coś może się stać, a wtedy nie wiem jak sobie poradzę. Wiem - każdy człowiek jest odpowiedzialny głównie za siebie, wiem, że muszę ratować siebie, bo jeszcze całe życie przede mną - mam niecałe 30 lat... jak pozbyć się tego głupiego uzależnienia od siebie... To głupie - wiem. Po prostu zależy mi na człowieku i to wszystko... czy warto marnować swoje życie dla czegoś, co już dawno nie ma sensu? Wiem, że nie... Może ktoś z Was był w podobnej sytuacji... Nie łączy nas nic oprócz pojedynczych miłych wspomnień, no i tych lat spędzonych niby razem, ale tak na prawdę zupełnie osobno... Zdrada nie zabolała, więc jak poradzić sobie z tym strachem... nie wykluczam, że może za jakiś czas zatęsknimy, stwierdzimy, że jednak razem chcemy iść przez życie... Teraz tego kompletnie nie czuję, ale nie mogę przewidzieć przyszłości...
Pozdrawiam być może czytających...

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku