Forum dyskusyjne

Sortuj:     Pokaż same tytuły wpisów w wątku
  • Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
    Przeczytaj komentowany artykuł

    Autor: impresja   Data: 2012-02-24, 11:36:02               Odpowiedz

    Gdybym tylko miała taką pogodną Twarz jak Autorka tych informacji,to....._:).
    Najbardziej pasuje mi zdanie,mądre i piękne za razem:
    "lata praktyki".....
    Dziękuję za wiadomości.
    Wiele jeszcze lat praktyki przede mną i to mnie cieszy.
    Chciałabym też mieć taką pogodną twarz.
    Jeżeli czegoś zazdroszczę,to właśnie takich pogodnych twarzy u Ludzi.
    Bardzo zazdroszczę.
    Codziennie widzę tylko smutne,szare,przygnębione,pomarszczone twarze.
    Kiedy się to zmieni i czy?



    • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: Fernando   Data: 2012-02-24, 12:14:51               Odpowiedz


      "Przede wszystkim o tym, że jak już wylejemy wszystkie żale i powiemy sobie to i owo, to jednak dalej będziemy razem żyć, zatem lepiej nie przekraczać granic przyzwoitości i zdrowego rozsądku, bo życie nie kończy się na tej kłótni. No chyba, że właśnie się kończy i to jest absolutnie celowy, strategiczny zabieg. Tak się pokłócić, żeby nie było do czego wracać, ale nikomu tego nie życzę. Można się rozejść spokojniej."

      W mysl zasady:
      "Nie kloc sie, ty zapomnisz a ja nie".

      Tak, najwazniejsza rzecza jest pamietanie o " przeciwniku"...
      szkoda, ze o tym sie nie pamieta.



      • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: impresja   Data: 2012-03-25, 15:50:16               Odpowiedz

        Fernando
        a Ty widzę dajesz Sobie doskonale radę z tym problemem?
        Daj jakieś wskazówki,bo wymiękam dzisiaj.
        *



        • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
          Przeczytaj komentowany artykuł

          Autor: Fernando   Data: 2012-03-25, 17:50:34               Odpowiedz

          Och Impresjo.
          I dla mnie, nie latwa to sprawa.
          Staram sie cala soba, nie doprowadzac do klotni.
          Wyczuwam, "ciezkosc" slow, z tonu glosu, z zachowania osoby naprzeciw i milkne zawczasu.
          Jak juz dochodzi do klotni, to najczesciej z zaskoczenia dla mnie, wowczas zazwyczaj "uciekam",nie uczestnicze w niej "mentelnie".
          Blokuje sie.
          Przezywam ja pozniej w samotnosci.
          Analizuje slowa ktore padly...jedno po drugim...
          To jest moja meka.
          Nie mysl, ze zawsze tak bylo...
          Pochodze z domu, gdzie wrzeszczano nad Toba i skutecznie w ten, czy w inny sposob egzekwowano od Ciebie posluszenstwo.
          Krzyk, wyzwiska, byly codzinnoscia...
          Probowalam i ja...ale bylam, za slaba psychicznie...do dzis jestem...zaczynalam sie jakac...czego nie mam, ale w takim momencie tak...wiec bylo jeszcze "zabawniej"...jeszcze ciekawiej...
          Dlatego waze slowa...bardzo sie staram...obchodze temat naokolo, sprawdzajac "przeciwnika naprzeciw mnie".
          Jak czuje "przewage"...pasuje.
          A najgorsze jest to...(wstydze sie dzis tego), ze podobnie zaczynalam z moimi dziecmi....a one byly jeszcze male...a ja...taka wielka k...wa, nad takim dzieciatkiem z morda.
          Jak pomysle dzis...
          Jak wyrzucalam moje frustracje na nich...moje niepowodzenia...moje bledy...
          Na nich, na starcie ich zycia....

          Impresjo kochana!
          Udalo mi sie, cos tam o Tobie poczytac...
          i wiem, ze to co w nas "zasadzono", czasem kielkuje w najmniej oczekiwanym momencie.
          Wazne miec tego swiadomosc.
          Jestesmy tylko istotami ludzkimi...czasem nas to przerasta.
          Trzymaj sie ciepluko.



          • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
            Przeczytaj komentowany artykuł

            Autor: impresja   Data: 2012-03-25, 21:52:29               Odpowiedz

            Fernando
            Dziękuję.
            P.S.
            Faktycznie niekiedy można nie pamiętać o jakichś tam potrzebach kogoś tam,zwłaszcza,że ten ktoś nie chce mówić o swoich potrzebach.Normalnie trzeba być czasem Duchem Świętym,aby wiedzieć co komu w głowie siedzi,piszczy,itd.
            Albo być conajmniej jakimś jasnowidzem.
            Masakra jakaś jest.
            #



    • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
      Przeczytaj komentowany artykuł

      Autor: kordygarda@onet.eu   Data: 2012-03-25, 18:13:57               Odpowiedz

      Ciekawa dyskusja , zasatanawiam się i ja niestety nie umiem się kłócić .
      Mało że od razu się rozklejam , jest to dla mnie przykre doświadczenie ,to jeszcze długo pamiętam słowa skierowane przeciwko mnie ,Wręcz je w sobie chołubie .
      Też byłam swiadkiem kłotni w domu , sprawiały że się bałam , dochodziło czasami do jakiejś szarpaniny .
      No i oczywiście przekładałam to bywało wcześniej na dzieci , wiadomo słabsze ,,
      Nie potrafię nawet wspominać takich historii ,błąd na maksa .
      Nie mam najlepszych doświadczeń a już tego że kłótnia ma sprokurować pogodzenie się .Powinnam się tego uczyć ....



      • RE: Jak się kłócić, żeby się pogodzić?
        Przeczytaj komentowany artykuł

        Autor: Fernando   Data: 2012-03-25, 18:45:54               Odpowiedz

        Kordziu!
        Klocic sie, by sie pogodzic?

        Jak sam ten fakt, wprawia Cie nie tylko w odretwienie, (paralizuje)ale boli niesamowicie...
        Jak slowa, draza w tobie niemal dziure...jak kolacza...
        Jak sprawiaja, ze odsuwasz sie od agresora...nie chcesz go juz nigdy wiecej widziec...bo jest jak kat, co sie pastwi....jak zlo...przed ktorym uciekasz...
        A pozniej kpiny, szyderstwa...jak wymiekasz, a inni widza ze placzesz, bo nie umiesz inaczej...
        I kasliwe uwagi, kolejne upodlenia...bo: "powinnas bys silna... juz jestes dorosla kobieta, matka...jak Ci nie wstyd...zobacz jak wygladasz..."

        Nie wiem, czy podziwiac, czy ganic sile agresorow...ich chec rozpetywania "burz"...ich nieklamana wrecz przyjemnosc czerpana z pastwienia sie...
        jakby brakowalo im tlenu do glebszego oddechu...

        Ale pisze i mysle...sa najbardziej pozalowania godnymi...
        bo sa tak zubozali...ze tylo wyzwiska, agresja stanowia o sensie ich zycia...podczas gdy cieplo, tkliwosc...wrazliwosc...tak ludzkie, tak upragnione...jest im balastem...i czyms strasznie obcym... nieznanym...

        Co sprawia, co przyodziewa ludzi w taka skorupe?