Artykuł

Wiesława Kurpiewska

Wiesława Kurpiewska

Na drogach Logosu: o logoterapii


Logoterapia jest nazywana trzecią wiedeńską szkołą psychoterapeutyczną (za pierwszą uważa się psychoanalizę Freuda, za drugą - psychologię indywidualną Adlera), jej twórcą jest Viktor Emil Frankl.

Frankl wyszedł z założenia, że nikt, kto rzetelnie i poważnie traktuje psychoterapię nie może uniknąć jej konfrontacji z teologią. Bowiem i psychoanaliza i religia zajmują się duszą, z tym, że celem psychoterapii jest uzdrowienie duszy, zaś celem religii jest jej zbawienie. Frankl uważał, że nieświadomość obejmuje nie tylko to, co popędowe, ale i to, co duchowe. Stąd prosty wniosek, że stłumieniu ulega nie tylko sfera popędowa, ale również i duchowa.

Logoterapia wychodząc i poza kompleks Edypa, i poza kompleks niższości, dostrzega człowieka na drodze ku wcielaniu wartości i ideałów we własne życie. Zajmuje się stłumionym Logosem. Bazuje na fenomenologicznej analizie prerefleksyjnego, ontologicznego rozumienia siebie. Opiera się na tym, co pacjent wie mocą mądrości swojego serca. Frankl starał się przełożyć mądrość serca na język konkretnego „człowieka z ulicy” tak, by mógł on z niej skorzystać. Dlatego też nawet logoterapia uprawiana samemu może być pomocna i może nawet znacząco wpłynąć na życie zawodowe [7].

Logoterapeuta zawsze zostawia pacjentowi decyzję zarówno co do tego, co jest sensowne, a co nie, jak i co do tego, co jest dobre, a co nie. Przed moralizatorstwem i kaznodziejstwem logoterapeutów chroni akcent, jaki kładą na odpowiedzialność i kształtowanie sumienia pacjenta. Stąd niejako złotym środkiem na życie, jaki wskazuje logoterapia, jest słuchanie własnego sumienia i realizowanie jego rozporządzeń według swojej najlepszej wiedzy i umiejętności.

Ludzkie sumienie wyprzedza wszelką wyraźną moralność i dlatego badanie sumienia jest możliwe tylko i wyłącznie po działaniu, również decyzje sumienia nie poddają się badaniom naukowym. Sumienie wydaje się być organem sensu [5]. Natomiast wartości Frankl wskazuje jako nośniki sensu.

Gdy usuwamy stłumienie, coś nieświadomego staje się na powrót świadome. I psychoanaliza zajmuje się tym, co popędowe, zaś analiza egzystencjalna tym, co duchowe. Bowiem tam, gdzie psychoanaliza widziała automatyzm aparatu duchowego, analiza egzystencjalna widzi autonomię egzystencji duchowej [5]. Logoterapia różni się od psychoanalizy: uważa, że główną motywem w życiu człowieka jest dążenie do wypełnienia sensem swojego życia i że człowiekowi nie wystarcza sama pogoń za przyjemnościami takimi jak osiąganie zadowolenia czy zaspokajanie popędów, czy nawet pogodzenie sprzecznych roszczeń id, ego i superego, nie wystarcza też adaptacja i przystosowanie do wymogów środowiska społecznego.

Tym, od czego człowiek może być wolny, są popędy, zaś tym, do czego może być wolny, jest bycie odpowiedzialnym. Aby wyjaśnić ludzką wolność wystarczy egzystencjalność, lecz aby wyjaśnić ludzką odpowiedzialność, trzeba dotrzeć do transcendencji sumienia.

Frankl sądził, że człowiek, który nie wykracza poza sumienie, zatrzymuje się przedwcześnie na drodze poszukiwania sensu, bo przecież poza superego człowieka nie stoi ego nadczłowieka, lecz osoba Boga.

Wewnątrz nieświadomości duchowej istnieje, obok nieświadomości etycznej, nieświadomość estetyczna, którą można nazwać sumieniem artystycznym. Gdy "ja" wchodzi do nieświadomości, można mówić o sumieniu czy sztuce. Kiedy występuje proces odwrotny , kiedy id wdziera się w świadomość, skutkuje to nerwicą albo psychozą.

Frankl sądził, że świadomość i odpowiedzialność są głównymi własnościami przysługującymi ludzkiemu bytowi od zawsze, uważał je za zjawiska pierwotne.

Rolą logoterapeuty jest rozszerzenie świadomości pacjenta, po to, by ten zdał sobie sprawę z istnienia szerokiego spektrum potencjalnego sensu. Logoterapia wskazuje na wyłączną zdolność człowieka do postrzegania czy znajdowania sensu nie tylko w rzeczywistości aktualnej, ale również i przede wszystkim, w rzeczywistości potencjalnej.

Nieświadome przeżycia religijne, które odkrywają się na drodze analizy egzystencjalnej, są drogimi nam wspomnieniami z dzieciństwa. Zaobserwował to już Jung, ale w jego interpretacji były to archetypy, z którymi człowiek przychodzi na świat. Frankl uważa, że w obrazy archetypiczne się wradzamy – przejmujemy je od rodziców, nauczycieli, z tradycji, kultury. Dla Frankla kultury, religie, tradycje są językami, które często posługują się wspólnym alfabetem symbolicznym.

Narzędziami terapeutycznymi logoterapii są intencja paradoksalna, derefleksja oraz modulacja postaw na drodze dialogu sokratejskiego i sugestii. Intencja paradoksalna odwołuje się do spraw ważnych w rozwoju osobowym, a jej istotą jest świadomie, w osobistej refleksji, wywołanie pragnienia tego, czego człowiek się boi. Derefleksja polega na odwróceniu uwagi, po to by wskutek obniżenia hiperintencji i hiperrefleksji odblokować dążenie pacjenta do sensu. Zaś technika dialogu sokratejskiego polega na zadawaniu pytań prowokujących refleksję filozoficzną.

W życiu człowieka można wyróżnić dwa odmienne napięcia: napięcie między jednostkowym bytem ludzkim, a światem zewnętrznym oraz napięcie między istnieniem a powinnością. Można tu wskazać trzy niedojrzałe sposoby redukcji napięcia: zaprzeczenie, ucieczkę w idealizm lub w nałogowe poszukiwanie przyjemności. Jedyna logiczna droga wychodzenia z napięcia nieuchronnie związanego z ludzką egzystencją prowadzi do urzeczywistniania siebie poprzez realizowanie sensu i wartości… na drogę ku powinnościom. Niezbędna dla zdrowia psychicznego jest nie tyle wewnętrzna równowaga, co właśnie to napięcie i walka w dążeniu do osiągnięcia wartościowego celu, czy realizacja wybranego zadania.

Różnicy, jaka istnieje pomiędzy tym, jaki ktoś jest a tym, jaki powinien być, nie da się pokonać w sposób magiczny, automatyczny i natychmiastowy, ale zawsze jest możliwe zmniejszanie tej rozbieżności i przybliżanie się do pożądanego ideału. Niezbędna na tej drodze jest cierpliwość, przede wszystkim względem siebie i słabości własnej natury. Ale żaden człowiek nie jest tylko bezbronną ofiarą kompleksów czy instynktów, każdy jest zdolny do wzięcia odpowiedzialności za siebie i otaczający go świat. Wystarczy chcieć. Kopernikański przewrót w życiu jednostki następuje w momencie, kiedy przestaje pytać, co świat może jej zaoferować, a zaczyna zadawać sobie pytanie, co ona może dać światu.

Człowiek w swojej ziemskiej wędrówce nie tyle siebie poszukuje, co odkrywa w relacjach i w działaniu ze względu na coś (wartość, ideę, jakieś dobro) lub ze względu na kogoś (osobę kochaną, drugiego człowieka). Ale sens życia można znaleźć również w sposobie, w jaki znosimy nieuniknione cierpienie. Każde cierpienie staje się lżejszym, jeśli nada mu się sens, choćby to był tylko sens ofiary. Spośród istot żyjących jedynie człowiek jest zdolny do tego, żeby nawet największą osobistą tragedię przemienić w tryumf ludzkiego ducha.

Twórca logoterapii, Viktor Frankl, przebywając w obozach koncentracyjnych, zaobserwował, że największe szanse na przeżycie mieli ci, którzy nie stracili nadziei na to, że w przyszłości czeka na nich konkretne zadanie do wykonania. I to utwierdziło go w przekonaniu, że nic na całym świecie nie może równać się ze świadomością, że nasze życie ma sens.

Jednak szukanie sensu życia dla samego sensu zawsze prowadzi na bezdroża, i może się skończyć śmiercią od uduszenia [7], Kazimierz Popielski pisze, że przypomina to poszukiwanie oddechu, który winien być czymś podświadomym i zautomatyzowanym.

Dobro w świetle logoterapii jest tym, co sprzyja wypełnianiu sensu w konkretnym jednostkowym życiu, złem zaś jest to, co przeszkadza temu wypełnianiu. Sens nie może być człowiekowi dany przez drugiego człowieka, terapeutę czy jakiegoś guru, nie może być wymyślony ani też wytworzony, musi być odnaleziony przez konkretną osobę w jej konkretnym życiu i w jej konkretnej sytuacji.

Freud zauważał potrzebę sensu jako przejaw chorobowy, Jung sądził, że w związku z problemami z sensem życia człowiek reaguje chorobą (nerwicą), widział brak sensu, ale nie jego potrzebę. Viktor Frankl ukazuje znaczenie sensu życia jako podstawową, niezbędną potrzebę życia osobowego. Można się tutaj odwołać też do autorytetu Einsteina, który twierdził, że człowiek, który uznaje swoje życie za bezsensowne, jest nie tylko nieszczęśliwy, ale również nieprzystosowany do życia.

Gdy człowiek czuje się egzystencjalnie sfrustrowany i zaczyna w związku z tym funkcjonować patologicznie, jest to sygnał, że sens jego życia został zaburzony zarówno w życiu danym, jaki i w życiu zadanym, że zaistniało jakieś zaburzenie w porządku obiektywnym i w subiektywnym jej odczuciu zablokowane zostało tworzenie siebie. W każdym człowieku jest zdeponowane dążenie nie tylko do postrzegania swojego otoczenia jako sensownej całości, ale również do znajdowania interpretacji, która ukaże go jako jednostkę posiadającą cel do spełnienia. Bo skoro istnieją wrodzone tendencje do organizacji zaobserwowanych zjawisk i spostrzeżeń, to są one wezwaniem do organizacji doświadczeń własnego życia w układy ontologicznie znaczące. Dzięki zdolności człowieka do antycypacji zdarzeń, refleksji i świadomego działania na rzecz przyszłości jego życie zyskuje w porównaniu z życiem zwierząt nową jakość; nabiera cech dramatycznej biografii, pełnej oczekiwań, zaskoczeń, spełnień, zawodów, ze świadomością wspólnego dla wszystkich finału [6].

Samookreślenia własnej tożsamości i powinności nikt nie dokonuje definitywnie, raz na całe życie, jest to zadanie powracające wielokrotnie na różnych etapach drogi życiowej. Viktor Frankl w książce "Nieuświadomiony Bóg" pisze, że odpowiedzialność za byt jest zawsze odpowiedzialnością ad personam i ad situationem [5]. Ten nasz byt jest o tyle naszym bytem, o ile bierzemy za niego odpowiedzialność. Inaczej niejako wymyka nam się z rąk. Autentyczne życie ludzkie zaczyna się tam, gdzie nie ma już żadnego poddania popędom, a kończy się tam, gdzie kończy się bycie odpowiedzialnym. W sensie faktyczności psychofizycznej tym, co można mieć, jest co najwyżej id. Dlatego wszelki wybór jest rzeczywistym wyborem tylko wtedy, gdy nie dyktuje go to, co popędowe.

Prawdziwa miłość widzi drugiego takim, jakim pomyślał go Bóg. Potrafi zobaczyć w bliźnim, nie tylko jego aktualne możliwości, faktyczności, ale również te nieodkryte i potencjalne. [Miłość] Antycypuje w swym oglądzie duchowym to, co ukochany człowiek może skrywać – jego nieurzeczywistnione możliwości osobowe [5].

Żeby skutecznie stosować logoterapię, trzeba przede wszystkim kochać ludzi – bo jak inaczej można pomagać im w odnajdywaniu sensu ich życia? Samo teoretyczne opanowanie technik logoterapeutycznych raczej nie wystarczy.

Logoterapia nie jest jakimś panaceum psychoterapeutycznym na wszystkie dręczące współczesną ludzkość problemy, warto jednak o niej pamiętać w procesie terapeutycznym, bo co pacjentowi po zdrowiu psychicznym, kiedy jego życie będzie pozbawione sensu?



    Autorka ukończyła polonistykę medialną w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku, Studium Literacko-Artystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz Podyplomowe Studium Duchowości na Papieskim Wydziale Teologicznym "Bobolanum" w Warszawie. Publikuje na www.gender.pl, w "Odrze" i na portalach poetyckich. Prowadzi blog poetycki "Słowa na wybiegu".



Bibliografia


  1. M. J. Dyrda, A. Świderski, Rozwój osobowy i jego zagrożenia, Siedlce 2003
  2. E. Fizzotti, Aby być wolnym. Logoterapia na co dzień, Kielce 2006
  3. V. E. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu, Warszawa 2009
  4. V. E. Frankl, Homo patiens, Warszawa 1984
  5. V. E. Frankl, Nieuświadomiony Bóg, Warszawa 1978
  6. Z. Pietrasiński, Rozwój człowieka dorosłego, Warszawa 1990
  7. K. Popielski, Człowiek – pytanie otwarte, Lublin 1987
  8. M. Wolicki, Logoterapia w praktyce pastoralnej, Wrocław 2003




Opublikowano: 2010-07-25



Oceń artykuł:


Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Skomentuj artykuł