Artykuł

Małgorzata Moszko

Małgorzata Moszko

Kontakt z uczuciami owocem psychoterapii


Odkrywam, że być szczęśliwą, to być w zgodzie z własnymi uczuciami. Po wielu latach bolesnego poznawania siebie i stopniowego odsłaniania uczuć żywcem pogrzebanych, zaczęłam prawdziwie radośnie żyć. Zaczęłam czuć siebie. Stało się to możliwe przede wszystkim dzięki nowym doświadczeniom emocjonalnym - obecności oddanych rozumiejących przyjaciół. Więzi te wzmocniły we mnie pragnienie uwolnienia się od lęków i udręczeń. Otworzyłam się na szukanie pomocy psychologicznej, na studiowanie ulubionych lektur z dziedziny filozofii realistycznej i psychoterapii. Rola uczuć w moim życiu wydała mi się fundamentalna. Zadziwiła mnie teoria mówiąca o jedności umysłu, jedności uczucia i myśli. Neguje ona - wykuty w starożytności, a mocno obecny jeszcze dziś - pogląd zakładający dychotomię umysłu na rozum i uczucia ze wskazaniem na wyższość poznania. Zgodnie z takim myśleniem uczucia są tym elementem naszej psychiki, który należy ujarzmiać, opanowywać i podporządkowywać wyższym władzom. Jeśli same nie są złe, to już na pewno one odpowiadają za złe zachowania.

Na szczęście toruje sobie drogę nowa, dla wielu zaskakująca koncepcja, mówiąca, że to właśnie uczucia a nie stymulacja poznawcza są najważniejszym architektem inteligencji. Uczucia budują aspekt wytwórczy inteligencji, czyli intencje i idee, na bazie których kształtuje się dopiero część analityczna umysłu. Tak było w moim przypadku - nowe poznanie intelektualne rozwijało się dzięki nowym jakościowo, wcześnie nie znanym bliskim relacjom emocjonalnym. Doświadczenie bowiem wpływa na strukturę mózgu również w wieku dorosłym i może stać się źródłem przemiany. Spotkałam ludzi, którzy moje uczucia potraktowali poważnie. Owszem, były nieuporządkowane, bardziej działałam pod ich wpływem niż miałam z nimi kontakt - ale chodzi generalnie o danie człowiekowi prawa do odczuwania. Szacunek dla uczuć to po prostu zaakceptowanie człowieka w jego kondycji psychicznej na każdym etapie życia.

Między innymi w książkach Stanleya Greenspana, amerykańskiego psychiatry dziecięcego i psychoterapeuty, Stephena Johnsona również znanego psychoterapeuty czy Conrada Baarsa- znalazłam wyraźne potwierdzenie mojego wewnętrznego przekonania o potrzebie szacunku dla uczuć. Powód jest prosty - człowiek rodzi się ze zdolnością do odczuwania emocji tak samo jak ze zdolnością do poznawania. Niedostrzeganie jej i lekceważenie jest lekceważeniem prawdy psychologicznej. W książce "Rozwój umysłu", Greenspan opierając się na wieloletnich obserwacjach dzieci i prowadząc terapię dzieci z autyzmem, opisuje, w jaki sposób doświadczenie emocjonalne bierze udział w kształtowaniu naszej świadomości i inteligencji.

Uczucia są obecne w każdym poznaniu zmysłowym. Dziecko reaguje na otaczający go świat w kategoriach zarówno emocjonalnego jak i fizycznego afektu. Od samego początku podwójnie koduje rzeczywistość. Rodzic, który nie wsłuchuje się w naturalne emocjonalne sygnały dziecka i nie odpowiada na nie ze zrozumieniem, nie rozwija jego zdolności do odczuwania i hamuje rozwój inteligencji. Dziecko bowiem doświadcza siebie poprzez uczucia. Jego świadomość, poczucie własnego "ja" rodzi się najpierw poprzez uprzytamnianie sobie własnych uczuć. Na tej bazie budowane są kolejne elementy struktury umysłu aż do tworzenia idei i refleksyjnej świadomości. To, kim jestem, dowiaduję się od opiekuna, ze sposobu, w jaki mnie traktuje. "Ja" wyłania się w relacji z innym. Ciepły, bliski stosunek rodzica do niemowlęcia staje się miejscem bezcennej wymiany emocjonalnej, azylem, z którego maluch może bezpiecznie doświadczać całej gamy uczuć. Rozwijamy wtedy u dziecka zdolność do przywiązywania się umożliwiając przeżywanie radości, przyjemności i ciepła emocjonalnego, a z czasem innych uczuć, łącznie ze złością, asertywnością, rozczarowaniem. Poczucie wspólnego człowieczeństwa jest miejscem narodzin miłości i empatii. Na długo, zanim dziecko nauczy się symbolicznego języka, rozwija ono zdolność pojmowania ludzkich kontaktów, wychwytywania efektywnych sygnałów i rozumienia ich ważności. Jeśli nie opanuje zdolności odwzajemnionego emocjonalnego przekazywania sygnałów jego zdolności poznawcze, społeczne a nawet umiejętności językowe rozwiną się źle.

Konieczne jest patrzenie na uczucia, zachowanie i myślenie jako na nierozłączną całość budującą umysł. Zachowanie nie wiedzione przez uczucie staje się bez znaczenia i bez kierunku. Dzieci rozwijają się fragmentarycznie, gdy nie potrafią powiązać poczucia celu czy emocjonalnego zamiaru z zachowaniem łącznie z wyrazami twarzy i z gestami. To właśnie emocjonalny pomost między życzeniem, zamiarem czy uczuciem a reakcją kogoś innego kładzie podwaliny logiki, rozumowania i sprawdzania rzeczywistości. Uczucia pozwalają nam identyfikować zjawiska i przedmioty oraz rozumieć ich przeznaczenie i sens. Z czasem pozwalają na sformułowanie abstrakcyjnych pojęć. Zdolność do formowania abstrakcji jest faktycznie zdolnością do łączenia różnych emocjonalnych doświadczeń w zintegrowane pojęcia. Każdy rodzaj twórczej myśli czy rozwiązania problemów odbywa się na drodze emocji.

Jest to nowe spojrzenie na umysłu, którego filarem staje się emocjonalna struktura. Troska o prawidłowe wychowania dziecka to przede wszystkim troska o jego rozwój emocjonalny. Emocjonalny trzon, który kształtuje intencje i pragnienia, musi stać się punktem odniesienia dla obrazów i symboli, które z kolei tworzą spójne poczucie "ja". Nauki psychologiczne przychodzą z dużą pomocą rodzicom. Wskazują na pewne prawidła, którymi rządzi się psychika ludzka. Istnieje w człowieku naturalna orientacja ku równowadze, ku harmonii - warto jej zaufać.

Tomasz z Akwinu radzi traktować uczucia po królewsku. Każde "chce" być uznane, zaakceptowane i odczute. Zostaje wtedy wyabstrahowane na wyższy poziom świadomości, nabieramy do niego dystansu, poddajemy je refleksji i wyrażamy w formie symbolicznej. "Każda czynność podlega naszemu rozkazowi w miarę jak jest w naszej mocy "- pisze Akwinata. Ten podstawowy proces formuje sie przez pierwsze lata dziecka. To dzięki rodzicom potrafimy lub nie potrafimy radzić sobie z emocjami, na przykład ze złością.

W mojej historii rodzinnej między innymi to właśnie uczucie było nietolerowane. Dziecięcy sprzeciw nie istniał. A złość jest przecież naturalnym uczuciem na frustrację, obecnym już w pierwszych miesiącach życia. W związku z tym, że w psychoterapii bardzo często ujawniają się tłumione uczucia, zaciekawił mnie ich prawidłowy rozwój w dzieciństwie. Psychoterapia bowiem umożliwia niejako przeżycie tego procesu powtórnie, ale juz w atmosferze zrozumienia i szacunku dla uczuć ludzkich. Wyżej wymieniony Greenspan, badacz dziecięcej psychiki, mówi o podstawowych poziomach istnienia złości u dziecka. W wieku około jednego roku, gdy pojawia się intencjonalne i stanowcze "ja", dziecko wyraża swoje emocje za pomocą motoryki. Nie ma jeszcze zdolności do tworzenia samodzielnej myśli reprezentującej uczucie. Zezłoszczone na kogoś nie ma poczucia, że kilka chwil wcześniej bawiło się z tą samą osobą. Gdy czuje złość - zrzuca talerz, uderza, zabiera. W tym czasie uczucie musi być związane z akcją. Właściwie reagujący rodzic rozszyfrowuje uczucia motywujące zachowania dziecka, wyraża zrozumienie dla nich i dobiera odpowiednie postępowanie - nie dając się przy tym zastraszyć niepohamowanym pragnieniom malucha. Odbywa sie to w atmosferze szacunku i empatii. Pomaga wtedy dziecku wiązać zachowanie motoryczne z uczuciem. Następnie w drugim lub trzecim roku życia dziecko przechodzi od stanu bezpośredniego działania do stanu symbolicznego, w którym satysfakcja może leżeć w wyobrażeniu czy idei akcji, a nie samej akcji. Teraz już nie uderza, ale odgrywa to mentalnie - "Chętnie bym go uderzył". Świtająca świadomość bezpieczeństwa, zaufania i więzi każe mu powściągać swój gniew. Gniewne "ja" i szczęśliwe "ja", zaczynają się łączyć w jedno nadrzędne własne "ja". Rozwijająca się zdolność wiązania uczuć z myślami przeradza się w możliwość zastanawiania się nad uczuciami z dystansu, radzenia sobie z nimi na poziomie znaczenia, a nie poprzez działanie. Dzięki łagodnej i stanowczej pomocy w przekładaniu przez dziecko uczuć na obrazy, a potem w komunikowaniu tych obrazów innej osobie, rodzic uczy dziecko postawy refleksyjnej. Dziecko jest teraz gotowe powiedzieć: "Jestem wściekły". Wyabstrahowało uczucie i nadało mu nazwę, co pozwala go zrozumieć. Zdolność ta jest gigantycznym krokiem w budowaniu świadomości, w oddzieleniu tego, co jest wewnątrz człowieka, od tego, co jest na zewnątrz, i ostatecznie do oddzielenia fantazji od rzeczywistości.

Kluczem do tego, by dziecko osiągnęło ten etap okazuje się ciepły bliski stosunek z dorosłym, który przede wszystkim pozwala dziecku na reagowanie bez stresu czy niepokoju na różnorodne emocjonalne wątki. Wpływa w ten sposób na rozwój prawdziwie ludzkiej zdolności do doświadczania wszystkich podstawowych uczuć i do refleksji nad nimi.

Niestety bardzo często w życiu małego dziecka kontakt z pojawiającym się uczuciem zostaje zablokowany bądź opiekun nie stwarza odpowiedniego klimatu do zaistnienia koniecznych uczuć. Jednostka rozwija sie fragmentarycznie. Dramat dziecka staje się dramatem dorosłego. Na szczęście dzięki spojrzeniu na umysł, który rozwija się poprzez doświadczenia emocjonalne - jest szansa na powrót do normalności. Psychoterapia może się powieść. Kontakt z uczuciami jest możliwy.







Opublikowano: 2007-08-15



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu